Rozdział 9: Turniej matematyczny.

1.6K 61 3
                                    


Oczami Ariany.
Wróciłam do domu i rozmyślałam o ich super mocach. Cały czas nie mogłam w to uwierzyć. Jak to wogule możliwe? Jutro miał być turniej matematyczny ale nie wiem jak zasnę przez tą sytuacje. Zeszłam na kolekcja i podczas jej rozmyślałam o tym ze zmartwieniem i mama to zauważyła.
- Coś jest nie tak? - spytała zmartwiona.
- Nie wszystko ok- powiedziałam.
- Pewnie się stresujesz jutrzejszym turniejem.- powiedziała mama.
- Taa.. - powiedziałam co było pół prawdą. Gdy zjadłam poszłam na górę i się jeszcze trochę pouczyłam i poszłam spać rozmyślając.
Na zajutrz.
Wstałam rano i zrobiłam moją poranną rutynę i ruszyłam do szkoły. Przez te moce miej się stresowałam. Ale ten turniej jest dla mnie ważny bo naprawdę chciałabym odnieść jakiś sukces. Gdy weszłam do szkoły szybko ruszyłam w stronę hali ( bo tam się odbywał turniej.) Gdy weszłam zobaczyłam, że wszyscy uczestnicy już są. Podeszłam do Pheoby i Cherry, choć jeszcze nie mogłam się przyzwyczaić, że Pheobe ma moce.
- Hej- powiedziałam do nich.
- O, Dobrze, że jesteś- powiedziała Pheobe. Wtedy podszedł do mnie Max.
- Jesteś gotowa? - spytał.
- Tak- powiedziałam krótko i poszłam. Nie miałam ochoty z nim gadać co go zdziwiło. Kiedy spojrzałam się na zegar zobaczyłam, że za pięć minut zaczyna się turniej. Wtedy zaczęłam się stresować i to nawet bardzo aż rozbolał mnie brzuch.
- Co trema cię zrzera? - spytał Max. 
- A żebyś wiedział- powiedziałam słabym głosem.
- Czyli nie jesteś pewna, że wygrasz w przeciwieństwie do mnie- powiedział, a ja odeszłam chciałam się stresować w spokoju. Po chwili usłyszałam, że na scenę wchodzi dyrektor i mówi:
- Witam was na turnieju matematycznym to są drużyny. Grupa Phoebe i grupa Maxa. Będą zadawane różne zadania matematyczne i bla, bla, bla Zaczynamy!
Serce podskoczyło mi do gardła i nasza drużyna podeszła do biórka tak samo jak grupa Maxa. Pan mówił pierwsze pytanie ale ze stresu nie znałam odpowiedzi ale na szczęście Phoebe znała i się zgłosiła przez co zdobyliśmy pierwszy punkt z czego się ucieszyłam. Na kolejne pytanie znałam odpowiedź ale Max był pierwszy i posłał mi złowrogi uśmiech. Tak przez 20 minut szliśmy łeb w łeb. Max naprawdę jest dobry. I mieliśmy 5 minut przerwy.
Oczami Maxa.
Była przerwa więc siedziałem i piłem wodę rozmyślając. Ja nie kocham Ariany, nie wiem co ja sobie wtedy myślałem. Max ma twarde serce. Zwłaszcza po tym jak Alison ze mną zerwała dla głupiej ziemi ( Autorka: Uznajmy, że Alison z nim zerwała jeszcze jak Max był zły i przed tym balem. Nie tak jak w serialu) Postanowiłem podejść do Ariany.
-No, dobrze wam idzie ale my wygramy. Widzisz mówiłem ,że jestem dobry z maty ,a ty mi nie wierzyłaś. - powiedziałem do Ariany.
- No, najwyraźniej się myliłam, przepraszam.
- Nie musiałem z wami rywalizować gdybyś mi odrazu uwierzyła- powiedziałem.
- No..- mówiła Ariana. Wyglądała na zmartwioną.
- Czym się tak martwisz? - spytałem.
- Niczym- powiedziała, a ja spojrzałem się na nią z nie dowierzającym wzrokiem.
- No dobra. Martwię się bo no ten turniej jest dla mnie ważny. Nigdy nie brałam udziału w żadnym konkursie, a do tego jestem tu nowa i chciałam mieć jakieś ośiągnięcie. Dla Phoebe też ten turniej jest ważny- odpowiedziała mi, a ja się tylko na nią patrzyłem nie odpowiadając. W sumie nie wiedziałem, że ten turniej jest dla nich ważny.
- Koniec przerwy!- usłyszeliśmy głos dyrektora i wróciliśmy na swoje miejsca.
- Max, na pewno wygramy- powiedziała do mnie Sara przytulając się do mnie, a ja ją lekko odepchnołem.
- Taa.. Napewno- powiedziałem.
- Oto pytanie finałowe- powiedział dyrektor i zaczą czytać pytanie finałowe na, które znałem odpowiedź więc szybko się zgłosiłem.
- Odpowiedź to.... - spojrzałem wtedy na Arianę i było widać, że jest zrezygnowana i smutna i poczułem, że mięknie mi serce. Phoebe zresztą też taka była. - to.... 573.- powiedziałem specjalnie źle.
- To zła odpowiedź więc wygrywa drużyna Phoebe!- powiedział dyrektor, a one zaczęły się bardzo cieszyć na co ja się lekko uśmiechnołem i wyszłem.
Oczami Phoebe.
-Max! Czekaj! - krzyknełam.
- Co? - spytał.
- Dzięki, że dałeś nam wygrać. - powiedziałam.
- Coo?.. Ja? - mówił.
- Oj weź nie ściemiaj przecierz dwa lata temu była taka sama sytuacja tylko wtedy nie było Ariany- powiedziałam.
Oczami Ariany.
Zobaczyłam, że Phoebe i Max razem rozmawiają i postanowiłam do nich podejść.
- Hej- powiedziałam w dobrym chumorze.
- Ej to znaczy, że Ariana wygrała zakład i Max musi kogoś pocałować- zauważyła Phoebe, a ja się skwaszyłam bo kompletnie o tym zapomiałam, a poza tym nie za bardzo chciałam teraz by Max kogoś pocałował.
- Ariano, ty chcesz żebym kogoś pocałował. - spytał nie wiedząc czemu smutny i zaskoczony.
- Ona musi, taki był zakład. - powiedziała Phoebe, a ja nic nie powiedziałam, tylko patrzyliśmy się na siebie z Maxem.
- No, Ariano kogo on ma pocałować? - spytała Phoebe. Wiedziałam, że muszę kogoś wybrać. Dobra wezmę obojętnie kogo. Miejmy to z czapki.
- Noo... Niech będzie już Sara. - powiedziałam i było widać, że Max jest nie zadowolony.
- No Max idź do Sary. I ten pocałunek ma być długi.- powiedziała Phoebe.
- Nie!.. To znaczy... Nie musi być długi jak nie chcę- powiedziałam, a oni się na mnie spojrzeli.
- No dobra to idę- mówił Max przybity. Widziałam jak Max podszedł do Sary na co ona się ucieszyła.
- Hej Sara- powiedział Max do niej.
- Hej Max- odpowiedziała radosna Sara. Max przez chwile nic nie robił ale po chwili tak poprostu ją pocałował. Dziwnie się na to patrzyło. Patrzyłam tak na nich, a pocałunek był długi co mi się nie podobało. W końcu oderwali się od siebie, a Max bez słowa odszedł zostawiając Sarę w radosnym roztrzęsieniu. Potem Max do nas nawet nie podszedł tylko wyszedł z Sali. Byłam nie zadowolona w przeciwieństwie do Phoebe, która się uśmiechała.
- Co to było? - spytała Cherry podchodząc do nas.
- Nic. Max miał TYLKO wyzwanie bo on jej nie lubi- powiedziałam lekko zdenerwowana.
- Okeej.. Ale nie o to mi chodziło- powiedziała zdziwiona Cherry, a ja poczułam, że się rumienię ze wstydu. Pożegnałyśmy się i wróciłyśmy do swoich domów. Gdy wróciłam do domu rodzice od razu do mnie podeszli.
- I jak poszło- spytała mama.
- Wygraliśmy- powiedziałam mało entuzjatycznym głosem.
- To super ale czemu się tak nie cieszysz? - spytał tata.
- Cieszę. - odpowiedziałam i poszłam do pokoju. Gdy leżałam w łóżku rozmyślałam o tym co się dziś wydarzyło i jakoś mnie to martwiło ale w końcu zasnełam.

Witajcie mam nadzieję, że rozdział się wam podobał. Ogólnie miałam go wpuścić dwa tygodnie temu ale nie mogłam używać telefonu. Do zobaczenie.💖

Grzmotomocni:Nowa w klasie ( Zakończone ) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz