7 dni || dzień drugi

8.4K 826 348
                                    

Głośne dźwięki obijających się o siebie oraz upadających naczyń dochodziły z kuchni.  Wstałem z kanapy, ruszając do miejsca z którego słyszałem huki. Popatrzyłem na Ashton’a, który męczył się z przygotowywaniem obiadu. Biedak kompletnie nie wiedział jak powinien przyrządzić zwykłe kotlety z piersi kurczaka. Co za idiota. Czy rodzice nigdy nie uczyli go chociażby krojenia?

Usiadłem na krześle. Uniosłem brew, widząc poczynania chłopaka. Mieszał przyprawy, które nawet nie były przeznaczone do tej potrawy. Podparłem głowę dłonią. Nie wiem, kto zamierza to jeść, ale na pewno tą osobą nie będę ja. Jeżeli chciałbym popełnić samobójstwo – byłby to odpowiedni sposób, mimo że gdybym miał możliwość, wybrałbym zupełnie inny.

- Jesteś pewny, że chcesz podać to Camille i Lorreine? – spytałem, mając nadzieję, że mój przyjaciel zmieni zdanie. Naprawdę nie chciałem otruć dziewczyn… ani siebie.

- Czemu nie? Wątpisz w moje zdolności kulinarskie? – odpowiedział pytaniem.

Wzruszyłem ramionami, nie pogrążając Ashton’a bardziej. Wystarczyło, że zrobią to dziewczyny. Już widziałem ich zniesmaczone miny w swojej głowie. Jedna z nich biłaby Ashton’a torebką, a druga wrzeszczałaby „Za kogo ty nas uważasz?!”. Tak, idealna komedia na dzisiejszy wieczór.

Ashton ułożył surowe kotlety na patelni, przedtem podgrzewając naczynie. Nie mogę powiedzieć, że mój przyjaciel w ogóle się nie starał. Oczywiście, zależało mu na zrobieniu dobrego wrażenia w nowym domu. W dodatku chciał zaimponować Camille. Jego plan rozdziewiczenia dziewczyny po kolacji miał wejść w życie tego wieczoru. Trochę idiotyczne, ale sprawdzone. Niektóre laski lecą na kwiaty, kolacje oraz inne drobiazgi. Później stają się naiwne i grają tak, jak my – faceci im zagramy. Do tej grupy zaliczała się właśnie Camille.

Jako że byliśmy członkami zespołu, bardzo ciężko było, jest, a także będzie znaleźć nam partnerki na całe życie. Żadnemu z nas nie udało się utrzymać związku, który przetrwałby chociaż trzy miesiące. Niestety, są to tak zwane uroki sławy. Każdy szukał swojej wybranki, starając się ustatkować. Trwało to dość długo, trwa nadal.

Niespodziewanie rozległ się dźwięk dzwonka. Wstałem z miejsca, informując Ashton’a iż otworzę drzwi. Blondyn poświęcił się gotowaniu i zanim dotarłby do przedpokoju minęłoby sporo czasu. Nasze znajome na pewno preferowały wejście do mieszkania, niż wgapianie się w drzwi, które nie należały do ekskluzywnych.  Ostatni raz poprawiłem swoją granatową koszulę, sprawdzając czy wszystkie guziki są zapięte poza kołnierzykiem. Przeczesałem dłonią włosy. Szybko spojrzałem w małe lustro. Byłem gotowy.

Pociągnąłem za klamkę, przyciągając ją do siebie.

Stałem w progu zaskoczony, ponieważ nikogo nie spostrzegłem. Zmarszczyłem brwi, wychodząc na zewnątrz, jednak w pobliżu nie zauważyłem żadnego człowieka. Zdziwiony, a także nieco rozczarowany wróciłem do mieszkania, zamykając drzwi.

- Gdzie niunie? – zapytał Ashton, nakładając na talerze obiad.

- Nie było nikogo.

- Ale słyszałem dzwonek – odparł zszokowany, wpatrując się we mnie.

- Ja również – zgodziłem się.

Tym razem nasze uszy zarejestrowały kilkukrotne pukanie. Nasze głowy odwróciły się w stronę drzwi. Kolejny raz zadzwonił dzwonek, a ja niczym poparzony pobiegłem do przedpokoju. Wspominałem już, jak szybko potrafię się zdenerwować? Szarpnąłem klamką, mówiąc.

- Słuchaj kurwa… - zacząłem.

Moim oczom ukazała się mała dziewczynka. Na oko miała może z osiem lat. Długie i proste blond włosy opadały na jej ramiona. W dłoni ściskała zniszczonego pluszaka. Prawdopodobnie był to miś – dziurawy, a także brudny. Ona sama nie była czysta. Na jej błękitnej sukience widniało sporo plam, w tym kilka czerwonych. Ubranie wyglądało na poszarpane. Dostrzegłem liczne siniaki na jej rękach oraz nogach. Mogła być bita. Dziecko jednak uśmiechało się, jakby nie zwracało uwagi na swój wygląd albo był on czymś zwyczajnym. Wow, sukienka wyglądająca na zakrwawioną nie przypominała mi nic normalnego, wręcz przeciwnie. Jeżeli każdy mieszkaniec kamienicy posiadał podobne stroje, powinienem się zacząć bać. A może po prostu zapomniałem o Halloween? Młoda dziewczynka o urodzie podobnej do porcelanowej laleczki sprawiała wrażenie ciepłej, miłej i sympatycznej osoby. Wydawała się lekko wystraszona, ale mimo wszystko pozytywnie nastawiona do mnie, jako obcego lokatora. Widziałem ją po raz pierwszy. Prawdopodobnie była sąsiadką.  

- Kim jesteś? – zapytałem.

- Mam na imię Joselyn – odpowiedziała słodkim, pieszczotliwym głosem.

- A więc Joselyn,  co tutaj robisz? Potrzebujesz pomocy?

- Przyszłam przywitać się z tymczasowymi lokatorami – posłała mi uśmiech.

Zaśmiałem się. A więc miałem rację. Była naszą sąsiadką. Czemu jednak stwierdziła, że jedynie tutaj pomieszkujemy, skoro wykupiliśmy to mieszkanie? Agent nieruchomości powinien zawiadomić o tym lokatorów. Co za kretyn! Od razu zauważyłem, że z tym gościem jest coś nie tak. Jego roztargnienie spowoduje jedynie konflikty między nami, a resztą zamieszkałych tu ludzi. Pięknie, jeszcze tego brakowało.

- Wybacz, ale ja i mój kolega nie jesteśmy „tymczasowi” jak to ujęłaś – wyjaśniłem – Zostajemy tu na dłużej.

Dziewczynka roześmiała się, wprawiając mnie w dezorientację. Przytknęła dłoń do swoich ust, aby zakryć uśmiech. Po kilku minutach przestała się śmiać, ale jej kąciki pozostały uniesione. Patrzyła na mnie swoimi błękitnymi, zaszklonymi oczami. Zauważyłem, jak jej palce zaciskają się na pluszaku. Przeraziłem ją? Czy może coś innego to zrobiło? O co chodziło temu dziecku?

- Tak wam się tylko wydaje – zaszczebiotała. Spojrzała w sufit, trzepocząc rzęsami. Po chwili znów się roześmiała, po czym pobiegła w stronę schodów, zbiegając z nich.

Stałem tam, nie mogąc ruszyć się z miejsca. Otworzyłem usta, chcąc wydusić z siebie cokolwiek, ale blondwłosa zniknęła. Rozpłynęła się w powietrzu. Moje serce zabiło dwa razy szybciej. Nic nie rozumiałem. Jakim cudem tak szybko zeszła na dół? Co jej słowa miały znaczyć?  

Trzasnąłem drzwiami z impetem. Z dnia na dzień mieszkanie w tej kamienicy budziło we mnie przerażenie.

____________________________

przepraszam, że tak długo czekaliście.

przepraszam, że akcja tak powoli się rozkręca.

przepraszam, że nie zrobiłam wolnej edycji i coś może być nie halo.

przepraszam, że... hm... za co mam was jeszcze przeprosić? piszcie w komentarzach ahahaha.  

Ogólnie zrobiłam sobie mały urlopik. Teraz wracam - mam nadzieję. I zasypuję rozdziałami. xx Trzymajcie się!

7 dni || c.hWhere stories live. Discover now