Gitara.

40 6 3
                                    

Struna odskoczyła z trzaskiem, a brązowowłosy chłopak prawie wypuścił intrument z rąk. Nie spodziewał się, że struny starej gitary są aż tak zniszczone, żeby pęknąć znienacka. Westchnął i odłożył drewniany instrument. Odziedziczył go po ojcu, który grał na niej, kiedy był młody. Była zniszczona, obdrapana i w niektórych miejscach farba odpadła, ale miała swój oryginalny klimat. Niestety teraz musiał wybrać się do sklepu muzycznego po nowe struny, jeśli chciał grać. Niedługo miał zostać wolontariuszem i akompaniować przy lekcji śpiewu. Oprócz niego ośrodek, gdzie miał to robić, posiadał także pianistę, jednak chceli urozmaicić swój repertuar. Pracownicy wręczyli mu już teksty wszystkich piosenek, które w najbliższym czasie chcieli wykorzystać na zajęciach śpiewu dla niewidomych. Była ich ponad setka i brunet zastanawiał się, czy ci biedni ludzie naprawdę będą musieli to wszystko śpiewać.
Siedział jeszcze chwilę, wpatrując się w porozrzucane po podłodze oraz łóżku kartki, aż w końcu zdecydował, że nie ma nic ciekawszego do roboty, niż wybranie się do miasta. Była sobota, więc jego mama nie powinna mieć nic przeciwko. Jego młodsza siostra była u koleżanki, także opiekę nad nią też miał z głowy.
Zsunął się z mebla, stopami w skarpetkach dotykając paneli, którymi wyłożona była podłoga w jego pokoju. Wstał, poprawiając bluzę i ruszył do wyjścia. Kiedy tylko otworzył drzwi swojego pokoju, usłyszał swoją mamę trzaskającą talerzami. Układała je na półkach, mamrocząc coś pod nosem. Zdecydowanie nie był to tekst piosenki. Jego mama raczej nie nuciła. Wolała układać wiązki przekleństw na swoje szefostwo.

- Pękła mi struna w gitarze. Mogę jechać, kupić nowe? - stanął przy kanapie, opierając się na niej. To pytanie miało na celu uzyskanie środków na potrzebną mu rzecz, a nie pozwolenia.

- Tak, jasne. Masz jakieś pieniądze? Ile to będzie kosztować? - nie odwróciła się do niego, zbyt zajęta kolorystycznym układaniem półmisków.

- Pewnie gdzieś około stówy, której nie mam. - powiedział, zgodnie z prawdą. Był koniec miesiąca, jego kieszonkowe zdążyło już wyparować.

- Weź sobie z mojej torebki. Reszta ma do mnie wrócić. - tym razem już na niego spojrzała. Jej wzrok był taki, jak zwykle - stalowe tęczówki patrzące spod okularów w cienkiej oprawce nie zdradzały żadnych uczuć.

- Wróci. Dzięki. - uśmiechnął się do niej, na co ona tylko pokręciła głową, odwzajemniając gest. Kochała swojego syna, nawet jeśli wydawała się bezuczuciowa. Nie spędzali ze sobą dużo czasu, gdyż każde z nich miało dużo własnych interesów, jednak w każdy weekend starali się choćby obejrzeć razem jakiś film.

Chłopak wyciągnął z jej portfela banknot o odpowiedniej sumie, schował go z powrotem do torebki kobiety, po czym zaczął zakładać kurtkę. Było całkiem ciepło, jak na koniec Listopada, ale wiedział, że rodzicielka nie byłaby zadowolona, gdyby poszedł w samej bluzie. Potem założył jeszcze buty, chwilę męcząc się ze sznurówkami, próbując równo je zawiązać.

- Wróć przed obiadem, Adaś. - dodała kobieta, jeszcze zanim zamknęły się za nim drzwi. Potem wróciła do przerwanej czynności. Jej myśli nadal krążyły wokół jej pociechy. Chłopak przypominał jej jego ojca, który pracował za granicą. Przyjeżdżał najczęściej, jak tylko mógł, ale mimo wszystko za nim tęskniła. Często wspominała ich młodość, kiedy prawie cały czas spędzali razem. Nawet kiedy urodził im się syn, byli nierozłączni. Dopiero gdy Piotr dostał ofertę pracy w Niemczech, wszystko się zmieniło. Nadal była szczęśliwa, ale na jej dotychczas jasne życie padł cień.


Na jego szczęście, nie musiał długo czekać na autobus. Przed wyjściem nie sprawdził, czy jakikolwiek miał, więc to był prawdziwy fart. Chciał szybko dostać się do miasta, szybko kupić struny i szybko wrócić do domu. Nie miał dzisiaj ochoty na włóczenie się. Dodatkowo nie chciał spotkać swoich znajomych. Miał kilka takich, na których mu zależało, ale oni mieszkali trochę dalej. Reszta, ta, która zamieszkiwała jego miasto, była po prostu pusta i nudna. Spotykał się z nimi, kiedy nie miał innego wyboru. A dzisiaj miał wybór - oni albo łóżko i gorąca czekolada. No i te nieszczęsne struny.

Na miejsce dojechał równie szybko, jak złapał autobus. Nie było dzisiaj korków, za co był niezmiernie wdzięczny niebiosom. Niestety, jego szczęście skończyło się w sklepie muzycznym, gdyż musiał przeczekać sporą kolejkę. Były w niej jakieś typowe nastolatki, kupujące najtańsze, okropnie brzmiące ukulele, żeby pochwalić się nim na instagramie, pan wybierający pianino dla wnuczk (wiedział, bo mężczyzna narawdę dużo mówił) i i kilka mniej istotnych osób, które kupowały drobne rzeczy potrzebne im do gry.

"Dzień jak co dzień w sklepie muzycznym" pomyślał, czekając, aż ostatnia osoba przed nim zapłaci. Struny w końcu kosztowały go mniej, niż planował, więc jego mama powinna być zadowolona, że nie zmarnował wszystkich pieniędzy, które mu dała. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie kupić sobie kawy w pobliskiej kawiarni, żeby nie czuła się zbyt dobrze, ale w końcu zrezygnował i, po zakupieniu strun, od razu ruszył na dworzec.

Tym razem musiał dłużej czekać na autobus. Siedział więc na ławce wewnątrz budynku, przeglądając coś na telefonie. Jego uwagę od ekranu urządzenia odwróciło miarowe stukanie o płytki, którymi wyłożono podłogę dworca. Był to chłopak, na pewno niższy od niego, z białą laską w dłoni. Chodził trochę dziwnie i odrobinę się garbił. Wyglądał na speszonego, ponieważ jego jasna twarz pokryta piegami była lekko zarumieniona. Zwracał na siebie uwagę ludzi. Ktoś podszedł do niego i spytał, czy nie potrzebuje pomocy. Adam nie usłyszał, co odpowiedział. Wpatrywał się w jego jasne, lekko pokręcone włosy. Chciał zobaczyć, jaki ma kolor oczu, jednak chłopak odwrócił się do niego tyłem, prowadzony przez jakąś panią.
Adam na powrót stracił zainteresowanie otoczeniem, kiedy wyszli za szklane drzwi dworca.


- Wróciłem. I nie wydałem całego hajsu. - drzwi trzasnęły za nim. Uniósł w górę rękę, w której trzymał struny jakby w zwycięskim geście. Jego mama, która dawno temu skończyła układanie naczyń, siedziała teraz na kanapie, uśmiechając się do niego. Wyciągnęła rękę, sugestywnie poruszając palcami. Adam posłusznie położył resztę pieniędzy na jej dłoni.

- Myślałam, że dłużej ci zejdzie. - powiedziała, kiedy chłopak opadł na kanapę obok niej.

- Nie chciało mi się włóczyć i na szczęście nikogo nie spotkałem, więc wróciłem najszybciej, jak mogłem.

- Chcesz już jeść obiad? Miałam go zrobić dopiero za godzinę albo dwie, ale skoro już jesteś...

- Chcę. Gitarę nastroję potem. - przytulił kobietę, zanim zdążyła wstać, a ta rozczochrała mu włosy. Dźgnęła go w bok, żeby ją puścił, co podziałało, bo chłopak od razu zasłonił zaatakowane miejsce rękami, śmiejąc się.

- Już się robi, proszę pana. - obeszła kanapę, wracając do kuchni, która była połączona z salonem, więc Adam nadal mógł ją obserwować - Ach, prawie zapomniałam. Tata dzwonił. Będzie na święta. - nie patrzyła na niego, mówiąc to, ale on wiedział, że się uśmiecha, a może nawet płacze. Wiedział, jak bardzo cierpiała, będąc oddzieloną od niego. Sam również tęsknił za ojcem. Wolałby, żeby był koło niego codziennie, a nie tylko raz na jakiś czas. Uśmiechnął się jednak szeroko. Zapowiadały się wspaniałe święta.


Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Dear Heaven | bxbWhere stories live. Discover now