Za horyzontem, gdzie milczenie znaczy niebo,
Przetykam złotą nić, przez wcieleń moich splot.
Przyznaję się do ran, do krwi...
Miłości, której wstyd..."
Abraxas
- Nienawidzę korporacji. – pomyślał. Wziął głęboki oddech. Przeklął w myślach i wszedł do wysokiego, budynku. – Więzienie ze szkła. – szepnął do siebie, gdy wielkie automatyczne wrota zamknęły się, tuż za nim. Obejrzał się przez ramię, zauważył jak świat, za zamykającymi się drzwiami, szarzeje.
Sięgnął do kieszeni, razem z telefonem przez przypadek, wyjął z niej monetę. Spojrzał na ekran urządzenia, nikt nie dzwonił, nikt nie pisał – w sumie dobrze. – pomyślał i wzruszył ramionami. Wsunął telefon do kieszeni spodni, jednocześnie przytrzymując monetę. Obrócił w kościstych palcach srebrną blaszkę, zerknął, z niesmakiem, na automat z kawą.
- Czemu nie – szepnął do siebie, zbliżając się do maszyny. Wrzucił monetę, która natychmiast wypadła poniżej. Młody mężczyzna nie zauważając tego, przesuwał tylko palec, góra – dół, jakby miał zamiar wybrać produkt, na chybił – trafił. Naciskając przycisk zorientował się, że maszyna, jak zwykle, nie przyjęła monety. Pochylił się i zniesmaczoną miną wyjął bilon. Potarłszy ją o bok automatu, wrzucił ponownie do otworu z nadzieją na sukces. Chłopak usłyszał brzdęk i automat zliczył wrzuconą sumę. Uśmiechnął się. Spojrzał na wytarte głębokimi bruzdami miejsce „naprawcze" i wybrał produkt. Rozległ się automatyczny dźwięk, wypadł kubek i polała się kawa. Pobrał przykrywkę i poszedł w stronę windy. Stojąc na przeciw jej drzwi widział swoją twarz. – Wyglądasz jak trup – wyszeptał i wziął łyk kawy. Skrzywił się z niesmakiem.
- Nie jest tak źle. – Usłyszał za sobą. – Bo noc jest żeby się wyspać. – dodała, miękkim, kobiecym głosem, postać zza pleców mężczyzny. Obejrzał się i zobaczył Marię. Wysoka dziewczyna, o czarnych jak węgiel włosach, czekała z pochyloną głową, na jakąkolwiek odpowiedź ze strony chłopaka.
- Spałem... – odburknął.
- Chyba nie w sosie, coś dziś? – zapytała, wbijając w niego, swoje przesadnie przyjazne, zielone oczy. Uśmiechała się jakby chciała powiedzieć „przybywam w pokoju".
- Chyba tak. – odpowiedział, jego głos złagodniał, każde słowo machało już białą flagą. – Przepraszam, za dużo na głowie. – Skłamał. Przez ułamek sekundy pojawił mu się w głowie obraz. Twarz ze snu, zdeformowana i rozmyta, zastygła w dziwnym grymasie. Wzdrygnął się, jakby strzepując z rzęs resztę snu. – Tak za dużo pracy, chyba wyjdę dziś wcześniej. – Uśmiechnął się w myślach, na ten pomysł.
Nastąpił niezręczny moment ciszy. Przerwał go dźwięk gongu i otwierające się drzwi. Nagle z wnętrza wypadł zestaw kijów od mopa. Chłopak nie zdążył odskoczyć. Dziewczyna, szybkim, stanowczym ruchem odsunęła go i zręcznie złapała kije.
- Przepraszam. – Rozległ się głos z wnętrza windy. Człowiek ubrany w zielone ogrodniczki i białą koszulkę, z paniką w głosie jednocześnie zdejmował z uszu słuchawki i poprawiał mopy.
- Spoko. Nic się nie stało. – Powiedzieli, prawie równocześnie i w tym samym momencie się roześmiali.
- Szybka jesteś. – powiedział chłopak i ruchem ręki zaprosił Marię do windy.
- Za dużo sobie nie wyobrażaj! – powiedziała podnosząc głos. Mężczyzna zaczerwienił się gdy zobaczył karcącą minę kobiety.
- Ja.. Mi. Nie o to.. – Zaczął się jąkać. Dziewczyna roześmiała się.
YOU ARE READING
Trzynaste piętro
HorrorWilkołaki, krew i flaki. Do tego miłość i muzyka w rytmie rocka...