rozdział XIII

33.8K 997 110
                                    

Wlepiłam wzrok w swoje stopy nerwowo bawiąc się dłońmi. Próbowałam być spokojna, ale mój oddech stawał się coraz bardziej gwałtowny. Zostało zaledwie pięć minut do umówionego spotkania. Przed sobą ułożyłam przygotowane wcześniej materiały. Mój telefon wibrował od dobrych kilku minut. Wiedziałam, że to moja matka, która wypisuje o jutrzejszym obiedzie w moim rodzinnym domu. Byłam jednak zdenerwowana wystarczająco by nie próbować skupiać mojej uwagi na czymkolwiek innym. Szurałam moimi obcasami po podłodze jednocześnie marząc coś po kartkach mojego notatnika.

- Już jestem!- krzyknął z wejścia mój przyjaciel. Miałam ochotę go zamordować. Wiedział jak ważne jest to zlecenie.

Wymierzyłam palcem w jego stronę podnosząc się z miejsca.

- Spóźniłeś się!- szłam szybko w jego stronę mordując go wzrokiem.
- Dosłownie za chwilę się tu pojawią! Tak samo mocno jak Cię kocham, bez wątpienia nienawidzę!- wykrzyknęłam wpadając na jego klatkę piersiową. 

- Nie chciałem! Przysięgam, tak bardzo przepraszam- jego usta ułożyły się w dzióbek po czym oplótł moje ciało. Najwidoczniej czuł, że może dojść do rękoczynów. 

- Przysięgam, nie daruję Ci tego- na mojej twarzy pojawił się złośliwy grymas. - Puść mnie w końcu Jake, nie uderzę Cię przecież przy ludziach- mój błysk w oku, chyba nie pozwalał mu w to wierzyć. 

- Boję się Ciebie- wyszeptał zaciskając palce na moich ramionach. 

Za nami dało się słyszeć otwierające drzwi. Odkręciłam szybko głowę spotykając się wzrokiem z rozbawionym spojrzeniem pani Miller. 

- Przeszkodziłam w czymś?- uśmiechnęła się nieznacznie, unosząc brew do góry. Odskoczyłam żwawo od blondyna zaprzeczając natychmiast. Kobieta wyglądała pięknie w czerwonej marynarce i dopasowanej spódnicy. Jej włosy były idealnie ułożone, a kapelusz na głowie dodawał elegancji. Wędrowałam wzrokiem za obszerny kapelusz kobiety, doszukując się za nim drugiej osoby, jednak nikogo tam nie było. 

- Och... mój syn się spóźni, a ja nie mam za wiele czasu- przyznała skruszonym głosem jakby czytając mi w myślach. Moje zęby wyszczerzyły się natychmiast na wzmiankę o spóźnieniu. To bardzo dobrze, zdecydowanie satysfakcjonuje mnie ta informacja.

W pomieszczeniu czułam zapach czekolady z kwiatowym akcentem. Woń roztaczała się przy pani Miller, na co mój towarzysz zaciągnął się i skrzywił delikatnie. Najwidoczniej dla niego zapach był zbyt intensywny.

- Dzień dobry, zapraszamy - wskazałam ruchem dłoni by weszła głębiej i kierowała się z nami do stolika. - Czekaliśmy właśnie na panią.- skierowałam wzrok na jej twarz dostrzegając zadowolony uśmiech.

Już po chwili wszyscy siedzieliśmy przy stole, do którego podeszła jedna z kelnerek, przyjmując zamówienie na same napoje.

Siedziałam skupiona na słowach pani Miller, wpatrywałam się w nią z podziwem. Była najmilszą osobą jaką dane było mi spotkać, a przynajmniej sprawiała takie wrażenie. Szeroki uśmiech pojawiał się za każdym razem na jej twarzy kiedy opowiadała o celach fundacji i chęci pomocy. Pragnęła zorganizować przyjęcie dobroczynne wraz z licytacją, z której wszystkie środki przeznaczone zostaną na fundację Avalon, z którą współpracuje od wielu lat. Żadne z nas nie odważyło się jej przerwać, mówiła o fundacji z ogromnym uczuciem. 

- Cóż... rozgadałam się- złapała za filiżankę z kawą, która prawdopodobnie zdążyła już wystygnąć. - Czy zastanawialiście się już gdzie mógłby odbyć się bal?-Skrzywiła się łagodnie po czym podniosła wzrok w oczekiwaniu. 

Lovely gentleman  ZAKOŃCZONAHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin