DZIEN Z CZARNOBYLA

97 11 6
                                    

  Andrzeja obudziło subtelne promieniowanie delikatnie muskające jego policzki. Otworzył swoje oko na kolanie a drugie na sutku zostawił zamknięte. Wyszedł z burdelu dla kóz Następnie przywitał się ze swoim ptakiem radośnie szczekającym na jego widok. Pogłaskał go po jego obślizgłym pancerzu i wyruszył na polowanie. Wyruszył skacząc na swojej ręce w strone trawiastych zbóż. Znalazł odpowiednie miejsce gdzie zaczaił się na latające chomiki. Dzisiaj miał ochotę ma te skrzydlaste. Odstrzelił jedną parę połączoną ze sobą ogonami. Bardzo się ucieszył bo upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu.

    Wracając z polowania ze swoją zdobyczą niespodziewanie spotkał swojego przyjaciela. Jego włosy ze sznurków powiewały wesoło na wietrze. Był cholernie przystojny, jeden z najładniejszych tutaj. Miał piękne kwadratowe oczy zwisające jak kokon na drzewie. Miał na sobie piękną szatę odsłaniającą jego piękne sutki na powiekach. Miał na imię Stefan.

— nOS SIEMA STARY A CO TY TAK MNARNIE WYGLADASZ — Spojrzał na niego i sobie pomyślał coś

— A BO NO BO CHORY JESTEM - powiedział — TAK OD URODZENIA NORMALNIE ALE TERAZ TO TAK JUZ NIE — Z jego nosa zaczeła wyciekać krew. Zakaszlał ogniem i uśmiechnął się szczerze, bo był dzień godów a trzydziestooki wpadł mu w jego oko na sutku.

— JASNE OKOK JUZ WYLACZAM KAPSLOKA W RYJU — Stefan tak jak powiedział, tak też zrobił. Czarnobylianie byli o krok dalej od swoich kuzynów homo sapiens. Mieli wbudowanego caps locka w w swoich strunach głosowych. — Muszę zadzwonić jeszcze do mojej żony.

— O masz żone wow a jakiej żony — zapytał z zaciekawieniem brunet. Nigdy nie widział plci żeńskiej

— No, ma na imie Zbysia, ale nie ma jej tu teraz aktualnie, bo wyjechała na wczasy do Podlasia — Powiedział z dumą. — Sam jej zafundowałem, na pewno dobrze się bawi

— DO PODLASIA!? — Brunet spojrzał z rozdziabioną gębą na swojego kumpla. — Toć to musiało kosztować fortune! Podlasie to moje marzenie.

— Jeśli chcesz możemy się tam wybrać, do burdelu dla kóz — Powiiedział dwuznacznym tonem.

— Mrrr chętnie włożę swojego miecza do dziury w oku — Stwierdził napalony brunet

    Andrzej pożegnał się ze swoim przystojnym kumplem a następnie upiekł swoje upolowane chomiki na grillu. Już miał kłaść swoją zdobycz na patelnie, gdy nagle wyjebały mu ze skrzydła, a ten stracił przytomność.

Andrzej obudził się rozebrany ze swoich butów i paznokci na swoim łokciu, który był na jego nodze. Otworzył delikatnie swoje dwanaście ślepi i jego oczom ukazał się potężny latający chomik w postaci pająka.

— GDZIE JESTEM DO CIPKI JASNEJ — Powiedział włączając swojego caps locka.

— Wyłącz Kapsloka mendo gdy do ciebie mówie ty padlino ruska na zgniłym pniu wisząca!!!

— Sam jesteś padlina ty pająku obrzygany wrzucony w mrowisko, kapciu ruski, wiewiórko wklęsła, ziemniaku z paszczy psa wyjęty niedojebany mózgowo drucie kiełbasiany!!!! — wykrzyczał

— Dlaczego polujesz na moje dzieci !? — zapytał pajęczy chomik

— Bo chce wpierdalać — odpowiedział spokojnie, jak rzeka płynąca za moim domem która jest szambem.

— Za kare zapanujemy nad światem i zniszczymy całą rasę ludzką! — wykrzyczał

— O nie

— Masz szanse ich uratować jednakże będzie to bardzo trudne!

— O nie — poedzial — Jak to, ja nie lubie jak coś jest trudne! Jak mnoge to zrobić — zapytał oblizując swoje paznokcie na wewnętrznej stronie dłoni.

— Musisz znaleźć boga niebieskich chomików i włożyć płytę w magicznym magnetofonie w kształcie zielonych brzoskwiń, płytę musisz znaleźć u żony na podlasiu twojego przystojnego kumpla. Potem musisz znaleźć Latającego kota na dzikiej kunie w Bieszczadach i włożyć płyte w jego ogon. Wtedy wygrasz, a my oddamy ci dwadzieścia latających chomików

— Zgoda — powiedział brunet — A gdzie znajdę magnetofon?

— Znajdziesz go w burdelu dla kóz na Podlasiu

I tak zaczela sie przygoda dwunastookiego Andrzeja.  

Przygody Andrzeja z CzarnobylaWhere stories live. Discover now