4. Nowy przyjaciel

247 18 5
                                    

Obudziłam się rano z myślą co dziś będę robić. W końcu niby randkę mam dopiero wieczorem. Lee w pokoju nie było. Wstałam z łóżka i poszłam na dół na dziedziniec. Zauważyłam Marlona, postanowiłam, że do niego podejdę.

M: - Clementine! Cześć

C: - Hej Marlon. Jak tam dzień mija? I O JEZU CO TO ZA ZWIERZĘ?

M: - Hehe Clem to tylko pies Rose.

C: - Ona nie gryzie prawda?

M: - Może ugryźć jak jej rozkarze. Czemu się tak boisz psów? - Pokazałam mu moją dłoń, na której miałam ogromną blizne - OHH teraz lepiej rozumiem, ale nie martw się Rose nic ci nie zrobi. - Uśmiechnął się i wyciągnął do mnie dłoń. Podałam mu ją, a on dotknął moją ręką psa.

C: - Hmmm jest milutki.

M: - Wiem. Hej Clem chcesz może pójść na zwidy z Louis'em, Violet i mną?

C: - Okej.

M: - To poszukaj Louis'a, możliwe, że będzie w głównej sali, czyli tam gdzie jest jego pianino.

C: - Nie ma sprawy. - Posłuchałam rady  Marlona i poszłam sparwidzić czy Louis'a nie ma w sali, w której grał mi poprzedniej nocy. Niestety go nie było. Podeszłam do pianina. Dotknęłam jeden klawisz. Później drugi i kolejny. Nie umiem grać ale fajnie jest tak poklikać byle co. Nawet nie zauważyłam Louis'a, który stał w drzwiach.

Lo: - Ładnie grasz

C: - Zwariowałeś? Nie umiem grać, gram beznadziejnie.

Lo: - No co ty wystarczy tylko - podszedł do mnie i ustawił mi palce. - teraz tu, i wyszedł ci dźwięk.

C: - Dziękuję ale nie po to tu przyszłam. Przyszłam cię poszukać, ponieważ mamy iść na zwiady.

Lo: - Clementine jesteś pewna, że chcesz?

C: - Hehe ty nie wiesz przez co ja przeszłam. Nie straszy mi jeden czy dwa czy nawet horda szwędaczy. - Louis uśmiechnął się do mnie a ja mu odwzajemniłam. - To idziemy?

Lo: - Jasne. - Poszliśmy do Marlona na zewnątrz, czekał z Violet i Rose. Wyszliśmy że szkoły. Marlon wcześniej poinformował Lee i Kenny'ego że wychodzę. Ale nie wiem po co. Jestem już dość duża. Kenny traktuje mnie jak 2-latke. Mam już tego trochę dość.
Napoczątku było spokojnie, później pojawiły się pierwsze szwendacze. Ale ku mojemu zdziwieniu Rose zabila zombie. Odgryzła im głowy. Szliśmy dalej. Grupa miała niezłe pułapki na potwory. Po ok. 2 godzinach wróciliśmy do budynku z paroma wewiórkami. Zbliżał się wieczór. Ja naprawdę mam randkę z Louis'em?

 Inna historia CxLWhere stories live. Discover now