12.

1.4K 115 5
                                    

Życie wbrew pozorom nie jest tak pogmatwane jak się wydaje. Z punktu widzenia bezstronnego obserwatora – każdy ma to na co zasługuje. Ktoś zaplanował to z jakiegoś konkretnego powodu. Przecież wszystko ma swój początek i koniec, nic nie dzieje się przypadkowo. Zatem w tym całym szaleństwie i bólu też utkwione było coś niewidoczne dla oczu. W sytuacjach takich jak ta, nie można oceniać ludzkiego postępowania, zachowania ani sposobu okazywania emocji. Wszystko dzieje się pod wpływem chwili, wybuchów, wzlotów i upadków. Psychika sama przedstawia nam tę stronę osobowości, której najmniej się spodziewamy.

Drzwi pokoju hotelowego zostały lekko przymknięte przez chłopaka, który jeszcze przed chwilą swoim delikatnym głosem usypiał zapłakaną i roztrzęsioną dziewczynę. Bezgłośnie przemieścił się do pomieszczenia obok, gdzie czekał na niego już Paul. Jego zadaniem było właściwe pilnowanie wszystkiego. Jako jedyny zawsze zachowywał trzeźwy umysł i dbał o każdy szczegół. W drugim końcu pokoju kręcił się niespokojnie Niall, jakby próbował nie zwracać na siebie uwagi, osiągając jednak odwrotny skutek. Harry przeczesał włosy palcami i wzdychając ciężko, opadł na fotel. Zwrócił swój zmęczony i zarazem wystraszony wzrok w stronę mężczyzny. Wiedział, że ta rozmowa nie będzie łatwa. W tamtej chwili wszystko rozpadało się na najmniejsze kawałki, chociaż ktoś bardzo próbował to utrzymać.

- Jak się czuje? – wydusił z siebie Niall, nerwowo trzymając paznokcie przy ustach.

- Tak jak wyglądała. Tragicznie.

Znowu nastała niezręczna cisza. Harry wpatrywał się w martwy punkt lekko kiwając się w przód i w tył. Paul obserwował go przez chwilę w milczeniu, odezwał się w końcu stanowczym tonem.

- Musisz chwilę odpocząć. Powinieneś oderwać się od tego wszystkiego na jakąś chwilę. Daj sobie czas. Mamy pracę, pamiętaj o tym.

Z każdym słowem wypowiadanym kolejno przez rosłego mężczyznę, jego oddech przyspieszał, a ciało powoli zaczynało niespokojnie wiercić się w fotelu.

- Za bardzo się w to teraz angażujesz.

Napiął szczękę, a na jego szyi pojawiła się prawie niewidoczna żyłka, która pulsowała z coraz bardziej zwiększoną siłą. Ściągnął brwi, oczy przybrały ciemną poświatę, kiedy gwałtownie wstał i bez żadnych ogródek wyrzucił z siebie podniesionym tonem.

- Nie masz prawa tego mówić, tak jak nie masz prawa wtrącać się w moje życie!

- Chodzi mi po prostu o ciebie i o to, żebyś się nie poddał temu wszystkiemu…

- Wali jej się świat, nie radzi sobie z tym co się dzieje, leży zapłakana, jedynym zdaniem wypowiadanym w kółko jest: Nie zostawiaj mnie, Harry. Proszę. A ty mówisz mi, że mam się temu nie poddawać? Słyszysz się człowieku?

Kipiąc emocjami z rozmachem wpadł w drzwi i opuścił pomieszczenie w tempie natychmiastowym. Niall w końcu stanął w miejscu i z beznadzieją spojrzał na ich menadżera.

- Nie musiałeś tego mówić w ten sposób. To niczego nie załatwi.

Paul kiwnął ręką na znak bezradności i chwycił do ręki kalendarz siadając z rezygnacją w fotelu. Blondyn ruszył do drzwi, przez chwilę jeszcze obserwował go w skupieniu, kiedy ten podniósł wzrok.

- No idź do niego. Porozmawiamy później.

Drzwi z hukiem otworzyły się i już po chwili Irlandczyk przemieszczał się korytarzami hotelu poszukując przyjaciela. Zdenerwowanie brało górę nad wszystkim, nie mógł poradzić sobie z nerwowym obgryzaniem paznokci. Dotarł do dosyć dużego balkonu z którego rozciągnął się widok na Sunset Boulevard. Z daleka widział majaczącą sylwetkę opartego o barierkę ciemnowłosego chłopaka. Jego głowa zwisała bezwładnie pomiędzy rękami. Podszedł do niego po cichu i oparł ręce obok niego. Przez dłuższy moment milczeli.

The Personal Caregiver | H.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz