Część I

73 0 0
                                    

Siedzę z kubkiem gorącej kawy z mlekiem przed kominkiem. Oddycham głęboko i walczę z zamykającymi się powiekami. Panuje błoga cisza. Antek już śpi a Jacek pojechał odwieźć rodziców. Zanurzam się głębiej w fotelu, palcami oplatam kubek i odwracam twarz w kierunku ognia. Od zawsze najlepiej myślało mi się wtedy, kiedy wpatrywałam się w płomienie.

Żywa choinka pachnie intensywnie, wymieszane zapachy potraw wigilijnych unoszą się jeszcze w powietrzu, a przyciemnione światła idealnie tworzą świąteczny klimat. Jestem wykończona. Stopy bolą mnie po całym dniu krzątaniny a i kręgosłup zaczyna się powoli odzywać.

„Drugie wspólne święta" - pomyślałam. Już dwa lata udaje mi się przesypiać własne życie. Radości dodaje mi tylko Antek. Urodził się jako wcześniak - w siódmym miesiącu. Od tamtej pory obchodzimy się z nim jak ze szklaną, drogocenną bombką. Jacek też nie szczędzi dla niego pieniędzy, zasypując go prezentami. Nie mam mu tego za złe, choć może powinnam trochę zaprotestować.. Pracując za granicą nie ma tyle czasu, żeby móc mu go wystarczająco poświecić. Kocha go całym sercem i w taki sposób chce zrekompensować mu czas. Może to bestialskie z mojej strony, ale tak naprawdę przyjmuję z ulgą każdy jego wyjazd. I mam z tego powodu straszne wyrzuty sumienia.

Tak swoja drogą, jestem wzorową panią domu. Sprzątam, gotuję, korzystam nawet z urlopu wychowawczego choć taka długa nieobecność w pracy gdy jest się prawnikiem jest dosyć ryzykowna. Trochę się tym martwię, ale staram się o tym za dużo nie myśleć. Jacek powtarza, że jeśli tylko chcę mogę wrócić do pracy, bo „stać nas nawet na dwie niańki", ale chyba czuje się bezpieczniej jak siedzę w domu. W każdym razie żyję w przeświadczeniu, że odebrałam Antkowi ojca i nie chcę, żeby nie miał też matki.

Podnoszę się z fotela i przechodzę do pokoju Antka. Uchylam lekko drzwi i zaglądam do środka. Cały pokój skąpany jest w niebieskiej poświacie. Młody uparł się na „niebieśkie" światełka na swojej mini-choince i świecił je już od początku grudnia, nie dając sobie wytłumaczyć, że jeszcze nie jest na nie czas. Uśmiecham się na widok jego śpiącej twarzyczki z otwartą buzią. Wycofuję się na palcach nie chcąc go obudzić i ruszam do swojego miejsca przy kominku.

Na korytarzu urządziliśmy sobie wystawę zdjęć. To znaczy bardziej to był pomysł Jacka. Wiedział, że uwielbiam robić zdjęcia, wywoływać je i przechowywać w wielkich pudełkach, żeby każdy mógł je rozrzucać w dowolny sposób. Galerią chciał mi zrobić przyjemność. Skończyło się na tym, że wybrałam kilka zdjęć rodziny i najbliższych znajomych i po długim przypominaniu mi, że jeszcze są wolne miejsca, Jacek się wkurzył i dokończył wybierania za mnie. Mijam zdjęcia moich przyjaciół z rodzinnej miejscowości, podstawówki, liceum i studiów. Mijam też zdjęcie Darii - mojej koleżanki z pracy, która poznała mnie ze swoją paczką znajomych, w której był też Jacek. „Daria" - wzdycham - „sprawczyni całego zamieszania". Na całej ścianie brakuje zdjęcia tylko jednej osoby. I choć nigdy nie rozmawialiśmy na ten temat, to ta niewypowiedziana na głos historia będzie nam towarzyszyć do końca życia. Resztę zdjęć omijam i przyśpieszam kroku. Moje obcasy stukają na błyszczącej drewnianej podłodze. Zsuwam buty i ciskam je pod ścianę. Ich czerwona podeszwa odbija się w podłodze. Mam ochotę ją zerwać, spalić i słuchać jak trzaska. Zaczynam się nakręcać i czuję jak formuje mi się gula w gardle. Opieram się o skórzany fotel w naszym ogromnym salonie i staram się wyrównać oddech, żeby nie dopuścić do kolejnego ataku paniki. Miałam ich już tyle, że zaczynam się poważnie zastanawiać nad zwiększeniem dawki leków u mojego psychiatry. O psychiatrze Jacek nie ma zielonego pojęcia. Gdyby nie fakt, że moim psychiatra jest moja koleżanka z liceum, to pewnie nie odważyłabym się nigdzie pójść. Siostra Jacka pracuje w szpitalu i cały czas zastanawiałabym się, czy już zajrzała do mojej kartoteki czy jeszcze nie. Zaciskam powieki nie pozwalając wypłynąć łzom, wbijam paznokcie w oparcie fotela. Powoli się uspokajam. Nie mogę dopuścić, żeby Jacek zobaczył mnie w tym stanie. Udaję tak doskonale, że nie wybaczyłabym sobie chwili słabości.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 22, 2018 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Świąteczne prezentyWhere stories live. Discover now