Nieczysta gra cz.1

185 20 15
                                    

Do Gendy i Sakumy zaczęły zbliżać się 4 nieznane osoby mające na sobie dziwny strój. Niesamowicie przylegał on do ciała przez co wyglądał on na dość niewygodny. W rzeczywistości lepszego stroju nikt nie wymyślił. Nic w tym w sumie dziwnego. Dopiero gdy byli już na prawdę blisko okazało się, że w grupie znajdowało się 3 facetów i jedna dziewczyna. Jak to się mówi, przyzwoitka. Uważnie mierzyli wzrokiem drużynę akademii, aż w końcu po raz kolejny odezwał się przywódca grupy. Był to chłopak o miętowych włosach i turkusowych oczach. Nie wyglądał na kogoś o ostrym charakterze a jednak takowy posiadał.

- Wyraziłem się nie dostatecznie jasno?- zagrzmiał raz jeszcze nie przyjemnym głosem licząc, że nie trzeba będzie się patyczkować z tymi mięczakami. Niestety był w błędzie. 

- To jakieś żarty?- głos zabrał tym razem nowy kapitan akademii. Sakuma. Nie tolerował przemocy a tym bardziej jak ktoś mu coś rozkazywał. Do czego to było podobne? To przecież wolny kraj. A ci to niby co? Za kogo oni się uważają? Rozpuszczone bachory ot co. Miętowowłosy chłopak uniósł brew lekko zaskoczony. 

- Śmiesz podważać nasz autorytet? 

- Nie, ale kim wy do cholery jesteście? Przychodzicie tu i głosicie swoje frazesy. Tak dobrze to nie ma zwłaszcza, że nie macie prawa kazać nam się poddać bez walki. Nie wiecie z kim zadzieracie.- wiadomo, że Akademia Królewska jest mistrzem w piłce nożnej i łatwo z nimi nie będzie, jednak odkąd stracili najważniejszą osobę tego zespołu, wszystko stawało się nieco bardziej skomplikowane. 

- Heh, to chyba wy nie wiecie z kim macie do czynienia. Ta wasza Akademia.. Pff, nic nie jest warta bez tego waszego stratega. Zostawił was. Taka jest prawda. A wy co? Jak te wierne psy czekacie, że może któregoś dnia się nad wami zlituje i wróci? Otóż nie, nigdy do was nie wróci. Bo i po co? Tam gdzie teraz się znajduje jest mu lepiej. Każdy głupi o tym wie. Ale to nie o niego nam chodzi. Tylko o was chłopaki. Jest taka sprawa, że nasz szef werbuje nowych ludzi i wy jesteście kluczem do sukcesu. Ja tak oczywiście nie uważam, ale to nie ja rekrutuję do projektu ludzi. Tak czy inaczej. Jako wybrani macie się stawić u niego i zacząć odpowiednie treningi. Myślicie, że czeka was tu jakaś świetlana przyszłość? Nie, w żadnym wypadku. Jesteście nikim bez Kageyamy i Kidou. I to powinno do was dotrzeć. Tylko u nas macie jakiekolwiek szanse na przyszłość. To jak będzie?

- Fei przestań!- nagle przemówienie przerwał czyjś głos. Był on rzecz jasna znajomy a zwłaszcza dla czwórki gości. Zaraz obok nich zjawił się nikt inny jak Saru we własnej osobie. Spojrzał to na chłopaków z Akademii to na swoich współpracowników. Kamień z serca mu spadł, że nic jeszcze strasznego się nie wydarzyło.- Możecie przestać tak wszystkich straszyć? Dobrze wiecie, że siłą nic się nie załatwi.- cała czwórka zaśmiała się na te słowa. 

- Co ty nie powiesz Saru. A kto do niedawna był taki jak my? A kto chciał, aby wszyscy inni cierpieli równie mocno co my kiedyś? Właśnie ty Saru. Byłeś naszym idolem, wszyscy cię podziwialiśmy. A teraz co? W głowie zawróciła ci jakaś laska co teraz jest uwięziona w ciele smoka? No proszę cię. Jesteś debilem czy jak? Bo najwyraźniej tak. 

- Może i jestem. Przejrzałem na oczy. Chłopaki, w imię czego my tak na prawdę to robimy? Żeby nam nie zabrano domu? A co nam po nim kiedy i tak niedługo wszystkich nas szlag trafi. Ciebie i mnie Fei. Beta, Alpha i Gamma pewnie za zdradę zostaną nie lepiej potraktowani od nas. Więc w imię czego walczymy Fei? O lepszą przyszłość, której my mieć nie będziemy? 

Nastała chwilowa cisza. Wszyscy zebrani zastanawiali się nad słowami białowłosego. Czy faktycznie stanie się tak jak mówił. Miał niestety rację. On i Fei posiadają w sobie taką moc, która ich zabija im dłużej w nich siedzi. Do niedawna im to nie przeszkadzało. Jednak ostatnimi czasy lekarze po zbadaniu ich DNA stwierdzili, że jest z nim coś nie tak. Nie dożyją więcej niż 16 lat. A taki wiek mieli osiągnąć w ciągu kilku miesięcy. Fei już dawno o tym zapomniał. Saru natomiast postanowił coś jeszcze zmienić w swoim życiu i choć raz zaznać prawdziwej miłości, której nie miał przez całe swoje życie. Miał je ale w momencie, gdy była mu okazywana, on się na to wypiął i poleciał czynić zło w świecie. Teraz jednak chciał się zrehabilitować. 

Widząc co dzieje się z jego przyjacielem, Fei postanowił użyć swoich zdolności i zmienić myślenie dawnego przywódcy ruchu oporu. Podszedł do niego i przyłożył mu dłoń do czoła. Jedyne co białowłosy był w stanie z siebie wydusić brzmiało mniej więcej tak: " Fei co ty..." i zaraz po tym zesztywniał. Miętowowłosy zmieniał mu cały system myślenia, by ten zapomniał o Tace i reszcie i wrócił jako stary dobry Saru Evans. Ten, którego wszyscy się bali a miał taki do tego autorytet, że nie jedna gwiazda tak właśnie by chciała. Cały zabieg trwał bardzo krótko, jednak efekt go był satysfakcjonujący. Chłopak obudził się z hipnozy a jego oczy zmieniły kolor na płonący wręcz fioletowy. O tak, wrócił Saru jakiego wszyscy się bali. Rozejrzał się po okolicy, a potem zatrzymał wzrok na Sakumie i Gendzie. Uśmiechnął się do niech szyderczo i wydał jeden krótki komunikat, który dał reszcie grupy do myślenia. 

- Roznieść ich.- i dopiero teraz zaczęła się prawdziwa bitwa...

*******

The temptation of evil || Inazuma Eleven || Cz.IVWhere stories live. Discover now