Gadanie

9 1 0
                                    

  Szkolny korytarz najładniejszy, kiedy tylko jest pusty. American Football na słuchawkach a przez okna pada słońce na szkolną podłogę, rozmywa się po schodach i pnie ku górze; po ścianach i drzwiach zostawiając dzień za framugami, przylepiąną gumą, w dziurze odbitej na ścianie po klamce i sama klamka wydaje się być długa na połowę drzwi. Leniwe słońce.

  Leniwy dzień? Zapewne.

  Z sali obok słychać tylko nauczycielke niemieckiego. Lecz Marta tego nie słyszy. Nawet pewnie nie chce. Czemu w ogóle przyszła dwadzieścia minut za wcześnie do szkoły?

  Nie lubię jak ludzie do mnie gadają.

  Znaczy, to Marta tego nie lubi. Gdy spędza przerwę sama ze słuchawkami na uszach. Zwykle.

  Śnieg, tak jasny i delikatny, ale za niedługo stopnieje, dwa dni do ferii, trzy tygodnie do zakończenia lutego i cztery i pół miesiąca do wakacji - Napewno o tym pomyślała przysypiając na ławce na korytarzu, a wtedy. Pięciosekundowy dzwonek, który dzwoni głośniej niż próg bólu pare razy w ciągu dnia. Aaaah.

- Uh głowa mnie booli... - jęknęła wstając z ławki. Jednym chwytem zarzuciła plecak na plecy i poszła.

  Na słuchawkach nie leciał już American Football, lecz,w sumie to nie wiem sama co. Chyba My Bloody Valentine, podejrzewam Soft As Snow, ale nie ma do tego głowy.

  Dziewczyna po prawej w różowej bluzie się uśmiechnęła, Marta niezbyt kojarzy ją jako osobę, o imieniu już nie wspominając.

  - Hej - powiedział z przyjcielskim tonem chłopak w ciemnych blond włosach przechodząc. To Wojtek, Marta kojarzy go z dodatkowych lekcji angielskiego w podstawówce, zawsze był w tym lepszy, lecz ona i tak wyprzedzała go inteligencją. Przypomniała jej się mała sala na parterze miejskiego domu kultury.

  - Cześć - odpowiedziała tym samym. Przerwa zaczyna się tak samo jak zwykle, codzienność dobija.

  Ze słówkiem "dobija" zawsze kojarzy mi się leżąca osoba, i ciężka pięść umięśnionego kibola.

  Idąc po schodach podniosła papierek.

  Ludzie, szacunku! - echo odbiło się między uszami.

  Wyrzuciła do kosza pomiędzy rzędami schodów.

  Gdzie jest sala numer siedemnaście? - pomyślała, weszła jeszcze dwa schodki po nowym rzędzie schodków i nagle wybudziła się, jak ze snu, mówiąc głośno "Parter!". Nikt nie zwrócił na nią większej uwagi niżeli dwóch nastolaktów z klasy młodszej patrząc na nią dziwnie.

   I zbiegła, w dół, plecak bije w plecy nieznacznie. Lecz po co biegnie? - zorientowała się w połowie trzeciego rzędu, już na parterze.

   - Ej, Marta, co było zadanie na zadanie z matematyki? - jak zza rogu wyskoczyła Łucja. Krucha szatynka, dźwięk jej wiolonczeli bije w serce Marty za każdym razem gdy ją widzi, przypomina jej się jej koncert w szkole na jednej z akademii z resztą orkiestry. Uszy płaczą za. A moje skrzypce?

   - Eee Lucka, nie wiem. Było cokolwiek? - odpowiedziała zmieszana schodząc ostatni schodek.

   - No Hanka powiedziała mi, że było ale poszła sobie gdzieś po tym jak wysiadłyśmy z busa i nie wiem, a ty jesteś jedyną osobą z naszej klasy którą dzisiaj spotkałam... - dziewczyna mówiła coraz szybciej -... i pomyślałam, że zapytam Ciebie, skoro Cię już zobaczyłam - z każdą chwilą coraz, coraz i coraz szybciej - no bo w sumie wiem, że nie robisz zadania domowego w czasie i masz troche wywalone ale ja robie i się stresuje bo wiesz, że Chmielewska mnie zatrzaska - Marta przerwała jej nagle "Nikoniuk" - AH TAAAKK w tym roku mamy panią NIKONIUK ZOOOFIEEEE, pani Zosiu gdzie moje zadanko? Haha, ale nie no ona nas przynajmniej czegoś uczy i klasa B mówiła że chciałaby zostać dyrektorką - Łucja nigdy nie wie kiedy przestać, nakręcała się coraz szybciej i coraz bardziej - ale w sumie fajnie by było, bo na jej lekcjach jest cicho nawet i uczy, ale już to mówiłam, i jest milutka i słucha swinga podobno, i pani Lucynka, nasza pani z polskiego, już mnie wkurza ale nic większego do niej nie mam, mówiła że ma dwóch synów, pamiętasz tego ziomka co sobie w zeszłym roku o klamkę rozwalił nosa? No to jest jej syn - Marta zrobiła większe oczy, przyzwyczajona do wysokiego tempa słów wypływających z ust dziewczyny - haha wiem, zabawne ale w sumie boje sie go troche, przecież w tej szafce na puchary przy sekretaria...

   W tym momencie Łucja została zatrzymana, głośny dzwonek zadzwonił jej nad głową niczym gong. Podskoczyła wręcz. Marta zaśmiała się, ominęła ją i przeszła przez polekcyjną świetlicę na drugą część szkoły.

  "Dziwnie szybka przerwa" - pomyślała. Albo ona zaspała dłużej niż myślała? Sny na jawie.

  Sala numer siedemnaście. Na wprost, niebieskie, obdarte drzwi, matematyka z Zośką, no dobra co potem? Drzwi nie zawsze się domykają, co czasami wprawia nauczycielkę w zirytowanie, ale tylko lekko, o dziwo jest bardzo, ale to bardzo cierpliwa.

   Marta oparła się o ścianę obok, głową zasłaniająć w połowie tabliczkę z napisem:

"mgr. Zofia Nikoniuk
Nauczyciel Matematyki
prof. mgr. Krzysztof Beyer
Nauczyciel Fizyki"

  Na uczelnie psorze!

  Zauważyła Łucję z Hanką dyskutujące głośno. Przeszły obok.

  Panista, Kurwa, Puszczalski i te dwa nerdy, k-poperka z przyjaciółeczką otaku i cztery dresiki, jeden z nich dał mocnego klapsa tej spod czternastki na Bławatkowej 5B, podskołyczyła do przodu i wrzasnęła z uśmiechem, razem z przyjaciółką zaśmiały się głośno. A dźwięk był pusty.

  Marta przewróciła oczami, obróciła się na pięcie i otrzworzyła drzwi klasy. W środku trzy plotkary obrócone w strone jednego stolika, jedna przeleciała wzrokiem brunetke przy stoliku obok. Tapete nakładają szpachlą, tylko po co?

Brunetka z boku to Kamila, cicha i zamknięta w sobie, pewnie ma depresję i najprowdobniej się tnie, szkicuje coś cicho w swoim szkicowniku, najprawdopodobniej planując wieczorne samobójstwo.

   Dalej, trzech cool-ziomków w ławce za nimi dwóch spoko chłopaków z czego jeden gada Marcie nałogowo o Joy Division i New Order, czasami powie o Queen, albo Led Zeppelin, ale wyjątkowo. Przywitali się gestem dłoni; jak kierowcy.

  W klasie panował pół mrok, światło przebijało się przez niebieskie rolety, z każdym krokiem pod glanami Marty skrzypiała podłoga, zbliżając się do swojej ławki, trzecia pod oknem, zauważyła Franka.

   Franek,wysoki ciemny blondyn, średnio co cztery miesiące ma kogoś innego, z wyjątkiem wakacji, przynajmniej zeszłych.

   Rzuciła plecakiem przy ławce i sporzała na niego.

   - Dzisiaj słońce siedzę z Tobą - uśmiechnął się wrednie znad telefonu, machając prawą dłonią, siedząc bokiem do ławki oczywiście z nogami na jej siedzeniu.

   Marta chyba bardzo lubi przewracać oczami, spojrzała na krzesło.

   - Oj niech wybaczy pani. - Schylił głowę wyciągając dłonie w geście oczekiwania zbawienia. Zciągnął nogi i wytarł dłonią krzesło. Nawet się nie rozpakował.

  Usiadła i wyciągnęła czarny piórnik, zeszyt i ćwiczeniówke z matematyki, nie, rzuciła.

  - KOBIETO spokoojnie - uciszył ją Franek patrząc na snapstory jego ex.

   - Wiesz co,mam dość. - powiedziała opierając się o drewniane krzesło.

  - Co ty nie powiesz?

  Rozejrzała się po klasie zwijając kable słuchawek. Hałas i gwar, "PENIS, SILEJA,TY CHUJU JEBANY CO TO JEST!?" hałas?

  Nikoniuk weszła do klasy gdy Hytra zbliżał się do ławki owego Sileji.

   - Chłopcy, jak macie zamiar się bić to może powtrzymacie się te 40 kolejnych minut naszej lekcji?- powiedziała podchodząc do biurka nie zwracając na nich większej uwagi wzrokiem. Wszyscy na innych miejscach wrócili szybko na swoje robiąc mały szum.

   - A czemu nie tutaj? - wycofał się z czynem.

  Spojrzała spod okularów z ironią, za biurkiem - Mamy podsumowanie z kątów, może będziesz wiedział pod jakim kątem mu przywalić by zabolało.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 21, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

dziewczyna bez skrzypiecWhere stories live. Discover now