Rozdział 36

1K 60 4
                                    

Obudziłam się... w sumie nie wiem gdzie. To było jakieś dziwne pomieszczenie. Bolała mnie głowa i ręka.  Miałam jakieś kajdanki na rękach. W sensie były to bransolety z łańcuchami przypjętymi do ściany. Mam nadzieje że wiecie o co mi chodzi.

- Obudziłaś się.

Powiedział ktoś. Dziwnie znajomy głos.

- Świetnie a teraz jakbyś mógł się pokazać i mnie wypuścić byłoby jeszcze lepiej.

Powiedziałam. Dopiero teraz zauważyłam kraty. Podszedł do nich szatyn z szarymi oczami.

Chwila moment.

- Ethan? Jakim cudem ty żyjesz?

Zapytałam.

- Czyli znasz moje imię? Świetnie. Teraz ja chciałbym poznać twoje.

Odparł.

- Słuchaj wiesz na co mnie stać więc wypuść mnie a unikniemy konfliktu.

Odparłam.

- Czekaj niech się zastanowię... gówno mi zrobisz.

Powiedział. Spojrzałam na moją rękę. Ślad po igle. Coś mi podali.

- Więc dla tego jestem osłabiona.

Powiedziałam bardziej do siebie. Wstałam na równe nogi i podeszłam do krat.  Przynajmniej się starałam. Łańcuch zatrzymał mnie metr przed nimi.

- Tak więc nic mi nie zrobisz. Ja zrobie tobie wiele.

Powiedział. Zaśmiałam się pod nosem.

- Nawet osłabiona mogłabym cię pokonać.

Powiedziałam. Usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi.

- No nareszcie! Ile można na ciebie czekać?!

Wykrzyczał Ethan. Zza rogu pokazał się Tyler z torbą w której było na pewno coś ciężkiego.

- Obudziła się śpiąca królewna.

Powiedział. Uśmiechnęłam się sztucznie.

- Dobra powiem wam tyle. Nie wiem co chcecie zrobić ale zabić, to mnie na pewno nie zabijecie. Osłabionej czy nie więc darujcie sobie.

Powiedziałam.

- To się jeszcze okaże.

Odparł Tyler. Przewróciłam oczami. Ethan otworzył drzwi. Zrobiłam krok do tyłu. Tyler stał z boku wszystkiemu się przyglądając. Po chwili wyjął z torby pistolet.

- Już? Skończyłeś szopkę z grożeniem mi? Świetnie. Tak więc teraz łaskawie rozkujesz mnie i wypuścisz.

Powiedziałam.

- Mam co do ciebie nieco inne plany. Za Liam'a i Luke'a powinnaś zginąć.

Powiedział.

- Ale oni zginęli. O dwóch dupków na świecie mniej.

Powiedziała. Ethan zamachnął się i uderzył mnie pięścią w policzek. Odchyliłam głowę w bok. Uśmiechnęłam się.

- Tylko na tyle cię stać?

Powiedziałam. Czułam że to co mi podali przestaje działać więc schowałam ręce za plecami. Zaczęłam zgniatać łańcuchy.

- Przywal jej mocniej.

Powiedział Tyler. Ethan zaśmiał się i spojrzał na mnie.

- Szkoda takiej ładnej buźki.

Powiedział. Już prawie udało mi się z łańcuchem. Jeszcze tylko trochę. Muszę grać na czas. Ethan uderzył mnie w drugi policzek. Spowodowało to że jeszcze mocniej zacisnęłam ręce na łańcuchach. O to chodzi. Ból.

- Już zadowolony z siebie? Na twoje ciosy to nawet kichnąć mi się nie opłaca. Jesteś słaby.

Powiedziałam. Ethan zacisnął szczękę. Tyler podszedł do nas i uderzył mnie pięścią w brzuch. Jeszcze dwa ciosy i łańcuchy pękną.

- Tylko na tyle was stać? Tu ukrywałyście swoje ofiary? Może nie zabiły ich wasze ciosy a nuda spowodowana tym że nie byliście dość mocni aby z nimi skończyć?

Powiedziałam prostując się i patrząc na nich. Tyler zacisnął pięść i uderzył mnie w policzek.

- W każdej chwili możemy z tobą skończyć. Jesteś nikim. Nikt cię nie chce. Nikt nie będzie za tobą płakał.

Powiedział.

- Macie przesrane.

Powiedziałam zaciskając dłonie na łańcuchach. Te pękły.

- Mnie się nie da zabić.

Powiedziałam i uderzyłam Ethan'a w podbródek. Wystawiłam ręce przed siebie. Obydwoje unieśli się lekko nad ziemię. Powoli zaczęłam zaciskać dłonie w pięści. Z każdą kolejną sekundą krzyczeli coraz głośniej. Gdy coraz bardziej zaciskałam pięści tym więcej kości w ich ciałach zaczęło się łamać.

- Nikt nie będzie za wami płakać.

Powiedziałam.

- Kim ty kurwa jesteś?

Wydusił Tyler.

- Powiem to samo co powiedziałam Luke'owi. Stoi przed wami Bogini.

Powiedziałam. Zacisnęłam pięści tym samym łamiąc im kark. Upuściłam ciała na podłogę. Ominęła je i pstryknęły palcami. Wtedy ciała zaczęły się palić. Zobaczyłam swoje odbicie w jakimś rozbitym lustrze. Włosy się unosiły a oczy świeciły na niebiesko. Zamknęłam oczy i potrząsnęła głową. Po otworzeniu ich było już normalnie.

- Otwórz wrota.

Powiedziałam. Tęczowy tunel zabrał mnie do Asgardu.

- Heimdall. O tym ojciec nie musi wiedzieć. Tak samo jak nie musi wiedzieć że w ogóle byłam na Ziemi jasne?

Powiedziałam. Heimdall pokiwał głową a ja ruszyłam do mojego pokoju. Wpadłam do pomieszczenia od razu przyglądając się swojemu odbiciu.

- Wszystko jest dobrze.

Powiedziałam sama do siebie. Odprawiłam wieczorną rutynę i położyłam się spać.

Od Autorki
Jest tu ktoś?
Zanim mnie pobijecie to chce was uświadomić że moja wena wygasła chyba przez naukę. Przesrany rocznik tak już ma. Więc chce was oczywiście przeprosić za to że rozdział pojawia się dopiero teraz.
Jeszcze raz przepraszam i proszę o cierpliwe wyczekiwanie na kolejny rozdział!
Buzioki :*

Bogini z Asgardu Where stories live. Discover now