ona lubiła kwiaty,
a on kochał jej je ofiarowywać.
ona lubiła zanurzać nos w ich płatkach,
za to on
kochał oglądać radość wypisaną na jej twarzy.
ona zawsze spoglądała mu w oczy
pełnym wdzięczności spojrzeniem,
na co on reagował
pełnym satysfakcji uśmiechem.
i choć wydawało się to
niestosowne,
to ona pochylała się teraz
nad jego nagrobkiem,
a w drobnej dłoni trzymała wianek z podwiędłych fiołków..
zrobiony przez niego.
własnoręcznie.
bez niczyjej pomocy.
dla niej.
kładąc go na gładkiej, marmurowej powierzchni
myślała,
że dobrze robi.
że on chciałby, by jeśli nie na jej głowie, znalazł się
na jego grobie.
a że według powszechnego poglądu na te sprawy
powinna kupić świeże kwiaty,
tym bardziej wydało jej się to właściwe -
bardziej wartościowe, z uczuciem.
takie prawdziwe.
w niektórych momentach dziwnie i bez świadomych intencji zdarzyło mi się napisać parę rymów, ale mam nadzieję, że dobrze zabrzmiały, wplotły się i zgrały z duszą tego.. czegoś? w każdym bądź razie wyjątkowo przyjemnie pisało mi się tę część, więc mam nadzieję, że tym bardziej przyjemnie będzie wam się czytało (◠‿◠✿)
![](https://img.wattpad.com/cover/22534477-288-k484486.jpg)