Prolog: I nastał koniec, koniec początku

148 14 7
                                    

Dzisiejszy dzień niczego nie zapowiadał. Zaczął się jak każdy normalny. Nim wzeszło słońce ludzie byli już gotowi do pracy a uczniowie szli do szkoły. Wszyscy kontynuowali swoje zwyczajne życie starając się nie mieć trosk i unikać kłopotów.

Jednak jeden chłopak nie miał tego luksusu. Jego życie zmieniło się całkowicie od czasu spotkania swojego Domowego Korepetytora. Czy na gorsze, czy na lepsze, to zależy od punktu widzenia. Ale uciekając przez osiedle będąc gonionym przez stado wściekłym psów z pewnością skłaniało go do tej pierwszej opcji.

- REBORN!!!! - Krzyczał przerażony chłopak z całych sił starając się uciec przed rozszalałymi kundlami 

Akcję tę zaaranżował z samego rana jego Korepetytor jako karę za to że Tsuna nie zamierzał zbyt prędko dzisiaj wstawać i jeszcze miał odwagę ignorować Reborna. 

 "Za jakie grzechy on mi to robi', jęknął w myślach Tsuna gwałtownie skręcając w inną uliczkę, "Niech go! Przysięgam że się mu kiedyś Odwdzięczę z nawiązką!"

Biegnąc na oślep nie zauważył innego przechodnia w którego po chwili wpadli i oboje wylądowali na ziemi.

- Jak leziesz bęcwa...- Zbulwersował się chłopak i już chciał zacząć opieprzać ale przerwał gdy  zobaczył kto na niego wpadł - ...Dziesiąty? 

Tsuna masując głowę spojrzał na chłopaka po czym jękną ze zdziwienia,

- G-Gokuder-kun? 

- Co się stało dzie... - Nie dokończył gdyż z za uliczki wyleciało stado psów 

- Ha! HAAAA!? - Oboje zdążyli jedynie krzyknąć z przerażenia nim dopadła ich sfora 

Wszystko to obserwował przez mini lornetkę Reborn lecąc na paralotni kilka metrów nad ziemią. Widząc wynik "testu" pokręcił z dezaprobatą głową choć na ustach widniał lekki sadystyczny uśmieszek.

- Jeszcze długa droga przed nim - Stwierdził po czym odleciał nic sobie nie robiąc z krzyków przerażania swojego ucznia i jego Strażnika 


Tego samego dnia wieczorem


Tsuna siedział na swoim łóżku starając się opatrzyć rany z poranka.

- Itatatatat, kso, okropnie boli - Szepnął  jękliwym głosem w chwili czyszczenia jednej z ran wodą utlenią 

- Dame-Tsuna - Nagle koło niego pojawił się Reborn w swojej piżamie - Dalej ciapowaty jak na początku

Tsuna o mało nie spadł z łóżka załamany stwierdzeniem jego korepetytora. 

- Reborn - Jęknął że łzami w oczach - To nie moja wina że masz coraz to bardziej sadystyczne pomysły 

Reborn rozbawiło to stwierdzenie o czym świadczył niewielki uśmiech który pojawił się na jego twarzy. 

- Może i walczyłeś z silnymi przeciwnikami - Zaczął - Ale to nie oznacza w cale że ci odpuszczę choć trochę z treningu 

- ALE ON ROBI SIĘ CORAZ BARDZIEJ SPARTAŃSKI - Jęknął łapiąc się za głowę spanikowany Tsuna

- Cóż, taki mamy klimat - Po tym stwierdzeniu szybko wskoczył do swojego hamaka - Zobaczymy jak poradzisz sobie jutro - Oznajmił po czym zasnął

- JUTRO!? - Krzyknął przerażony - Jak tak to nie chce się jutro obudzić 

Z tą myślą zgasił światło i z obolałą twarzą położył się do łóżka. 

Jednak po godzinie Tsuna wstał z łóżka. Miał otwarte oczy więc nie lunatykował. Chwilę siedział bez ruchu by upewnić się że nikt go nie widzi. W ciemnościach jedynym widocznym punktem były jego oczy. 

Po upewnieniu się że Reborn śpi wstał, na wszelki wypadek, powoli po czym podszedł do balkonu delikatnie go uchylając. Gdy już znalazł się po drugiej stronie natychmiast zamkną za sobą wejście. 

Nikt tego nie zauważył. 

Stał teraz na szczycie dachu a swój wzrok miał skierowany w stronę gdzie za kilka godzin wejdzie słońce. Gdyby ktoś go teraz zobaczył pomyślał by że to zupełnie inna osoba jedynie z wyglądu przypominająca Tsune. Trudno by było temu zaprzeczyć. Z reguły spięty teraz wydawał się całkowicie rozluźniony. Jego oczy zawsze pełne ciepła i niewinności były pełne mieszaniny powagi, pewności siebie, siły,  wiedzy a także nutkę znudzenia. Jego usta nie wyrażały żadnych emocji. Ogólnie wydawał się pozbawiony ciepłych uczuć. 

"Denerwujące to wszystko", sapnął do siebie. "Irytująco irracjonalne ale... Potrzebne", wyciągnął dłonie i spojrzał w duł prosto na nie. "Gdyby nie ten płomień...", zapalił go w ręce. "On jest niezwykły, wspaniały. Potężny! Ghyghyghy", zaśmiał się gardłowo. "Głupcy", zakupił i po raz pierwszy lekko się uśmiechnął. "Totalni Głupcy!", machnął ręką gasząc ów płomień. "Doprawdy, żałosne to z ich strony, Ghyghyghy, Opierać się tylko na tym płytkim płomieniu", kpił po czym zatopił się w niczym nieokreślonej rozkoszy. "Fakt, jest silny ale jednak nie znają mimo wszystko prawdziwej potęgi", myślał wewnętrznie pełen euforii. " Czuje ją, czuję coraz mocniej i wyraźniej", zachichotał. " Budzi się! Jest blisko! Jeszcze tylko troszeczkę a w tedy! Haha, w tedy zobaczymy kto tym razem wygra mój stary przyjacielu"., spojrzał z nostalgią na księżyc. "Przybyłeś, wyczuwam cię, jesteś już blisko... Ale zarówno tak daleko ode mnie. Bo któż by w końcu podejrzewał tak niewinnego i ciapowatego licealistę, Ghyghyghy, o bycie mną?", Zadając to pytanie automatycznie pomyślał o innych. "Ach, ale trzeba przyznać że sytuacja rozwinęła się na moją korzyść lepiej niż planowałem i tym bardziej niż bym w najśmielszych marzeniach prosił by się spełniło", zachichotał mrocznie. "Mam teraz przeciwko tobie swoje wierne żołnierzyki dokładnie jak ty kiedy mnie ostatnio pokonałeś", warknął na samo wspomnienie ale szybko się opanował. "Moja wola zwycięży i nic jej nie powstrzyma", na twarzy pojawił się lekki ale za to sadystyczne uśmiech. "Tym razem zwyciężę zgarniając wszystko i w tym celu jestem gotów poświęcić wszystkich", zaśmiał się lekko na samą myśl. "Nic oni dla mnie nie znaczą, ghyghy, ani Gogudera, ani Yamamoto, ani Reborn, Mama, Lambo, Haru, Dziewiąty a nawet Kyoko", zachichotał. "To wszystko nic nie warte robactwo, jedynymi interesującymi są Hibari z Mukuro, tak, Tak, oni są geniuszami!", klasną lekko w dłonie. "A co z resztą? Cóż, mogą się nazywać moją rodziną ile chcą ale dla mnie się oni w ogóle się nie liczą gdyż, Hehe...", zachichotał z ironiom. 

- Bóg nie potrzebuje rodziny - Wypowiedział te słowa na głos z mocno wyczuwalną pogardą 

Po jeszcze krótkiej chwili spoglądając w księżyc postanowił wrzucić do swojego łóżka. W końcu nie miał zamiaru zbyt szybko się zdradzać.Nawet nie zauważył, ani nie wyczuł, hak ktoś stoi pod jedną ze ścian domu i teraz pierwszy raz w życiu poczuła na własnej skórze czym jest strach zmieszany z paniką. Tą osobą był Hibari Kyoya. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Mar 13, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Nareszcie Przebudzony [Katekyo Hitman Reborn!]Where stories live. Discover now