Przygody Bażanta

Trip

Czwartek. Wyszedłem z klubu we Wrocławiu. Ja, N i B (nie będę używał imion ob tak XD). Liczyłem na jakąś herbatkę u N jeśli wiecie co mam na myśli XD, ale B poszedł z nami. Kurwa mordo trochę wyobraźni. Dobra ale wracając. Rozeszliśmy się lecę na nocnego busa, ma przyjechać za parę minut. Doszedłem na przystanek sprawdzam jeszcze raz... odjazd za minutę. Kurwa pijany i zestresowany wsiadam do pierwszego który podjechał i zgadnijcie. Tak kurwa to był zły bus.... Zanim zorientowałem się wyjebało nie na koniec niczego... dosłownie. 3 stacje benzynowe, jakiś Mc i salon samochodowy. Wbijam do 1 stacji i pytam się gdzie mnie kurwa wyjebało. Oczywiście nie dosłownie... Dobra ogarniam gdzie jestem, sprawdzam busa, jest za jakieś 16 minut.... siedzę na stacji, a tak marginesem pozdrawiam sprzedawcę miał na lewej ręce tatuaż z Harrego (symbol insygni śmierci), jak to jakimś cudem czytasz to wiszę ci browara XD. Kupiłem se fajki bi kończyły mi się i głupio mi było tak siedzieć tak. Ale wracając... Wyszedłem i poszedłem na przystanek, patrze jedzie bus, ale kurwa zatrzymuje się nie na tym przystanku. Biegnę macham rękami jak jakiś pojeb ale chuj mi spierdolił. Dobra chuj następny za jakieś 40 minut. Idę na kolejną stację,bo głupio mi było wrócić na tamtą. Siedzę grzeję się i wychodzę. Wsiadłem, było chwilę po 3 w nocy. Miałem wysiąść na dworcu, od dworca w razie w dojdę z buta do akademika, ale oczywiście nie mogło być tak pięknie. Zasłem (tak zasłem, a nie zasnąłem XD), Budzi mnie jakiś typo i mówi że to ostatni przystanek, wychodzę patrzę. Kurwa! Lotnisko! Szybki ogar kilka pytań po ludziach i już wiem jak wrócić. Znowu autobus.... Ehhh ale dobra karuzela spierdolenia już hamuje. Wsiadam grzecznie dojeżdżam na dworzec główny tera jeszcze tramwaj. Moja ukochana 2 <3. Dojadę nią wszędzie: na uniwerek, na dworzec, do akademika. Wreszcie jadę i kojarzę okolicę. Wróciłem o kurwa 6. Jak ja się cieszyłem że chemie mam na 12. Boże nigdy więcej autobusem, może inaczej nigdy samemu( ͡° ͜ʖ ͡°)