Rozdział 13 Podziemia

6.2K 297 38
                                    


Musiałam odłożyć swój plan na kilka dni, ale myślę, że w końcu nadszedł czas na jego realizację. Nash z Devon'em zostali przez kogoś wezwani i opuścili dom przed zachodem. Cameron od rana siedzi zamknięty w swoim pokoju. Natomiast Evan'a oraz Kyle'a nie widziałam od południa. Jak na razie wszystko jest na moją korzyść. Zatem pora zejść do podziemi i odkryć tajemnicę zardzewiałej kraty. Czy będą tego żałować? Ciężko powiedzieć, lecz pewne jest, że już dawno powinien ktoś się zainteresować tym miejscem.

Rozumiem, że chłopakom łatwiej udawać nieświadomych oraz nie mieszać się w te sprawy, ale nigdy nie wiadomo jakby się to skończyło. 

Niezauważoną wymknęłam się z domu. Przez różane ogrody dotarłam się na tył budynku, gdzie w ziemi znajdowała się zamknięta klapa. Z trudem podniosłam ciężkie wejście dzięki, któremu dostałam się do piwnic. 

Zapach wilgoci oraz stęchlizny natychmiast zaatakował moje nozdrza. Jednakże nie zniechęciło mnie to. Dzielnie kroczyłam naprzód pokonując coraz to większe kałuże. Ostatnio dość mocno padało przez dwa dni, a więc podziemia zostały lekko zalane, ale wciąż dało się przejść.

Zanim spróbowałam otworzyć kratę przystanęłam na chwilę, aby wsłuchać się w otaczającą mnie ciszę. Chciałam mieć pewność, że gdy wejdę do drugiej części pomieszczenia nic, ani nikt mnie nie zaskoczy. 

Stałam w bezruchu wstrzymując oddech oraz wytężając swój słuch. Stałam tak może z dwie minuty. Kiedy miałam jako taką pewność zrobiłam krok na przód. Położyłam dłoń na ciemnej, zardzewiałej kracie, po czym wzięłam głęboki wdech i wydech zanim popchnęłam ją do przodu. Myślałam, że to miejsce będzie bardziej zabezpieczone skoro wszyscy tak się obawiają, aby nikt obcy nie zobaczył tego co jest tam ukryte. Lecz o dziwo krata nie była nawet zamknięta. 

Pewna siebie zrobiłam jeden duży krok. Teraz byłam już po drugiej stronie. Stronie zakazanej przed, którą wszyscy mnie ostrzegali. Co kryje się w mroku pomieszczenia, że nikt nie chcę o tym głośno mówić?

Ledwo zamknęłam za sobą kratę, a do mojego nosa dotarła metaliczna woń. Początkowo myślałam, że to nic takiego. W końcu znajduję się tutaj dość sporo metalowych rzeczy, a podziemia są lekko zalane, a więc to tłumaczy ten zapach. Lecz byłam w błędzie. Źródło zapachu pochodziło zupełnie od czego inne, a może raczej powinnam powiedzieć kogo innego.

Idąc prosto ciemnym korytarzem mijałam coraz to więcej pozamykanych mosiężnych drzwi z zakratowanymi w nich małymi okienkami. Zajrzałam do jednego z pomieszczeń, ale było puste. Natomiast woń coraz bardziej się nasilała. Im głębiej się zapuszczam tym intensywniej czułam podejrzany zapach. 

Kolejne pokoje, a może raczej malutkie cele jak poprzednie również były puste. Zastanowiło mnie, dlaczego pod domem znajdują się swego rodzaju lochy, ponieważ inaczej tego miejsca nie da się określić. 

Zrobiłam jeszcze kilka kroków w przód, po czym nagle zamarłam. Z końca korytarza dochodziły jakieś dźwięki. Już bałam się, że zaraz mnie ktoś przyłapie i będzie po mnie. Gdyż choćbym chciała się schować nie było gdzie. Długi, prosty korytarz, a kryjówek zero. Mogłabym starać się uciekać do wyjścia, lecz zanim bym tam dobiegła już dawno zostałabym złapana. Dlatego zatrzymałam się na środku wpatrując się przed siebie i wyczekując jak zaraz z ciemności wyłoni się jakaś postać, a następnie zatrzyma przede mną.

Jednakże ku mojemu zdziwieniu nic takiego się nie wydarzyły. Być może postąpiłam nierozsądnie w tym momencie, ale ruszyłam w kierunku dochodzących z oddali odgłosów. Bałam się, ale nie pozwoliłam, aby strach mnie sparaliżował. Zaszłam już na tyle daleko, że wycofanie się teraz nic by mi nie dało. 

Dotarłam do końca korytarza. Zajrzałam najpierw przez okienko w drzwiach po lewej stronie. Pomieszczenia stało puste, więc dźwięki musiały dochodzić z drzwi po prawej stronie. Przyznam, że w tym momencie dostałam trochę delikatnego cykora, ale twardo szłam naprzód. Wpierw prowizorycznie zajrzałam przez kraty jakby to miało mi w czymś pomóc. 

Odruchowo odskoczyłam od drzwi, gdy ujrzałam co się za nimi znajduję. Obawiam się, że na dość długo zapamiętam sobie ten widok. Wszystkiego bym się spodziewała, ale nie tego.

Moja cała odwaga właśnie zniknęła. Przez chwilę nawet przeszła mi przez głowę myśl o wycofaniu się, ale to chyba nie było by właściwym, a przynajmniej nie w tym momencie. Nie mówię, że postąpiłam dobrze, ponieważ było to raczej lekkomyślne zachowanie z mojej strony. 

Złapałam za kołatkę, po czym pociągnęłam drzwi do siebie. Ominęłam kałużę krwi, która znajdowała się tuż przy wejściu. 

Byłam sama w podziemiach, a dokładniej w miejscu, którego nigdy nie powinnam widzieć. Gdy coś mi się stanie nikt nie będzie wiedział, gdzie mnie szukać. Mogę tutaj zginąć, gdyż ratunek nigdy nie nadejdzie. W dodatku stałam właśnie pośrodku ciasnego, brudnego, zakrwawionego pomieszczenia. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny oraz metalicznej woni, której źródło właśnie znalazłam. A jakby tego było mało byłam mierzona wrogim spojrzeniem przez posiadacza mieniących się kolorem szkarłatu tęczówek.


KsiążętaWhere stories live. Discover now