🍃3🍃

232 21 12
                                    

Wybudzenie się ze snu zajęło Nosace trochę czasu. Lekarz musiał mu podać więcej środku nasennego, niż było zapewne potrzebne. Lecz to teraz nie ma znaczenia.

Najważniejsze, że podobno plan się udał i za chwilę ma się ukazać jego efekt. Szybko? Zdecydowanie. W końcu Ci Amerykańczycy są profesjonalistami. Zbyt długi czas oczekiwania nie był podobno w ich stylu. Lepiej dla Yuumy, jak i całej Inazumy Japan.

Gdy nasz różowowłosy bohater obudził się to spostrzegł, że jest w jednej z pustych sal. Chłopak nie odczuwał bólu ani nic podobnego. Tylko zwykłą, lekką senność. Nie chciało mu się nic robić. Tylko leżeć. Nawet przez całą wieczność.

Po kilku minutach bezczynności Yuumie przypomniało się o telefonie, który wcześniej został wyłączony. Czy owy umierający pacjent zamierzał odczytywać niewidziane wiadomości? Nie. Nie widział w tym sensu. Chciał przekazać ten obowiązek innej osobie.

Patrząc na upływający pośpiesznie czas Nosaka zastanowił się przez chwilę; czemu to aż tyle zajmuje?
Przecież chłopak też chce zobaczyć swoje dzieło. Nim odejdzie na drugą stronę. Czy Bóg nie może podarować mu tej ostatniej radości? Chwili wytchnienia? Ma tu czekać do przeklętej, nadchodzącej nieustannie śmierci? Okropieństwo.

***

Co za szczęście. W chwili, gdy Yuuma miał ponownie pójść spać, do jego pokoju wszedł lekkim, niezbyt ustabilizowanym i prostym krokiem ON. Ostatnie dzieło Nosaki. Jego przysługa dla oczekującej pełnego blasku powrotu różowowłosego do drużyny.

− Witaj − odezwał się nowoprzybyły. Wyglądał zupełnie jak jego pierwowzór - Nosaka. Różowe, odstające chaotycznie włosy, mętne, bez jakiegokolwiek życia spojrzenie i wątła postura. Jedyną różnicą między tą dwójką było to, że gość był już ubrany na wyjście i powrót do Japonii, podczas gdy pacjent szpitala miał na sobie zwykły, jednokolorowy strój. Taki, jaki dostawał każdy nowy chory zawitający w progi tegoż budynku.

− Witaj − odparł tym samym tonem Yuuma, lekko zaskoczony dokładnością, z jaką odwozorowano jego wygląd. Nie było mowy, by ktoś rozpoznał w nowym Nosace kogoś innego od pierwowzoru. I o to właśnie chodziło w tym całym przedsięwzięciu. By klon przejął jego osobowość i dane osobowe, poszedł do Inazumy Japan i zaczął się cieszyć pełnią życia. Pocieszał członków drużyny, zajmował się całkowicie wręcz zależnym od Yuumy Nishikage i strzelał gole w meczach.

Czy to wszystko było takie potrzebne? Niby nie, ale Nosaka nie mógł sobie wyobrazić tego momentu, gdy drużyna dowiaduje się jakimś cudem o zgonie kolegi, załamuje się i zaczyna przegrywać. Cały kraj jest zawiedziony niekompetencją zawodników i zaczyna ich szykanować. Zapewne brzmiało to strasznie pesymistycznie, ale tylko taki scenariusz przychodził Nosace do głowy. Smutek, żal, rozgoryczenie.

Nasz umierający przyjaciel chciał tylko uczynić coś dobrego, przydatnego. I dlatego zdecydował się na ten szalony plan. Przynajmniej się udało. Teraz następca Yuumy stał przed nim w pełnej krasie i wyglądał na stabilnego. Pozostawało mu wyjaśnić to i owo, a potem w spokoju odejść, będąc szczęśliwym. Bo nikt nie będzie po różowowłosym chłopakiem płakał. Dostaną nowego, idealnego kolegę. Wszyscy będą zadowoleni.

Powrót NosakiWhere stories live. Discover now