2. Uciekinier

260 21 2
                                    

Dipper's POV:

Byłem w Sali treningowej. Ćwiczyłem z gwiazdkami do rzucania – najnowszy prezent od Billa. Cisnąłem trzema naraz, każda trafiła innego manekina prosto w głowę.

Wtedy do pokoju wszedł 8 Ball i podszedł do mnie.

"Szef chce się z tobą widzieć." Oznajmił.

"Zaraz przyjdę." Odpowiedziałem.

"Dobrze wiesz, że Bill nie należy do najcierpliwszych, człowieku." Słowo 'człowiek' wymówił z pogardą w głosie.

Jednym płynnym ruchem wyciągnąłem miecz i przytknąłem mu go do gardła. "Mówiłeś coś?"

"N-nic." Wystękał.

"Tak też myślałem." Odparłem.

Bez pośpiechu schowałem miecz i zebrałem gwiazdki, po czym ruszyłem do Głównej Sali.

Idąc długim korytarzem rozmyślałem nad tym co się stało do tego momentu. Weirdmageddon trwał od pięciu lat. Wciąż jednak nie przekroczył granicy miasta. Cały ten czas Bill torturował wujka Forda w lochach Fearamidy, próbując wyciągnąć z niego równanie, które usunie tą barierę wokół miasta – bezskutecznie. Muszę to przyznać Fordowi, jest twardy. Od pięciu lat też nie widziałem Mabel, ani żadnego z moich przyjaciół, nie wiedziałem nawet czy wciąż jeszcze żyją. Co się tyczy mnie, to ciągle trenowałem lub walczyłem na arenie. Czasami Bill wysyłał mnie na misje w terenie, nie dlatego, że faktycznie czegoś potrzebował, wszystko było częścią szkolenia. Po całej tej katordze, nikt nie mógł się ze mną równać w walce.

W końcu dotarłem do Głównej Sali. Bill siedział na tym swoim durnym tronie.

"Ach, Pine Tree, jesteś." Przemówił do mnie.

"Chciałeś się ze mną widzieć. O co chodzi?" Zapytałem.

"Od razu do rzeczy. Zwolnij trochę, dzieciaku. Napijesz się czegoś?" Wykonał gest ręką, a w powietrzu pojawiła się taca z porcelanową zastawą.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na niego z powagą. Nie byłem w nastroju do żartów.

"Rany, i to o mnie mówią, że jestem drażliwy." Skomentował. "Dobra, jak chcesz." Powtórzył gest i taca zniknęła. "Przejdźmy do rzeczy. Fordsy uciekł z więzienia."

"Wujek Ford uciekł? Jak do tego mogło dojść?" Zapytałem drwiąco, z lekkim uśmieszkiem na twarzy.

Bill zmarszczył brew i spojrzał z ukosa na przerażonego Keyhole'a. "Nie przejmuj się tym. Odpowiedzialny za to kretyn zostanie ukarany." Keyhole głośno przełknął ślinę. Bill znów spojrzał na mnie. "Twoim zadaniem jest wytropić Sixera i sprowadzić go z powrotem."

"Robi się." Kiwnąłem głową.

"Powodzenia, dzieciaku." Powiedział, gdy już odchodziłem.

____________________________________________________________

Trop wiodący od Fearamidy kończył się przy zabudowaniach. Nic dziwnego, na asfalcie nie zostają odciski butów. Szedłem dalej ulicą, ale nim wszedłem głębiej w miasto coś na skraju lasu przykuło moją uwagę. Podszedłem tam. Jedna z gałęzi była ułamana, ktoś tędy przechodził. Na pobliskim krzaku wisiał strzępek beżowej tkaniny, mogła pochodzić z płaszcza wujka Forda. Po co kierował się do miasta, skoro potem znów skręcił w dzicz? To nie miało sensu. Mimo wszystko zdecydowałem się iść dalej w tę stronę.

Ford był sprytny, wiedziałem, że muszę mieć się na baczności. Na pewno zastawił jakąś pułapkę albo coś w tym stylu. W czasie marszu dostrzegłem coś nisko nad ziemią. Między dwoma drzewami była rozwieszona linka. O mały włos w nią nie wszedłem. Odsunąłem się i delikatnie ją przeciąłem końcówką miecza. Z listowia za nią wystrzeliła ku górze sieć. Mało brakowało.

Idąc dalej przez las dojrzałem niewyraźne światło w oddali. Gdy podszedłem okazał się to być blask ogniska, przy którym odpoczywał Ford. Zerwał się na równe nogi, gdy mnie spostrzegł. Przez chwilę patrzeliśmy na siebie w napięciu.

"Nie spodziewałem się, że to ciebie Bill wyśle za mną." Oznajmił.

"Ale to właśnie zrobił." Odparłem. "Swoją drogą, pułapka z sieci? Naprawdę myślałeś, że to zadziała?"

"Warto było spróbować." Odpowiedział.

"Nieważne. Pora wracać." Powiedziałem.

Przez chwilę wpatrywał się we mnie surowym wzrokiem. "Naprawdę zamierzasz to zrobić? Dostarczysz własnego wujka z powrotem do jego oprawcy?"

"Nie ma sensu dłużej walczyć. Przegraliśmy Ford!" Prawie krzyczałem. "Twój kwantowy destabilizator miał jeden strzał. Jak teraz zamierzasz powstrzymać Billa, zodiakiem? Nawet jeśli przepowiednia nie jest tylko stekiem bzdur, to minęło pięć lat! Połowa potrzebnych osób prawdopodobnie już nie żyje, jak nie więcej, a muszą być obecni wszyscy, co do jednego."

"Nie poddam się, nieważne co! I nigdzie z tobą nie idę!" Odparł stanowczo.

"Tak? A jak mnie powstrzymasz? Siecią? Dołem z zaostrzonymi palami?" Zadrwiłem.

"Po drodze tutaj, zahaczyłem o porzucony sklep z elektroniką." Po wypowiedzeniu tych słów sięgnął do kieszeni płaszcza i rzucił we mnie kilkoma metalowymi kulkami. W odpowiedzi wypuściłem gwiazdki. Gdy zderzyły się w powietrzu, sfery wybuchły.

Ford rzucił się do ucieczki. Szybko go dogoniłem i przyparłem do ziemi.

"Co Bill ci zrobił?!" Krzyczał zdesperowany. "Dipper, którego znałem nigdy nie zdradziłby swojej rodziny!"

"Ten Dipper umarł dawno temu." Odparłem chłodno.

____________________________________________________________

Odeskortowałem Forda z powrotem do Fearamidy. Stanęliśmy przed obliczem Billa.

"Świetna robota, Pine Tree! Wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć." Powiedział, po czym zwrócił się do Forda. "Co się tyczy ciebie Fordsy, dobrze wiesz, że nie wolno ci uciekać. Będę musiał cię ukarać. Zobaczymy jak nasz 22-palczasty nerd radzi sobie mając tych palców tylko 16." Bill skinął na mnie.

Mocno chwyciłem Forda za rękę, a następnie jednym płynnym ruchem odciąłem mu dłoń. Wujek Ford zaczął wrzeszczeć z bólu, przyciskając krwawiący kikut do piersi.

"Zabierzcie go stąd, chłopcy." Bill rozkazał dwóm swoim sługusom. Gdy wyszli z Sali, znów zwrócił się do mnie. "Będę z tobą szczery, Pine Tree. Nie byłem pewny, czy sprowadzisz swoje wujka z powrotem do mnie."

"Nie ufasz mi?" Zapytałem.

"Oczywiście, że nie. Nie jestem naiwny." Odpowiedział. "Ale udowodniłeś, że się myliłem. Jestem pod wrażeniem. Powiem więcej, zasłużyłeś na nagrodę!"

"Jaką nagrodę?" Zaciekawiłem się.

"Nie, nie. Nie chcesz chyba zepsuć niespodzianki?" Powiedział.

"Bill, przysięgam, jeśli to będzie głowa, która zawsze krzyczy, to..." Zacząłem gniewnie.

"Ha ha ha, dobre." Przerwał mi. "Aż dziwne, że sam na to nie wpadłem. Nie, nic z tych rzeczy. Choć ze mną."

Szliśmy krętymi korytarzami. Nigdy wcześniej nie byłem w tej części Fearamidy. W końcu dotarliśmy do drzwi. Otworzyłem je i weszliśmy do środka. Znaleźliśmy się w Sali treningowej, ale nie tej, w której ja ćwiczyłem, innej. Ktoś tu już był. Tą osobą była...

Mabel!

Wieczny WeirdmageddonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz