#1

26 1 0
                                    


Chwila nieuwagi może kosztować życie. Sekunda to mało tylko z pozoru. W każdej sekundzie ginie człowiek, rodzi się nowy. Z każdą sekundą jesteśmy bliżej śmierci. Każdy ułamek sekundy jest ważny. Nie możemy się rozproszyć nawet na moment - konsekwencje są za duże.

***

W dniu podróży w czasie bardzo się stresowałam. Po mojej głowie krążyło wiele strasznych myśli. Nie mogłam się już wycofać. Przed świtem podjechał po mnie niebieski samochód, który zawiózł mnie do Ohio. Wysiadłam przed bardzo nowoczesnym, białym budynkiem. Przed wejściem stała ta sama kobieta, która mi wszystko tłumaczyła w tamtym obskurnym budynku. Przywitałam się. Zaprowadziła mnie do z wyglądu bardzo sterylnego pokoju, w którym siedziało dziewięć innych osób. Domyśliłam się, że to moi towarzysze podróży. Zaczęłam się im przyglądać. Było pięć dziewczyn (ze mną) i pięciu chłopaków. Wszyscy byli w wieku poniżej trzydziestu lat. Z rozmyślań wyrwał mnie głos pani Benson:

-Dziś wasz wielki dzień - powiedziała z uśmiechem. -Zasady znacie. 10 minut. W tym czasie rozglądacie się po terenie i informujecie nas na bieżąco przez urządzenia które dostaniecie. Sprawdziliśmy to i zniszczeniu ulegają jedynie obrazy i filmy. Każdy z mas dostanie także nóż myśliwski, a dwie osoby dostaną pistolet. W końcu nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć, a lepiej dmuchać na zimne. To do dzieła!

Każdy z nas dostał do ubrania czarny kombinezon z jakiegoś specjalnego materiału, o którym nigdy nie słyszałam. Dali nam także czarne bluzki bez rękawów, jakby było gorąco. Jak wyjaśniła Pani Benson - cały proces będzie nagrywany (oczywiście to, jak znikamy), więc lepiej będzie wyglądało, jak będziemy ubrani identycznie.

Związałam swoje czarne włosy w wysokiego kucyka i całkowicie zmyłam makijaż. Tak będzie wygodniej. Odłożyliśmy wszystkie elektroniczne urządzenia (poza tym jednym) i weszliśmy do sali, gdzie przeprowadzano eksperymenty. Był to duży, biały pokój. Na środku stał wehikuł. Spodziewałam się czegoś innego. Była to zwykła szaro-niebieska platforma otoczona białym pierścieniem.

Spojrzałam na moich towarzyszy, których imion nie zdążyłam poznać - byli tak samo zdenerwowani jak ja. Dwóch mężczyzn w wieku około 25 lat trzymało karabiny. Posłusznie stanęliśmy na platformie. Gdy naukowcy uruchomili wehikuł w sali zrobiło się gorąco.  Dało się słyszeć jedynie cichy pisk. Blondynka stojąca obok mnie chwyciła mnie za rękę i mocno ścisnęła. Spojrzałam na nią. Zaciskała z całych sił powieki. Widać było, że jest przerażona. Postanowiłam dodać jej otuchy, więc ją przytuliłam.

W pewnym momencie świat zaczął wirować. Poczułam jak moje nogi odrywają się od podłoża. Po chwili rąbnęłam w ziemię. Otrzepałam się z kurzu i się rozejrzałam. To samo uczynili inni.

Wokół nas znajdował się las. Był on jednak trochę inny od naszych. Było chłodno, ale bezwietrznie. Zaczęłam przesyłać informacje przez to śmieszne urządzenie w kształcie zegarka. Nagle usłyszałam wołanie jednego z chłopaków:

-Patrzcie co znalazłem!

Podeszliśmy bliżej. Na wysokości pasa wisiał cienki, praktycznie niewidoczny sznurek. Przyglądaliśmy się mu próbując znaleźć jego zastosowanie.

W tym czasie blondynka, która ściskała mnie za rękę na platformie dopiero do nas dochodziła. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a  było za późno. Zerwała nitkę. Zza drzewa wyleciała strzała. Trafiła prosto w szyję dziewczyny i wyleciała drugą stroną. Dziewczyna z wyrazem przerażenia na twarzy upadła na pokrytą mchem ziemię. Nigdy w życiu nie widziałam tyle krwi. Podbiegliśmy do niej. Niestety, na ratunek było już za późno. 

Ruda dziewczyna, trochę starsza ode mnie rozpłakała się. Ja nie potrafiłam uwierzyć własnym oczom. Nie wiedziałam co zrobić.

Nagle zza drzew wyłoniła się grupa około czterdziestu rycerzy (sądząc po zbrojach i mieczach). Otoczyli nas. Złapaliśmy za noże lub pistolety. Zależy kto, co miał. wiedzieliśmy jednak, że nie mamy szans.

Do środka wjechał na koniu wyjątkowo gruby mężczyzna z czarnymi włosami. Na głowie miał założoną koronę.

-Kim jesteście? - Zapytał donośnym głosem.

-Nikim -odezwałam się. Spojrzałam na zegarek - minuta. - Za chwilę wracamy.

Król zmierzył mnie wzrokiem.

-Kobieta w spodniach. Tego jeszcze nie widziałem -zaśmiał się. Zawtórowała mu jego świta.

Trzydzieści sekund.

-Gdzie my jesteśmy? - Zapytał jeden z chłopaków. Z tego, co przypadkiem usłyszałam był to Luke.

-Północ Westeros, na południe od Winterfell. Pokłońcie się przed królem Robertem Baratheon'em - odezwał się jeden z rycerzy. Miał on długie, złote włosy.

Zawsze lubiłam historię, ale nigdy nie słyszałam takich nazw. Odwróciłam się do towarzyszy i powiedziałam:

-Nie przenieśliśmy się w czasie. Przenieśliśmy się do innego świata, wymiaru, czy coś w tym rodzaju.

-Ostrzegam was po raz ostatni - zaczął złotowłosy rycerz. - Pokłońcie się przed królem!

-Daj im spokój Jamie. Chyba nie orientują się za bardzo w sytuacji - grubas ponownie się zaśmiał.

Spojrzałam na zegarek. Już od minuty powinniśmy być w domu. Zaczęłam się stresować. Inni chyba zauważyli to samo, co ja. W pewnym momencie na urządzeniu wyświetlił się napis:

Przepraszamy, ale wehikuł się zepsuł. Możemy wszystko do was przesyłać, ale nie możemy was odesłać. Naprawimy tą usterkę jak najszybciej. W tym czasie możemy przysłać cokolwiek chcecie. Powodzenia!



Failed Experiment | Gra o TronWhere stories live. Discover now