Blooming flowers

1K 105 206
                                    

a/n; wesołych Świąt!

życzę Wam wszystkiego najlepszego~

miłego czytania, mam nadzieję, że przez długość Was nie znudzi, a sam pomysł zaciekawi

zostawcie coś po sobie, dobrze?  napiszcie chociaż, jak minął Wam dzień, z kim spędziliście Wigilię, jakie prezenty dostaliście

ubierajcie się ciepło!

***

Nigdy wcześniej nie czuł takiego piekła psychicznego. Żaden ból fizyczny, którego doznał podczas treningów, upadku czy czegokolwiek innego nie mógł równać się temu, co doświadczał w tamtym momencie.

Gdy w sobotnie popołudnie dostał telefon od matki swojej najlepszej przyjaciółki, odebrał natychmiast, dziwiąc się lekko. To nie tak, że Eunlee nigdy nie zdarzało się użyć telefonu swojej rodzicielki, kiedy jej własny się rozładował.

Nie spodziewał się, że kiedykolwiek usłyszy to, co wtedy usłyszał.

Rzucił wszystko w ciągu sekundy. Nie obchodziło go, że wybiegł z domu bez kurtki, a tego dnia było chłodno. Nie obchodziło go nic. Nic, oprócz Eunlee.

Ledwo widział drogę. Łzy zakrywały mu pole widzenia. Tak cholernie się o nią bał. I nie mógł uwierzyć w to, co powiedziała mu matka dziewczyny.

Dotarcie do szpitala zajęło mu kwadrans. Piętnaście zbyt długich minut, podczas których jego najlepsza i jedyna przyjaciółka walczyła o każdy oddech.

Nie zdążył się z nią zobaczyć, zanim odeszła. Jej rodzice też nie zdążyli. Nikt nie zdążył. Było już za późno. Za późno na pożegnania, przeprosiny, złość i żale. Było za późno na cokolwiek.

Nienawidził siebie za to. Gdyby wiedział wcześniej...

Ale... co by wtedy zrobił? Co mógłby poradzić na to, że ona cierpiała? Nie dałby rady jej pomóc. Mógłby tylko pogorszyć sytuację.

Przecież to ty byłeś powodem tego wszystkiego.

Przez cały pogrzeb Eunlee płakał. Nawet nie próbował hamować łez. To bolało za bardzo. Zdecydowanie za bardzo. To nie był ból, który powinien czuć siedemnastolatek. Nie powinien był jej stracić. Ona powinna być tutaj, obok niego. Oddychać. Żyć.

Nie potrafił spojrzeć na trumnę. Dźwięk, który wydała w momencie uderzenia o beton pod ziemią sprawił, że zakrztusił się szlochem. Nie mógł uwierzyć, że ona tam jest. Leży, ubrana w żałobny strój, martwa.

Ponownie poszedł na cmentarz dopiero tydzień później. Dopiero wtedy był w stanie podnieść się z łóżka. Przez wcześniejsze dni płakał. Przestawał jedynie, gdy zasypiał. A robił to dopiero, kiedy nie potrafił już zmusić się do otwarcia przekrwionych i szczypiących od ilości wylanych łez oczu.

Mama Minho patrzyła na niego ze zmartwieniem, gdy wychodził z apartamentu. Wiedziała, że jej syn nie jadł dużo. Zaraz po śmierci Eunlee nie mógł nawet patrzeć na jedzenie. Zmizerniał. Był bledszy. Wyglądał jak posąg; zimny, bez uczuć, pusty w środku.

Nie chciał, żeby go podwoziła. Uparł się, że pójdzie na pieszo. Z jakiegoś powodu wolał, żeby chłodny, jesienny wiatr przecinał jego policzki niczym ostre gałęzie. Nie chciał ciepła, nie chciał tych spojrzeń przepełnionych współczuciem i żalem. Strata przyjaciółki sprawiła, że miał gdzieś swoje dobro.

Bo wraz z Eunlee z tego świata odeszła każda pozytywna rzecz, wszystko, czego potrzebowałem.

Trząsł się z zimna. Czuł, że drżące z nadmiaru emocji dłonie marzną, a kieszenie nie są w stanie zapewnić im chociaż odrobiny ciepła. Było dosyć wcześnie; nie sądził jednak, że wróci do domu przed zachodem słońca.

Blooming flowers ⋄ Lee Minho ✓Where stories live. Discover now