Rozdział 3. Demoni: Krzywe Spojrzenia

381 49 25
                                    

Prawdziwą nowością jest uczucie zauroczenie, a już tym bardziej propozycja roli menagera klubu piłkarskiego. Jude szepnął mi słówko, że napewno ktoś się przyda. Jednak obawiam się ich reakcji. W końcu to dla nich również jakaś zmiana. Tym bardziej chłopak, co nie gra w piłkę. Wolę się spełniać w literaturze. Od kąt sięgam pamięcią, moje wszystkie marzenia przebijało pisarstwo. W mojej rodzinie było raptem kilkoro pisarzy, a według mojej babci, ja powinienem kontynuować tę tradycje.

Kolejny szkolny dzień, wypełniony po brzegi, utrudniającymi życie sprawdzianami, oraz wnikliwym rozmyślaniu nad dość dziwnie nietypowym uczuciu do dredziarza. Nie chcę go kochać. Ale też, nie chce o nim zapomnieć. Wszystko to sprawia wrażenie klątwy. Wybierz jedno, nie będzie drugiego. Wybierz drugie, nie będzie pierwszego... Muszę obmyslić plan dający mi jedno i drugie. Dające mi to chociaż po trochu...

Bez chmurne popołudnie, a do tego wolne od szkoły, sprzątania i ogrodowej pracy. Cały urok szlak trafił, podczas gdy usłyszałem krzyki za sklepem ze słodyczami.

Mała dziewczynka płakała, a przed nią stali huligani, próbując zabrać jej cukierki i lizaki.

- Zostawcie ją! - krzyknąłem, próbując przybrać jak najgroźniejsze spojrzenie.

- Nie wtrącaj się lamusie! - odparł jeden.

- Chodź do mnie. - zawołałem dziewczynkę. - Jak masz na imię?

- S-sam. - szepnęła.

- Sam, możesz iść do domu. - kiwnęła główką i pobiegła.

- Widać prosisz się o guza...

- Nie boję się was. - odpowiedziałem ze spokojem.

- To błąd. Wielki błąd. - zaczęli do mnie podchodzić. Teraz z panikowałem. Zacząłem się cofać. Oni zaś podbiegli i kolejno mnie spoliczkowali, następnie nożem rozcinając mi przez jeansy, część uda. Krzyknąłem z bólu i na policzkach pojawiły mi się łzy.

- Ale pinda, patrz!

Zamknąłem oczy. Nie chciałem patrzyć jak robią ze mnie miazge. Nie dochodziły do mnie również dźwięki. Moją uwagę przyciągało tylko krwawiące udo. Nie byłem w stanie się opanować. Nie mogłem wyrównać oddechu, a łzy płynęły z moich oczu, jak deszcz zenitalny. Po jakimś czasie, ktoś złapał mnie za ramiona i potrząsał. Dopiero po paru minutach odważyłem się otworzyć oczy. Widok ten wprawił mnie w przerażenie i ogromną panikę. Prawie cały byłem we krwi, a przede mną klęczał Jude.

- Seth?! Trzymasz się?!

- N-nie wiem. - nie byłem w stanie się odezwać.

Chłopak podniósł mnie i poprowadził do jego domu. Przez drogę starałem się uspokoić. Przed oczami miałem tylko nóż. Ledwo mogłem ruszyć nogą. Teraz czułem do niego wielki dług wdzięczności. Patrz, przecież pokonał dwuch huliganów i mnie uratował. Coraz bardziej sie do niego przywiązuje. To ostatnia szansa na wycofanie, bo później będzie już za późno...

Słońce chowało się gdzieś za budynkami. Zdałem sobie sprawę, iż musi być trochę późno. Po dotarciu na miejsce, Sharp posadził mnie na kanapie, a następnie z prędkością światła, zorganizował coś, aby powstrzymać krwawienie. Lecz niestety ciągle sączyła się krew.

- Musisz zdjąć spodnie, trzeba to obejrzeć. - rzekł, z przerażeniem wymalowanym na bladej ze strachu i stresu twarzy.

- Co? Nie! Dam radę sam. Moja ciocia jest pielęgniarką, wiem co robić.

- Ale ty się wykrwawisz!

- Przestań!

Poszedłem do najbliższej łazienki i tam zająłem się raną. Jude wszystko wyolbrzymia. Na szczęście noszę przy sobie plasterki. Zużyłem aż pół opakowania (xD).

- Sytuacja opanowana. - ogłosiłem wychodząc z łazienki.

- Możesz chodzić? - troskliwie spytał.

- Tak.

- Może... Odprowadze cię?

- Dam sobie radę. Powinieneś być na treningu.

- Raz mogło mnie nie być.

- Jak się tam zjawiłeś?

- Szedłem na trening i zobaczyłem przerażoną dziewczynke. Dzięki tobie nic jej nie jest.

- Ale dzięki tobie żyje. Dziękuję. - ta rozmowa coraz bardziej zwiększała napięcie, więc rzuciłem krótkie "hej" i poszedłem, a raczej pokuśtykałem do domu wiedząc, że już za późno...

*************

Następnego dnia, udałem się wraz z zabandażowaną nogą na trening. Gdy dotarłem na miejsce, oni już się rogrzewali. Podszedłem do menagerek, siedzących na ławce.

- No wiesz co Celia?! - krzyknęła jasna z nich.

- Hej. - spojrzały na mnie, zdezorientowane.

- Cześć! W czym możemy pomóc?

- Szukacie może jakiegoś szpiega, łowcy informacji i różnych takich tupereli?

- Eee... Nelly?

- Ach... Owszem? Znaczy... Na pewno ktoś się przyda.

- Mam kontakty w innych drużynach.

- Ostatecznie jednak porozmawiaj z trenerem Hillman'em. - oznajmiła brunetka.

Skierowałem się w stronę staruszka, którego już nie raz widziałem w restauracji Rai Rai. Byłem zaskoczony, iż podjął się funkcji trenera. Widocznie musiał mieć przeżycia związane z piłką.
Definitywnie zostałem ich menagerem. Zaniepokoiła mnie reakcja Jude'a. Widział mnie, ale nic nie powiedział, a już nie wspomnę kiwnięciu. Cóż, może poprostu był zbyt zajęty treningiem. Obserwowanie ich daje mnóstwo radochy. Mogę perfidnie patrzeć się na ich tyłki i na rzeźbione ciało. Na serio, mega korzyści. Trzeba przyznać, że zdecydowanie jest na czym zawiesić oko. Pewnie o tym gadały tamte dziewczyny, kiedy przyszedłem.

- Mogę? - zapytała jedna z nich.

- Jasne, siadaj.

- Te treningi są niesamowite. Wkładają w nie całe serce.

- To prawda. - odpowiedziałem, patrząc się nadal w stronę chłopaków.

- Ale gapa ze mnie! Zapomniałam się przedstawić. Jestem Silvia Woods.

- A ja Seth. Miło cię poznać.

- Ciebie również. Zawsze miałeś taki głos? W sensie, wyższy.

- Tak. Niestety nic z tym nie mogę zrobić.

- Słuchaj. Wiem, że to może być wścipskie, ale... Czy ty jesteś... No...

- Aaa! Tak. Aż tak to widać?

- Nie. Po prostu znam się na ludziach i widzę. Ktoś ci się podoba?

- Poznałem Jude'a. To jego sprawka, że tu jestem. Ale dziwi mnie jego zachowanie.

- Nie odezwał się do ciebie?

- To też widziałaś? Tak to prawda.

- Dziwne. Tylko uważaj na Celie. To jego siostra. - szepnęła i wstała.

- Dzięki za podpowiedź.

- Nie ma za co.

Wow ale się zmęczyłem, lecz zdążyłem. Mam nadzieję że rozdział się podobał.

Akira

✔Plan "A" (Inazuma Eleven)  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz