14 - Nasza córeczka ma adoratora

4.6K 356 257
                                    

Kiedy Marinette obudziła się rano, miała wrażenie, że wszystko, co wydarzyło się poprzedniej nocy, było tylko niesamowitym snem. Przecież to było całkowicie nierealne, że Czarny Kot okazał się być Adrienem, że spędził u niej pół nocy, że całowali się jak szaleni na kanapie w jej pokoju... Że kwami Czarnego Kota kochało jej Tikki...

- Tikki?

- Dzień dobry, Marinette! – kwami przyleciało do swojej pani natychmiast. – Wstawaj, wstawaj!

- A pali się?

- Musisz szybko zjeść śniadanie. – Tikki była wyraźnie podekscytowana. – Szybko, szybko.

- Ale o co chodzi? – spytała Marinette mocno zdezorientowana.

- Zaraz przyjdą! A ty jesteś jeszcze w piżamie!

- Kto przyjdzie?

- No jak to kto?! – wykrzyknęła oburzona Tikki. – Czarny Kot! I Plagg! No rusz się!

- Ooo... - wyrwało się Marinette.

A zatem to była prawda. Oczywiście, że to była prawda! Cudowna, najprawdziwsza prawda! Dziewczyna aż roześmiała się, a jej serce zalała fala ulgi i szczęścia. Czyli to wszystko wydarzyło się naprawdę! To nie był sen!

Chwilę później była już na dole, jedząc śniadanie w ogromnym pośpiechu. Nie była pewna czy Czarny Kot odwiedzi ją na balkonie, czy też – jako Adrien – zapuka do jej drzwi. Przełykając ostatni kęs posiłku, usłyszała wyczekiwany dzwonek do drzwi, co ostatecznie rozwiało jej wątpliwości. Jak na skrzydłach pobiegła otworzyć.

Na progu stał Adrien.

- Cześć... - Uśmiechnęła się nieśmiało do niego.

- Dzień dobry, Księżniczko! – przywitał się. – Dobrze spałaś? – dodał, wyszczerzając się w znaczącym uśmiechu.

Przewróciła oczyma. Wyglądało na to, że nieważne czy będzie odwiedzał ją jako Adrien czy jako Czarny Kot – jego kocia natura wyszła na wierzch i będzie ją prześladować do końca życia. No, może nie tak znowu prześladować. Jakby nie było, podobał jej się. W obu wcieleniach.

- A jak ci się wydaje? – odpowiedziała żartobliwym tonem. – Jakiś kocur strasznie mi dzisiaj w nocy przeszkadzał w spaniu.

- Kocur, powiadasz? – zaciekawił się.

- Yhm – przytaknęła i wciągnęła go do mieszkania. – Zamiast pozwolić mi spać, wciąż domagał się drapania za uszami.

- Bo to takie przyjemne jest, Moja Pani... - szepnął, obejmując ją w pasie.

I już miał ją pocałować, kiedy tuż za jego plecami rozległo się znaczące chrząknięcie.

- Dzień dobry, młody człowieku – odezwał się Tom Dupain poważnym tonem.

Adrien zastygł w bezruchu i wymienił z Marinette przerażone spojrzenie.

- Jak rozumiem, jest jakiś powód, dla którego trzymasz moją córkę w objęciach? – dodał tata Marinette.

- Ykhm. Tak, jest powód, proszę pana. – Adrien szybko się opanował.

Wypuścił Marinette z uścisku i odwrócił się. Jego ręka instynktownie odszukała jej dłoń i zupełnie bezwiednie splótł palce ich dłoni.

- To dobrze. – Tom Dupain kiwnął głową z aprobatą.

Adrien trochę się zdziwił, bo przecież nic takiego jeszcze nie powiedział. Ale widocznie tata Marinette umiał czytać między wierszami, czego chłopak nie mógł powiedzieć o swoim własnym ojcu.

- Nie ma pan nic przeciwko? – spytał zdumiony.

- Zawsze najważniejsze dla mnie było szczęście mojej córki – odpowiedział Tom łagodnie. – Witaj w rodzinie, synu.

- Tato! – mruknęła zażenowana Marinette.

- No co? – jej tata i Adrien zdziwili się jednocześnie, na co wszyscy troje wybuchnęli śmiechem.

- A co to za zabawa beze mnie? – rozległo się od drzwi pytanie Sabine Cheng.

- O rany... - Marinette tylko jęknęła.

- Nasza córeczka ma adoratora – oznajmił radośnie Tom Dupain.

- Kolejnego? – Sabine zmarszczyła brwi.

- Kolejnego? – powtórzył Adrien i zerknął na Marinette szybko.

- Kolejnego? – zdziwił się Tom.

- Jak to: kolejnego, mamo?! – obruszyła się Marinette.

- A co z Czarnym Kotem, kochanie? – wypomniała łagodnym tonem mama.

Adrien stłumił parsknięcie, a Marinette zaczerwieniła się po cebulki włosów. Jej tata wpatrywał się z osłupieniem w swoją żonę.

- Jaki Czarny Kot, skarbie? – wykrztusił.

- Ten superbohater – wyjaśniła cierpko Sabine. – Córeczko, powinnaś być uczciwa. Nie tak cię wychowaliśmy.

- Ehm... Mamo... Czarny Kot to... ehm... tylko przyjaciel.

Adrien myślał, że udusi się od powstrzymywanego śmiechu. Zrobiła to specjalnie. Wiedział to. Drgnął jej kącik ust, kiedy to mówiła. Nigdy wcześniej nie miał większej ochoty na to, żeby ją pocałować, jak właśnie teraz. Boże, co za cudowna dziewczyna!

- Tylko przyjaciel? – podchwyciła Sabine. – I odwiedza cię co wieczór?

- Skąd wiesz, mamo? – wyrwało się Marinette.

- Mam uszy, kochanie. Uważam, że uczciwiej byłoby powiedzieć prawdę.

Marinette wymieniła szybkie spojrzenia z Adrienem. Cóż... Powiedzenie prawdy wiele by wyjaśniło, ale przecież nie mogli podzielić się z rodzicami tą wielką tajemnicą. Wystawiłoby to na ogromne niebezpieczeństwo wszystkich – rodziców, Marinette i Adriena, a przede wszystkim miracula Biedronki i Czarnego Kota.

- Mamo, możesz uwierzyć mi na słowo, że Adrien wie wszystko o Czarnym Kocie. I vice versa. – odpowiedziała Marinette poważnym tonem.

- Och, no chyba że tak – mama kiwnęła głową, a Adrien spojrzał zdumiony na swoją dziewczynę.

No, jak to? Tak po prostu sobie uwierzyły? Czyli takie zaufanie to jest... coś normalnego w tej rodzinie... Aż westchnął, a Marinette od razu przytuliła się do niego, jakby wiedziała dokładnie, co mu przyszło do głowy.

Szalik dla DwojgaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz