Rozdział II

243 43 13
                                    

*Ink*

Następnego dnia znowu poszłem do parku, a raczej do bariery. Była zamknięta, ale i tak w jej pobliżu mocno wiało. Tutaj są idealne warunki do treningu lotu.
Podskoczyłem i zacząłem szybko machać skrzydłami. Lekko się uniosłem, ale zaraz spadłem.
-Hehe, coś ci nie pykło.-ktoś się zaśmiał.
-!? Jak ty tu!?
-Tak delikatnie otworzyłem barierę, że wir nie zdołał się utworzyć i tego nie poczułeś.
-Jak dużo, tego widziałeś? T^T
-Wszystko od startu do "lądowania"...dlaczego ty nie latasz?
-...moja sprawa...
-Oke nie wnikam. Idę otworzyć barierę raz jeszcze,obyś mi nie przeszkadzał.-
Podszedł do niej i użył nieznanego mi zaklęcia. Otworzyła się na ościerz.
-Dlaczego nie możesz tego robić po swojej stronie?-zapytałem.
-...Po waszej stronie jest to na tyle ukryte za drzewami że mnie nie zobaczą, po mojej stronie nie minęłoby 5 sekund, aby mnie znaleźli.
-Okej...
Demon ignorując reszte wskoczył w wir i zaczął szybować.
Też tak bym chciał.
Ja odeszłem trochę i znowu zacząłem próbować się wznieść.

*Error*

Ten kurdupel zaczyna mnie irytować. Co chwila upada na ziemię i wydaje pisk przy kontakcie z glebą. Wnerwia mnie. Może jak nauczy się latać to nie będzie potrzebował wiatru przy barierze i nie będę go musiał oglądać?
-HEY!¡ Kurduplu!¡-zawołałem na co odwrócił się w moją stronę.
-?
-Czy jak nauczysz się latać, to dasz mi "święty" spokuj? Czyli nie będziesz tu przyłaził?
-T-Tak?-
Zleciałem do niego na co się cofnął.
-Rozłóż skrzydła...
-T-Ty...ty chcesz mi pomóc?
-Byś już tu nie przyłaził, ale jak powiesz komukolwiek, że tu jestem, to już więcej nawet nie wzlecisz?¿
-Okej!-wystraszył się tego co powiedziałem, ale mimo wszystko uśmiechnął się ciepło do mnie. Jest pierwszą osobą która to zrobiła w stosunku do mnie.

*Ink*

-Dobra, podejdź do wiru, tylko musisz mieć sztywno wyprostowane krzydła.-
Jak, powiedział tak i zrobiłem. Gdy już przed nim stanąłem on mnie poprostu do niego popchną, skrzydła mi się zluzowały, gdy wir mnie wypchnął na samym  początku do góry, już zaczynałem spadać kiedy przypomniało mi się co mówił. Szybko wyprostowałem skrzydła spowrotem. Wir wyrzucił mnie spowrotem do góry. Zacząłem szybować.
-Yay!-ucieszyłem się.
-Brawo. Patrząc na postępy za tydzień się nauczysz i już nie będziesz mi dupy zawracać.
-Ale ty "miły"...
-Taki już jestem heh.
-Dawaj! Chce jak najszybciej już mieć to z głowy! Czyli nauczanie cię i twoją obecność!-
Wyprostowałem się przypadkiem z poziomu do pionu i znowu zleciałem prawie na glebe.
-Fajtłapa HAHA! XD
-   =-=

************

Two "Birds" On A Wire *ErrInk*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz