ROZDZIAŁ.57 PRAWDA/FAŁSZ

186 11 19
                                    

Leżałam na materacu powoli przymykając oczy. Byłam bardzo zmęczona. Szkoda, że nie mogłam teraz zasnąć. Alexis wpadł na genialny pomysł. Dostałam wyzwanie, aby zrobić sobie brokatową maseczkę. Nie znoszę maseczek. NIE ZNOSZĘ BROKATU. Czułam się pokrzywdzona i ogołocona z godności

- Alexis jesteś chory.  -stwierdziłam obracając się na bok, aby spojrzeć na pomysłodawcę tego przestępstwa. Tylko się uśmiechał.

- Daj spokój. Nie wyglądasz źle. - przewrócił oczami.

- Ale moje kolano na Twoim....

- Jesteście głodni? - zapytał Fernando wstając. - Może... chłopcy, skoczymy do kuchni coś przynieść, a w tym czasie Lucy będzie pierwszą, która pójdzie się ogarnąć przed snem.

- Będziesz gotował. Serio? - zdziwił się Alexis.

- Nie powiesz, że nie chcesz. - prychnął Carlos wybiegając z pokoju.

- Ja... ja nie zaprzeczyłem, okey! Po prostu...

- Po prostu chodź. - Jerry wskazał Francuzowi wyjście. W drzwiach został jedynie Fernando.

- W mniej niż godzinę się nie wyrobię. - zaczął. - Masz sporo czasu dla siebie.

- Wiesz, że go tyle nie potrzebuje. - przewróciłam oczami kładąc moje rozpuszczone włosy na ramiona.

- Wiem... w związku z tym mam nadzieje, że dołączysz do nas później. - uśmiechnął się lekko odchodząc. Husky... jakim cudem jesteś tak wbrew cechom swoich rodziców? Matka Fernando wydaję się być tą kobietą z filmu "Diabeł ubiera się u prady", a jego ojciec to ideał kobiet, który jeszcze tego nawet nie kryje. Jakim cudem on jest cichy i spokojny? Nie denerwuje się, nie podrywa wszystkiego co się rusza niczym Alexis. Ja byłam kalką mojego ojca z namiastką mamy. A tymczasem gdyby nie jego wygląd byłabym w stanie uwierzyć, że jest adoptowany.

******

Weszłam do kuchni ubrana w zupełnie czarną piżamę. Krótkie spodenki i bluzka bez rękawów. Usiadłam na blacie drapiąc tył głowy. O ile na dworze było bardzo zimno to w domu Paltegumich był istny upał.

- Co maestro wymyślił? - zapytałam.

- Zapiekanki. - odparł Jerry patrząc, jak Fernando smaruje parujące bułki masłem czosnkowym. Był skupiony, jak nigdy. Alexis kładł na nie warzywa, a Carlos kontrolował, aby Jerry nie próbował zapiekanek przed ich ponownym wypieczeniem.

- Jesteście świetnymi pomocnikami. Jeżeli kariera nie wyjdzie wam jako kierowcy rajdowi to zatrudnię was u siebie w restauracji. - uśmiechnął się nieśmiało.

- Będę kelnerem na rolkach. - prychnął Alexis

- Czemu na rolkach? - zdziwiłam się.

- Filmów ni oglądasz? Laski lecą na przystojnych kelnerów. A wrotki pomnażają seksowność razy 3.

- Alexis, ale trzy razy zero to wciąż zero. - powiedział Jerry z uśmiechem.

- Jeremy Gorvette, prosisz się o skopanie twarzy! - warknął.

- Po raz pierwszy słyszę, jak ktoś mówi do Ciebie Jeremy. - przyznał Carlos.

- Ja też... - wtrąciłam.

- Pełna wersja imienia zawsze brzmi gorzej. - bąknął Jerry dalej pewnym głosem. 

- Jesteś jedynym z naszej piątki, który posługuje się skróconą wersją imienia. - szepnął Fernando.

- To w tym momencie bez znaczenia. - przerwałam. - Zróbmy te zapiekanki, bo zaraz padnę z głodu! - warknęłam, a Fernando wsadził tacę z zapiekankami do komory piekarnika.

- To... co robimy w tym czasie? - zapytał Carlos siadając obok mnie.

- Prawda, czy fałsz? - zaproponował Jerry.

- Co to za gra niby? - prychnął Alexis.

- Podajemy jedną prawdę i dwa kłamstwa. Zadaniem wybranej osoby jest określenie prawdy. Co wy na to? - zapytał Gorvette po wyjaśnieniu.

- Mi pasuje. Fernando, lecisz z tym. - wskazał Alexis na Huskiego, który wyglądał na dość przejętego.

- Wolałbym nie. - zaśmiał się. - Mówienie o sobie jest krępujące. 

- Husky! No weź! - odparł błagalnym głosem Carlos. - Wymyśl coś!

Fernando westchnął opierając się.

- No... no dobrze. - odparł niepewnie, lecz uśmiech wkradł mu się na twarz. - Jedyna rzecz, której nie umiem przygotować do zjedzenia to pierogi, ponieważ ciągle się rozklejają. Nie znoszę Alfy Romeo mojej mamy, ale tylko dlatego, że śmierdzi w środku jej perfumami. Dzieci bały się mnie w pierwszej klasie, przez kolory oczu.

- Kto ma znaleźć prawdę? - dopytał Jerry.

- Niech będzie Lucy. - uśmiechnął się, a ja zrobiłam pewny uśmiech.

-Dzieci nie mogły się ciebie bać, bo twoje oczy są cudowne. To kłamstwo. Jesteś również mistrz kucharz więc podejrzewam, że kawałek ciasta nie jest dla ciebie przeszkodą. Ale po Armanim, który przesiąknął z Twojego kombinezonu do mojej szafy wnioskuje, że sam jesteś fanem perfum. - zamyśliłam się. - Dobra... nikt nie jest idealny. Prawdą jest to, że nie umiesz sklejać pierogów.

- Pudło. - zaśmiał się. - Nie znoszę Alfy Romeo.

- Serio? - dopytał Alexis.

- Taa... mama przesadza z perfumami zdecydowanie. Wolałbym spać w stajni, niż w tym aucie. Daje słowo, że zapach łajna mniej drażni nos od tych perfum. 

- To teraz ja. - zgłosił się Carlos. -Gdyby nie Jerry nie nosiłbym teraz aparatu. Bałem się dentysty i w czasie wakacji on obiecał być ze mną w czasie pierwszej wizyty u ortodonty. Nie znoszę ciemności, wszystko wydaje się wtedy przerażające dlatego staram się nie otwierać oczu kiedy jest ciemno. Lubię nosić muchy do garnituru. Najlepiej, aby jej kolor pasował do gumeczek w aparacie. Alexis! 

- Dobra... - zaczął. - Nie chce mi się wierzyć, że bałbyś się dentysty. Muchy są obrzydliwe, więc pewnie ich nie lubisz...to o ciemności jest prawdą.

- Gdyby nie ja nie miałby aparatu. - wtrącił Jerry, a Carlos się zaśmiał.

- Serio? - zdziwiłam się.

- Bałem się aparatu i odwlekałem założenie jego jak najdłużej mogłem. Jerry jednak obiecał mi, że będzie ze mną w czasie wszystkich pierwszych wizyt, przed założeniem aparatu. No... - tutaj się wyszczerzył. Zaśmiałam się. 

******

- Boże... Fernando kocham cię za to! - krzyknęłam ładując sobie kolejną zapiekankę do ust.

- Bo zrobię się zazdrosny. - prychnął Alexis, a ja pokazałam mu środkowy palec.

- Potraktuje to, jako pochwałę moich skromnych umiejętności. - zaśmiał się. 

- Jutro "wigilia" - odparł Carlos. - Gotowałeś coś na nią?

- Tak, ale nie za wiele. Tylko barszcz

Położyłam się na materacu kładąc brudny talerz obok siebie.

- Jutro trzeba ubrać choinkę. - wtrącił jeszcze Fernando przecierając oczy.

- Dużo rzeczy do zrobienia widzę. - zaśmiał się Jerry. - Spokojnie, ubierzemy ją. 

Przymknęłam oczy i jedynie słuchałam ich rozmów. Byłam zbyt zmęczona. Zmiana strefy czasowej jednak daje w kość. Nawet nie wiedząc kiedy zasnęłam.

Hejka... wróciłam?
Rozdział pisałam dość długo i jest bardzo ogólny. Przepraszam z całego serca za nieobecność. Kończę układać syf i wracam do was z nowymi rozdziałami <3 Póki co jednak mam nadzieje, że schowacie noże i nie będzie mnie bić za brak rozdziałów. Wyjaśnię moją nieobecność w następnej notce. Nowy rozdział wkrótce! 
Tymczasem trzymajcie się i do zobaczenia <3 

Ps. Dziękuje kilku osóbką za to, że nie są złe, że nie odpowiadam na ich wiadomości, telefony itd. Kocham was i obiecuje się i wam osobiście wytłumaczyć. Wasza wyrozumiałość daje mi ulgę, naprawdę <3 


LET'S RACE!- Cars (Auta)Where stories live. Discover now