MEDIA: Ava Max - Sweet but psycho.
> DAJCIE ZNAĆ, JEŚLI CZYTACIE, ŁADNIE PROSZĘ 💓 --->
***
Heather unikała Luke'a już od jakichś dwóch dni, a przynajmniej tak ciągle mi powtarzała. W rzeczywistości wyglądało to jednak trochę inaczej. Prawdopodobnie nie do końca kontrolowała swoje odruchy, bo jej spojrzenie ciągle uciekało w jego stronę, sylwetka zresztą też. Przypadkiem poprawiała swój sweter czy bluzę oraz wygładzała dłonią włosy akurat wtedy, kiedy on przechodził obok. Ale oczywiście to tylko zwyczajny zbieg okoliczności, prawda? W jego przypadku wcale nie było inaczej. Patrzył na nią. Ciągle. Nie wyglądał na chłopaka, który przejmowałby się takimi rzeczami jak na przykład tamta kłótnia na odsiadywaniu kary, ale może jednak nieco go to poruszyło. Miałam wrażenie, że w jego spojrzeniu widziałam coś w rodzaju skruchy i żalu, ale jakoś nie byłam tego do końca pewna, więc nic nie wspominałam o tym Levine. Jeszcze narobiłaby sobie niepotrzebnej nadziei, a to w jej przypadku nie było wskazane.
Williama na korytarzach mijałam sporadycznie. Zazwyczaj w towarzystwie drużyny lub po prostu grupki kolegów. Miałam ochotę znowu się uśmiechnąć z nadzieją, że on, tak jak ostatnio, zrobi to samo. Jednak miałam w sobie jakąś wewnętrzną blokadę, która mi to uniemożliwiała. Pewnie po tym ostatnim histerycznym ataku śmiechu Heather, przez który wyszłam na totalną idiotkę. No cóż, no.
Był piątek, przed nami pierwszy weekend w tym roku. Szczerze mówiąc już odzwyczaiłam się od odpoczynku jedynie przez dwa dni w tygodniu. Wydawało mi się to nawet nieco niemożliwe.
- Mam świetny pomysł, Kim - odezwała się wesoło brunetka, kiedy zamykałam swoją szafkę. Byłyśmy już po lekcjach i jedyne o czym wtedy marzyłam to powrót do domu i położenie się w cieplutkim łóżeczku. Po minie Heather wywnioskowałam jednak, że chciała mi te plany popsuć.
- Powinnam się bać? - spytałam, zarzucając plecak na prawe ramię.
- Zależy czy masz koszmary po oglądaniu nagich torsów umięśnionych przystojniaków. - Zachichotała, po czym spojrzała na mnie z nadzieją. Załapałam aluzję. Chciała iść na ich trening. A już myślałam, że podczas tych dwóch, "cichych" dni ten pomysł uleciał jej z głowy. Myliłam się, niestety. Levine nadal ciągnęło do Fortmana. Co w nim było takiego świetnego, to ja nie wiem. - To co, zgadzasz się?
- Dobra, ale tylko na chwilkę, okej? Jestem naprawdę wykończona po tym pierwszym tygodniu.
- Nie ma sprawy, słonko. Za godzinę będziesz już chrapać pod kołderką - odparła rozpromieniona, ciągnąc mnie za rękę w kierunku boiska. Przewróciłam oczami i westchnęłam ciężko. Modliłam się w duchu, żeby Will był na treningu i żebym miała co oglądać, bo widok Fortmana i wysłuchiwanie komentarzy Heather w stylu "jaki on uroczy" było naprawdę trudno znieść. Przynajmniej mnie.
Zasiedliśmy pośrodku trybunów i z uwagą obserwowaliśmy zbierających się zawodników. Luke'a i Victora dało się zauważyć od razu. Nie trzeba się było nawet zbytnio przyglądać. Dumny szatyn z uniesioną głową i naburmuszony blondyn z opuszczoną głową. Chcąc nie chcąc, wyróżniali się z tłumu. Willa niestety nigdzie nie zauważyłam.
- Uwielbiam te ich niebiesko-żółte koszulki. I nie chodzi mi tu o te kolory, ale o sposób w jaki są zaprojektowane. W sumie to nawet ten niedźwiedź aż tak nie rzuca się w oczy. - Przytaknęłam jej, z uwagą przyglądając się ich strojom. Niedźwiedź był symbolem Folley High od niepamiętnych czasów. Według szkolnej kroniki symbolizował siłę, odwagę oraz wytrwałość. Był z drużyną podczas ich zwycięstw, ale także podczas ich porażek. Mi tam to zwierzę wcale nie przeszkadzało. Mocno jednak współczułam Chadowi, który musiał przyodziewać śmierdzący, przepocony kostium na każdy mecz. Nie miałam pojęcia, dlaczego w ogóle się na to zgodził. Może ktoś go przekupił?
CZYTASZ
Pokochać Liceum [ZAKOŃCZONE]
Teen FictionKim i Heather to dwie licealistki, które nie do końca odnajdują się w swoim życiu uczuciowym. Każdy chłopak pojawiający się w ich życiu zwiastuje niekończące się problemy, porządną dawkę adrenaliny, a czasem nawet i łzy. Jak sobie poradzą w ostatnie...