The anorexic

116 13 0
                                    

    Szpital psychiatryczny, który znajdował się na obrzeżach Seulu był podobno najlepszym w całej Korei. Było to ponure miejsce o rygorystycznych zasadach. No i najwyraźniej nie najlepiej radziło sobie z chorymi na anoreksję pacjentami.

    Taeyong był pacjentem tego szpitalu od roku. Od tego roku też nie zmieniła się jego waga. Owszem, nie tracił kolejnych kilogramów, ale i tak uparcie jadł jak najmniej żeby nie przytyć ani jednej dziesiątej kilograma. Średnio co dwa miesiące zajmował się nim inny specjalista i żaden nie mógł nic poradzić na ciężki przypadek Lee.

    — Czyli mówicie mi, że po to płacę wam nie wiadomo jak wielkie pieniądze, żeby od roku nic się nie zmieniło? - Zdenerwowany Taj, z hukiem oparł ręce o biurko szpitalnego ordynatora.

    Chittaphon Leechaiyapornkul przyjaźnił się z Lee odkąd pamiętał. I kiedy wszyscy opuścili starszego, to właśnie on zauważył, że przyjaciel jest niezdrowo chudy i traci wszelkie siły. Fakt faktem, zapisanie Koreańczyka do szpitala wywołało między nimi kłótnię, ale mimo to nie odpuszczał i płacił niesamowite pieniądze za leczenie.

    — To nie nasza wina. Pacjent nie współpracuje z nami - odpowiedział jak zwykle chłodny ordynator. - Pan Lee odmawia jedzenia całych posiłków, czasem nie chce przyjmować leków, a wyraźnie pan powiedział, że nie mamy karmić go na siłę - kontynuował lekarz, dalej przerzucając jakieś papiery.

    Chittaphon nie wiedział już czy bardziej nie lubi tego beznadziejnego szpitala czy tego oschłego Kima, który podobno był najlepszym lekarzem w tym mieście.  DongYoung był tak oschły, zimny i nudny, że Taj chyba nigdy w życiu nie spotkał kogoś podobnego.

    — Bo to niehumanitarne! Przykujecie go do krzesła, założycie jakieś ustrojstwo na twarz i nie daj Boże zrobicie krzywdę! - Rozedrgany obcokrajowiec przestał już jakkolwiek uważać na zachowanie ciszy.

    — Jeżeli nie odpowiadają Panu nasze metody leczenia, może Pan znaleźć pacjentowi Lee inny szpital. Sam Pan mówił, że często bywa Pan za granicą. Proszę tam poszukać szpitala, jeżeli nasz Pana nie zadowala.

    Chittaphon był tancerzem. Gdyby nie to, że z występów miał niesamowite pieniądze nigdy nie mógłby zapłacić za leczenie przyjaciela i powiadomił szpital, że nie zawsze jest w kraju.

    Wyprostował się, chcąc opuścić szpital, ale widząc kpiący uśmieszek rozlewający się na ustach lekarza prychnął cicho i usiadł na krześle, zakładając nogę na nogę. Zaskoczony Kim zaraz podniósł na niego wzrok.

    — Chcę zobaczyć się z pacjentem - powiedział, uśmiechając się zadowolony.

    — Przykro mi, ale to raczej niemożliwe - skołowany śmiałą propozycją lekarz przyglądał się Tajowi. Przecież za każdym razem mówił, że wizyty są niemożliwe w tym przypadku.

    — Skoro mam znaleźć mu inny szpital muszę z nim o tym porozmawiać - odparł Chittaphon, po minie Kima wnioskując, że właśnie wygrał.

    — Zaraz Pana do niego zaprowadzę - poddał się ordynator.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

    Taj skrzywił się lekko widząc wychudzonego przyjaciela siedzącego na łóżku w szarym pokoju. Na stoliku nocnym stała miarka z tabletkami i szklanka wody. Poza tym było jeszcze krzesło, stojące w kącie i nic więcej, poza niewielkim i zakratowanym oknem.

    Na twarzy Taeyonga wykwitł blady uśmiech, kiedy podniósł wzrok na młodszego i bez siły poklepał miejsce koło siebie na łóżku. Chittaphon usiadł zaraz koło Koreańczyka i ze smutnym uśmiechem pogładził przydługie włosy starszego.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 01, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

The anorexicWhere stories live. Discover now