24. Maybe it's Time

362 46 90
                                    


- Chcę wiedzieć gdzie on jest. Teraz.

Jedynie mój ochrypły głos mieszał się z ciszą. Paranoja. Felder nie odpowiadał. Jego rysy zmieniały się z twardych na miękkie. Często uważałam, że mężczyzna nie potrafił kryć emocji, a jednocześnie zgrywał kogoś, kim nie był. Teraz wpatrywał się w nieznany punkt w autokarze. Przerwa. Zero informacji.

- Przyjedzie do Bischofshofen. Prawdopodobnie pożegna się, a przy okazji zwolni miejsce dla młodych talentów.

Kostki bielały. Warga drżała. Mówił o całej sytuacji, jak o bezużytecznym przedmiocie. Jak o czymś co go dłużej nie interesowało. Wymieniał Gregora na nowszą wersję, a mi brakowało argumentów. Nie wiedziałam, jak interweniować.

- Młodych talentów? Brakuje nam osób w kadrze! - sarknęłam w stronę mężczyzny. - W ciągu dwóch dni wolnego nie znajdziemy nikogo nowego do drużyny!

Oczywiście, unosiłam się nad trenerem, a nawet kwestionowałam jego zdanie. Temu dopiero brakowało zdrowego rozsądku. Miał prawo nie lubić Gregora. Miał prawo być zły, ale do jasnej cholery, nie w taki sposób.

Dostaliśmy dodatkowe dwa dni wolnego, żeby się zaklimatyzować i spróbować przywrócić normalny tryb życia. Bez zabójstw. Skoro Schlierenzauer żył, a przynajmniej... tak, pozostał w stanie, który Felder uznawał za "dobry". Austriaka przewieziono do najbliższego szpitala i operowano w trybie natychmiastowym. Utracił zbyt wiele krwi, zbyt wiele, jak na każde z moich odczuć. Mogło być zupełnie inaczej. Gregor posiadał wolę walki i zawsze, wręcz desperacko szukał kolejnych wyjść. Gdyby przestał, stwierdziłby, że niepotrzebnie został skoczkiem. Tak naprawdę chodziło o to, że każde jego działanie było przemyślane i inteligentne. Mógł spokojnie pracować w innym zawodzie, ale jemu zależało właśnie na tym. Na samobójczym sporcie.

Nigdy nie płakałaś tak często, jak przez niego. Nigdy nie zależało ci na nikim tak bardzo, jak na nim. Nigdy nie myślałaś, że wszystko zakończy się zbyt niefortunnie, żebyście mogli być razem szczęśliwi.

- Gregor nie posiada w obecnej chwili ani dyspozycji, ani zapału. Jan Hoerl radzi sobie od niego znacznie lepiej. Poza tym, nie przypominam sobie, żeby do twoich obowiązków należało wybieranie składu na konkursy, tak samo, jak nawiązywanie głębszych relacji z zawodnikami, Gabrielle.

Być może uniosłam brwi zbyt wysoko i kłamstwo zbyt szybko podporządkowało się prawdzie. To wystarczyło, aby moje oczy zostały utkwione w kobietę, która właśnie poprawiała swój musztardowy płaszcz. Jej wzrok tylko stwarzał pozory nieobecnego. Przez cały czas śledziła naszą rozmowę ukradkowo się uśmiechając. W ciemności wyglądało to... przerażająco? Zbyt źle, żebym teraz do niej podeszła i rzuciła się niczym na prawdziwą padlinę. Cóż, rzeczywiście - zastrzeżenia budził fakt jej pozornej niewinności. A ja? Stałam się miarową kwestią czasu dla samego Feldera, który już zastanawiał się, jak najszybciej mnie zwolnić z powodu zbyt zażyłych relacji.

***

Każdy spodziewał się w Bischofshofen ogromnego, murowanego hotelu z ciepłymi śniadaniami i windą. Każdemu wydawało się, że właśnie tak będzie. Że dostaniemy ogromny, wysoki budynek, oświetlony wieloma lampkami. Że na samym szczycie znajdzie się jacuzzi i basen. Że po tylu trudach, teraz zaznamy spokoju.

Nikt nie zdał sobie sprawy z faktu, jak bardzo się mylił, kiedy jechaliśmy po ziemistej ścieżce, z czasem coraz bardziej ośnieżonej - prosto w stronę lasu. To gałęzie drzew na tle mrocznej nocy spoglądały krzywo w naszą stronę, wykonując wielokrotne ruchy podczas każdego ostrzejszego powiewu wiatru. Kierowca mógł zabłądzić. Miałam prawo tak myśleć, dopóki nie zobaczyłam autokaru, jadącego tuż przed nami.

Wicked Game | G. SchlierenzauerKde žijí příběhy. Začni objevovat