You're My Number One - One Shot

8.1K 416 2.4K
                                    

!WRESZCIE ZREALIZOWAŁAM TEN PROJEKT, Z DEDYKACJĄ DLA @sappetka, KTÓRA WYMYŚLIŁA CAŁY ZARYS. MIŁEGO CZYTANIA! NIE ZAPOMNIJCIE ZOSTAWIĆ KOMENTARZA!

Ilość słów: 11 787 słów


Louis po nieprzespanej nocy wreszcie zwlókł się z łóżka. Jeszcze dobrze nie doszedł do siebie po hucznym sylwestrze, a teraz z wielkim bólem głowy i zmęczeniem musiał wstać i iść w chłodzie poranka na uniwerek, by znów zmarnować kolejny studencki dzień w swoim życiu. Cudownie.

Na dworze znów padał śnieg, Louisowi już nawet nie chciało się wystawić nogi spod kołdry, gdy myślał, że temperatura ponownie jest na minusie.

Z kuchni dobiegał odgłos gotującej się wody i szatyn wiedział, że jeśli nie wyjdzie z pokoju za kilka sekund, Zayn wparuje do niego i obleje go wrzątkiem, żeby wreszcie ruszył dupę i wziął się w garść. Poranki były najtrudniejsze.

Drugi rok studiów matematycznych wyjątkowo dawał Louisowi w kość. Co z tego, że był ambitny, skoro lenistwo miało nad nim większą kontrolę? Właśnie z tego powodu zawalił jeden egzamin na pierwszym roku - nie chciało mu się, tyle. Przy okazji chciał też zrobić na złość profesorowi Grimshawowi. Wyjątkowo wkurwiający gość...

Może i się tym udupił, ale i tak potem odwdzięczył się z nawiązką, zdając wszystko na maksa.

Tak naprawdę to był dziwnym człowiekiem. Umiał i rozumiał matematykę, jak swój ojczysty język i dlatego wybrał te studia, a teraz narzekał praktycznie cały czas i użalał się nad sobą, jak bardzo źle mu idzie i jak bardzo chciałby zrezygnować, choć nic innego nie potrafi.

Gdy czasem rozmawiał z Zaynem, ten ucinał temat, bo nie mógł już słuchać swojego współlokatora, a Louis wtedy znów narzekał na to, że nawet nie ma przyjaciół. A miał i to sporo, ba, każdy na uczelni znał tego Louisa Tomlinsona - zabawnego i sarkastycznego, który czasem lubił poutrudniać komuś życie i posprzeczać się o byle głupotę.

- Louis, herbata stygnie! - usłyszał głos Zayna zza ściany, na co jęknął. Opuścił swój pokój, jak zwykle wyglądając jak duch i od razu potruchtał do kuchni. Wziął w dłoń kubek z parującym napojem i oparł się tyłem o parapet. Rzucił okiem na swojego jakże przystojnego współlokatora, który jedząc kanapki, sprawdzał coś w telefonie.

Siorbnął głośno z kubka, dając znać, że jest z Mulatem w tym samym pomieszczeniu, jednakże uwaga jaką chciał uzyskać, nie została mu ofiarowana.

Zayn zawsze był bardzo spokojnym gościem. Uczęszczał do innego uniwersytetu i był artystą, i cóż był dziwny, ale wiedział, co to sarkazm, więc Louis go lubił. Był także dobrym słuchaczem, jeśli faktycznie Louis nie narzekał mu nad uchem, a zwierzał z osobistych spraw.

Gdy Louis siorbnał jeszcze raz, Zayn zirytował się, mówiąc, żeby przestał to robić.

- To wkurwiające, muszę się skupić - odezwał się, warcząc, a Louis stłumił chichot. Zayn wyglądał naprawde gorąco, gdy się złościł. Ale Zayn również miał chłopaka i o tym Louisowi nie wolno było zapominać.

- Na czym na jedzeniu? No jasne, nie udław się - odpowiedział szatyn, znów głośno biorąc łyk.

- Ugh, nienawidzę cię - syknął Mulat, z impetem wstając z krzesła.

Czasem przeszkadzała mu dziecinność Louisa. Odłożył talerz do zlewu i wyszedł z ich małej kuchni.

Zayn praktycznie był gotowy do wyjścia i Louis wiedział, że to tylko kwestia czasu, gdy usłyszy trzask drzwi.

You're my number one || Larry Stylinson✔️Where stories live. Discover now