7.Nowa nadzieja

1.7K 71 7
                                    

Kiedy zgubiliśmy pościg, wyruszyliśmy w poszukiwaniu miejsca, gdzie moglibyśmy odpocząć. Resztkami sił stawiałam kolejne kroki. Newt objął mnie w pasie i pomagał mi utrzymać się na nogach. Minho już nie trzymał mojej ręki, ale zawsze był gdzieś blisko, żeby złapać mnie, kiedy straciłabym przytomność. Na szczęście przestałam krwawić z nosa. Dopiero zaczynało świtać, kiedy dotarliśmy do jakiegoś budynku. Był on częściowo zagrzebany w piasku, ale wejście wciąż było odkryte. Newt ostrożnie sprowadził mnie po schodkach i pomógł usiąść na jednym z nich.
-Dzięki - uśmiechnęłam się kwaśno, bo wciąż odczuwałam tępy ból w całym ciele.
-Co teraz robimy?
-Zostaniemy tu na trochę - odpowiedział Thomas - ale musimy uważać na ludzi Jansona.
-I Poparzeńców - dodałam.
-Słuszna uwaga. Nie oddalajcie się za bardzo. Spróbujcie znaleźć kilka najpotrzebniejszych rzeczy - wszyscy pokiwali głowami.
Odetchnęłam głęboko.
-Możesz iść, Newt. Poradzę sobie, tylko muszę chwilę odpocząć - uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
-Jak coś to krzycz, spróbuję znaleźć trochę ciuchów dla siebie i już jestem - pokiwałam głową.
Chwilę później spróbowałam wstać. Ból przeszył mój brzuch, ale nie był tak straszny jak myślałam. Ostrożnie podeszłam do najbliższej szafki. Pierwsze kroki były mało stabilne, ale później na nowo potrafiłam utrzymać równowagę. Ruszyłam w poszukiwaniu jakichś ciuchów, bo nie zamierzałam paradować w tych z ośrodka. Było dosyć ciemno, ale dojrzałam, że cały budynek został podzielony na pomieszczenia za pomocą metalowej siatki. Szłam dalej i wreszcie natknęłam się na coś co chyba było damskim pokojem. Przeszukałam porozrzucane rzeczy i znalazłam parę, które nadawały się na zmianę. Zdjęłam ubranie DRESZCZu i zaczęłam zakładać tamto.
-Minho, daj jej trochę prywatności - usłyszałam niedaleko głos Newta. Odwróciłam się w tamtym kierunku i zobaczyłam, że Azjata patrzył na mnie.
-Tylko sprawdzałem czy nic jej nie jest.
-Akurat wtedy, kiedy zdjęła koszulkę i stała w bieliźnie - ton głosu blondyna był pełen ironii.
Podeszłam i zmierzyłam obu rozbawionym spojrzeniem.
-Idioci - przewróciłam oczami i zaraz po tym wybuchłam śmiechem.
Zaczesałam włosy za ucho i ruszyłam w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. Chłopaki, po upewnieniu się, że nic mi nie jest, zrobili to samo. Znalazłam latarkę, co znacznie ułatwiło mi poszukiwania. Chwilę później natknęłam się na chłopaka, który razem z nami uciekł.
-Cześć, jestem Rose.
-Aris. Dobrze cię widzieć w jednym kawałku.
Uśmiechnęłam się serdecznie i zaczęłam otwierać szafki, stojące obok. Rzeczy, które uważałam za potrzebne spakowałam do plecaka. Po chwili pojawiło się światło. Ktoś znalazł generator.
-Biegnijcie! - Głos Minho przeszył cały budynek, po czym zobaczyłam jak razem z Thomasem biegną w moją stronę. Za nimi podążali ludzie, którzy bardziej wyglądali jak trupy ze śliną, cieknącą z ust.
-Poparzeńcy- wyszeptałam i zaczęłam uciekać.
Doszłam do wniosku, że światło musiało ich obudzić. Za sobą słyszałam ciągłe warczenie i wrzaski stworzeń, które kiedyś były ludźmi. Wszyscy dotarliśmy do drzwi, które mogły zapewnić nam chwilowe bezpieczeństwo, jednak było ich tak dużo, że zanim zdołaliśmy je zamknąć jeden z nich podrapał Winstona.
-Purwa! -Wrzasnął Minho. - Trzymaj się, zaraz to opatrzymy.
Wyszliśmy z budynku na piekące słońce. Od razu ranę Winstona polaliśmy wodą, co na chwilę zmniejszyło ból. Teresa przyłożyła do niej czysty materiał, a Minho przywiązał go innym kawałkiem płótna.
Szliśmy prawie cały dzień w palącym słońcu. Korzystaliśmy z cienia za każdym razem, gdy cokolwiek na tym pustkowiu go dawało. Pod wieczór Thomas zarządził odpoczynek, bo podróż w nocy była bez sensu. Zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie wcześniej stał jakiś budynek, a teraz zostały tylko kawałki murów, co dawało nam ochronę przed wiatrem. Postanowiliśmy nie palić ogniska, bo to mogłoby zwrócić na nas uwagę.
Siedzieliśmy oparci o resztki ścian, popijając wodę, którą udało nam się zabrać z pierwszego budynku. Winston leżał, trzymając się za ranę.
-Gdzie my tak właściwie idziemy?- Zapytałam.
-W góry. Aris opowiedział nam o Prawym Ramieniu. Mają tam siedzibę - odpowiedział Newt.
-Prawe Ramię?
-To organizacja, pomagająca takim jak my.
-Czyli tam już będziemy bezpieczni?
-Raczej tak. Dopóki DRESZCZ nas tam nie znajdzie - tym razem odpowiedziała Teresa.
Spuściłam wzrok. Przed oczami przeleciały mi obrazy z dnia, kiedy zostałam zabrana.
-Tym razem nie damy się tak łatwo - Thomas uśmiechnął się, próbując dodać mi otuchy.
Wymusiłam uśmiech.
-Ile mnie nie było?- Zapytałam, rzucając każdemu pytające spojrzenie.
-Cztery dni - widziałam, jakby ta odpowiedź ciążyła Newtowi.
-Skąd wiedzieliście, gdzie mnie szukać? -Zamrugałam szybciej, próbując odpędzić łzy.
-Aris przyszedł pewnego wieczoru do nas i pokazał wszystko Thomasowi.
-Chodziliśmy siecią do klimatyzacji - zaczął Thomas. - Zaprowadził mnie do labolatorium i pokazał, co robią z tobą i resztą wybranych. Wszyscy byliście...
-Wystarczy - przerwał mu Newt - nie musi wiedzieć.
-Muszę - rzuciłam blondynowi karcące spojrzenie. - Kontunuuj.
-Razem z resztą wisiałaś przypięta do jakiejś maszyny. W ciało miałaś powbijane rurki, które filtrowały coś z twojej krwi.
Odruchowo potarłam miejsce na szyi i ramieniu, w które wbito mi igły.
-A ty coś pamiętasz? - Zapytał Patelniak.
-Zaraz po tym jak Janson mnie wyprowadził trafiłam do pokoju z lekarzami - wpatrywałam się w piasek pomiędzy moimi nogami. - Kazały mi połknąć tabletkę, a kiedy się nie zgodziłam i chciałam wyjść wezwały strażników. Przyłożyli mi broń do twarzy i unieruchomili. Siłą podali mi tabletkę i zastrzyki. Kiedy próbowałam wyjść, zemdlałam. Później pamiętam jak Minho niósł mnie na rękach - zaczerwieniłam się na to wspomnienie.
-Taki był plan - powiedział Thomas - ja poszedłem po Teresę, a on po ciebie.
-Dziękuję wam wszystkim, że po mnie wróciliście - głos mi się załamał, więc nic już nie mówiłam.
Poczułam jak Newt dotknął moją dłoń, próbując dodać mi otuchy. Jakiś czas później zanęłam pod gwiazdami.

Run out of love - Minho FanficOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz