12. Misja Zdeptać Pająka

833 69 12
                                    


Odprowadziłem wzrokiem swojego przeuroczego chłopaka. Po drodze odwrócił się jeszcze i mi pomachał, na co odmachałem z lekkim uśmiechem. Zniknął za drzwiami ogromnego budynku, w którym mieszkał, a ja zawróciłem, by zrobić sobie spacerek do domu. Wpakowałem dłonie w kieszenie, a głowę w kaptur, kierując się główną ulicą w stronę swojego zgrzybiałego osiedla. Planowałem jeszcze posłuchać jakiejś muzyki, ale że nie wziąłem słuchawek, w głowie odtworzyłem sobie „All Star". Zamknąłem się w swoim pokręconym umyśle, aż w pewnym momencie (chyba zaledwie dwieście metrów od Wieży) ktoś silnie złapał mnie za ramię i pociągnął w ciemną uliczkę. Odruchowo wyciągnąłem pistolet, który nosiłem z a w s z e przy dupie i wymierzyłem w niższego od siebie mężczyznę o długich, ciemnych włosach. Był to zleceniodawca. Mimo to nie opuściłem broni, wciąż przykładając ją do czoła faceta o wiecznym wkurwieniu na twarzy. Uśmiechnął się krzywo, czego nie odwzajemniłem. Nie widziałem w tej zagrywce nic śmiesznego. 

- Czego chcesz? Jeśli lubisz sobie pozaczepiać atrakcyjne osoby i zaciągać je w ciemne zaułki, to proszę bardzo, ale tym razem źle trafiłeś albo masz wybrakowany gust. - stwierdziłem. Facet sięgnął powoli dłonią i chwycił lufę pistoletu, zniżając moją rękę tak, bym celował w ziemię. Drań. Mierzył mnie niezrozumiałym dla mnie spojrzeniem, bo niby wciąż się szczerzył, a jednak wzrok miał surowy.

- Byłem po prostu ciekaw, jak idzie zlecenie, ale widzę, że wybornie, skoro umawiasz się z j e g o synem. Spędziliście miło dzień? Hm? Wie, że umawia się z zabójcą, który dostał zlecenie na swojego ojczyma? - spytał, słodząc z kwasem. Krew momentalnie uciekła mi z twarzy. Szybkim ruchem ponownie przyłożyłem lufę do czoła tego gnoja.

- Pieprzyć to zlecenie. Oddam ci cały hajs nawet i z nadwyżką, ale zostaw Petera w spokoju, jasne? Co, sprawia ci przyjemność śledzenie ludzi? Radzę znaleźć sobie inne hobby, bo to niezbyt szlachetne zajęcie. - kurna, wiedziałem, że moje randkowanie z Pająkiem źle się skończy. Od teraz był moim słabym punktem, obiektem szantażu. Zagryzłem mocno wargę, rozważając opcję naciśnięcia spustu. To byłoby dużo łatwiejsze, po prostu pozbyć się problemu raz na zawsze i zapomnieć o tym zjebie. Właściwie co mnie powstrzymywało? Chyba tylko słowo dane Peterowi.

Na wieść o tym, że rzucam zlecenie, wkurwił się jeszcze bardziej.

- Co ty pieprzysz? Co ty teraz wymyślasz? Nie zrywasz umowy, zapłaciłem ci już, gnoju. Zobowiązałeś się...

- Sretetete, skończyłeś? Oddam ci ten hajs, mówiłem, a to, że zmieniłem zdanie, to już moja sprawa. Nie wtryniaj się więcej w moje życie, a Starka też w sumie możesz zostawić. Jeez, koleś, co ty w ogóle do niego masz? To twój wróg z podstawówki czy co? - jebany Weasel, po chuj do mnie zadzwonił z tą propozycją? Po chuj się na to zgadzałem, skoro ja po prostu NIE MOGĘ wykonać tego zlecenia?

- Stark ma być martwy. Już dawno powinienem cię wylać, ale dam ci ostatnią szansę. Jeżeli ty tego nie zrobisz, zlecę zamordowanie go i Petera Parkera przez kogoś lepszego.

- Ty jebany... - już naciskałem na spust spluwy, ale długowłosy wciąż się złośliwie uśmiechał.

- Nie jestem w tym sam. Proszę bardzo, zabij mnie, a tej samej nocy zginie Parker na zlecenie moich współpracowników. Z nimi już nie będziesz się targować, nie leży to w ich interesie, a ja daję ci możliwość wyboru. Albo Stark, albo twój chłoptaś.

Ręka mi zadrżała. Patrzyłem na niego z odrazą, czystą nienawiścią i wzgardzeniem. Nie ma nic gorszego niż szantaż emocjonalny, jednakże odpowiedź była oczywista. Wolałem, by Peter mnie znienawidził, niż umarł. Tak może nawet będzie lepiej. Nie będę go sobą znowu narażać. Opuściłem spluwę, na co mężczyzna zaśmiał się cicho.

Zwariowałeś, Parker |SPIDEYPOOL|Where stories live. Discover now