7

3.1K 210 116
                                    

Zaraz za rozmywającą się mgiełką leżało ciało przebite soplem lodu. To była moja mama. Zamarłem. Nie mogłem się ruszyć. Odzyskałem świadomość dopiero wtedy, gdy podbiegła do mnie Uraraka.

Doczołgałem się do mamy. Nowe łzy napłynęły mi do oczu. Wiedziałem, że już nic nie mogę zrobić. Straciłem ją. Ratownicy podbiegli do mnie. Chcieli mnie zabrać, a gdy zacząłem się wyrywać podali mi jakieś środki uspokajające. 

Dopiero wtedy zacząłem się załamywać...
Czułem jak moja dusza łamie się na najmniejsze kawałeczki, a serce przestaje odczówać cokolwiek, prócz bólu.

Położyli mnie na łóżku i przykuli do niego pasami. Byłem kompletnie unieruchomiony. Leżałem tak do wieczora w kompletnej ciszy. Po podaniu kolacji, która myślałem, że będzie normalna (była dożylna), zasnąłem.

Następnego dnia obudziłem się już bez pasów. Przy mnie siedziała Uraraka.

-Witaj ponownie Deku
-Hejka. Jak się czuje Baku i Todoroki? Co z mamą?
Dziewczyna spuściła głowę.
-Todoroki jest w dobrym stanie. Założyli mu gips na złamaną rękę i kołnież na szyję. Baku jest aktualnie w śpiączce, a twoja mama... Przykro mi. Obejrzałam dokładnie monitoring. Ona szła do Ciebie podczas walki. Próbowała uciekać, lecz gdy Baku obrócił pokrywę Shoto w pył, lód ją trafił. Zmarła szybko. Bez wielkiego cierpienia. Niosła to dla Ciebie. Weź to jako ostatni prezent.

Podała mi malutkie pudełeczko i wyszła. Otworzyłem je. W środku był srebrny łańcuszek z otwieranym medalionem wysadzanym szmaragdami. Po rozchyleniu połówek zobaczyłem dwa zdjęcia: moje z dzieciństwa i obok mamy. Łzy płynęły mi po policzkach. Założyłem madalion i przysięgłem sobie, że nigdy go nie zdeimę.

W pudełeczku była jeszcze ozdobna karteczka z napisem:
Kochanemu Synkowi z okazji przyspieszonych świąt i powrotu do zdrowia

Mama

Lekko się uśmiechnąłem. Odłożyłem pudełeczko na szafkę koło łóżka i zacząłem poszukiwania Kacchana. Nie było trudno. Był w sali koło mnie.

Usiadłem przy nim i delikatnie złapałem go za rękę. Był cały w bandażach i podpięty do tej samej maszynerii, co wcześniej ja. Zadygotał.

Powoli otworzył oczy i łagodnie uniósł kącik ust w grymas uśmiechu.
Odwzajemniłem uśmiech. Baku nie mógł nic powiedzieć. Był kompletnie osłabiony. Wskazał palcem na mój wisiorek.
-To prezent od mamy. Nie dam rady jej niestety za niego podziękować...
Łza zakręciła mi się w oku.
Zdiąłem go i podałem Kacchanowi. Delikatnie i prawie bezsilnie otworzył go, tak jakby już wiedział, że się otwiera. Wzrokiem poprosił mnie, żebym zerknął.

Widziłem te same zdjęcia co wcześniej w malutkich ozdobnych rameczkach, lecz tego co było później kompletnie się nie spodziewałem.

Baku nazisnął jeden ze szmaragdów w ramce i otworzyła się jeszcze jedna przegródka z fotografiami. Na jednym z nich widniało nasze wspólne zdjęcie z dzieciństwa, a na drugim my i nasze mamy. Zrozumiałem, że to prezent nie tylko od mamy, ale również od Katsukiego.

Usłyszałem cichy głos Baku
-Mam nadzieję, że Ci się podoba Deku...
-Jest śliczny. Dziękuję...
Delikatnie oparłem się o niego, by go nie zabolało i lekko ścisnąłem jego dłoń.

Wpatrywaliśmy się w medalik przez dobre 10 minut, dopóki ręka Kacchana nie póściły go. Zasnął. Nie miałem serca go budzić. Wstałem, założyłem medalik, poprawiłem kołdrę na rannym i posyłając ostatni uśmiech wyszedłem z sali.

-ありがとお...

Bakudeku, czyli chyba coś poszło nie tak...Donde viven las historias. Descúbrelo ahora