O północy ~One Shot~

33 5 2
                                    


31.12.1994 r.

Pov. George

- George, daleko jeszcze? - zapytała Emily, głosem przepełnionym ekscytacją.

- Już nie daleko. - odpowiedziałem dziewczynie.

Był Sylwester. Wszyscy uczniowie zebrali się w Wielkiej Sali, aby uczcić nadchodzący Nowy Rok. Przez Bal Bożonarodzeniowy większa część młodzieży została w Hogwarcie na święta w wyniku czego muzykę, śmiechy i krzyki było słychać aż na schodach Wieży Astronomicznej. Do północy pozostała tylko godzina. To znak, że musiałem się pospieszyć.

Ostrożnie prowadziłem moją przyjaciółkę za rękę, po schodach na Wieżę Astronomiczną. Chustkę zawiązałem wokół jej oczu, aby efekt niespodzianki był jeszcze większy.

Planowałem ten dzień przez wiele miesięcy i wszystko musiało wyjść idealnie. Każdy szczegół musiał być dopracowany na ostatni guzik i nie brałem pod uwagę żadnych omyłek.

Gdy dotarliśmy na miejsce, rozejrzałem się wokół siebie, upewniając, że wszystko leży na swoim miejscu.

- Jesteś gotowa? - szepnąłem dziewczynie do ucha, wywołując u niej dreszcze i uniesienie kącików ust ku górze.

- Zawsze i wszędzie. - odparła tajemniczo.

Stanąłem za nią i drżącymi rękoma odwiązałem materiał, przesłaniający Emyli widoczność, po czym upuściłem go na podłogę.

Pov. Emily

Stałam jak sparaliżowana. Oprócz cichego jęknięcia nie potrafiłam więcej z siebie wydobyć. George ewidentnie zaprowadził mnie na Wieżę Astronomiczną, ale to, co ujrzałam, przekraczało moje wszelkie wyobrażenia.


Po całej podłodze rozsypane były płatki róż. Na dworze panował mrok i oprócz księżyca dającego białe światło, jedynym źródłem oświetlenia były unoszące się w powietrzu świece. Dokładnie te same, które pojawiają się w Wielkiej Sali, podczas każdej pierwszej uczty w nowym roku szkolnym. Do zwisających z sufitu sznurków, przywiązane zostały zdjęcia, przedstawiające mnie i bliźniaków. Każda fotografia kryła w sobie wspomnienie, będące zaledwie skrawkiem naszej sześcioletniej przygody, zwaną przyjaźń.

Odwróciłam się w stronę chłopaka. Przyglądał mi się swoimi czekoladowymi tęczówkami, w których odbijał się blask świec. Jego rozmierzwione włosy ładnie komponowały się z piegami zajmującymi niemal każdy centymetr jego twarzy. Całość dopełniał uśmiech, który ogrzewał moje serce.

Patrząc na niego, widziałam, jakie mam szczęście. Taki przyjaciel jak George to prawdziwy skarb. Zawsze się o mnie troszczy, wspiera w trudnych chwilach. Wystarczy mi jego obecność, aby znów poczuć się szczęśliwą i uśmiechniętą. To właśnie z nim mam najwspanialsze wspomnienia. Bardzo mi na nim zależy i nie wyobrażam sobie, gdyby coś popsuło naszą przyjaźń.

Dlatego tak strasznie trudno jest stłumić uczucia, które ostatnimi czasy wypełniają mnie na wskroś, gdy rudzielec jest przy mnie. Nie potrafię tego zrozumieć. Nie wiem, skąd się wzięły, ale wiem na pewno, że nie mogą wyjść one na jaw. Nie chcę, by to zniszczyło naszą przyjaźń. Co, jeśli okaże się, że George nie czuje do mnie tego samego? Przez to nastąpi zgrzyt i koniec przyjaźni. A tego nigdy bym nie zniosła.

- Podoba ci się? - zapytał nieśmiało chłopak, uwalniając mnie przy tym z rozmyśleń.

- To jest... - brakowało mi słów, które byłyby w stanie oddać mój zachwyt -... Przepiękne. - powiedziałam po chwili.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 24, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

O północyWhere stories live. Discover now