Czy chcę wiedzieć?

2K 99 25
                                    


Była piekielnie zmęczona, ale nie umiała zasnąć w nowym miejscu. Już dawno temu powinna przekonać się do brania czegoś na sen podczas dłuższych wyjazdów, ale wciąż nie miała ochoty ingerować w swój zegar biologiczny. Jakby nie ingerowała w niego wystarczająco na co dzień, trując się hektolitrami kawy i napojami o tak wysokim poziomie cukru, że już od paru lat po prostu nie patrzyła na etykietki, żeby nie dodawać sobie kolejnych zmartwień. No i papierosy, jej największy grzeszek. Ron potrafił wyczuć ich smród z odległości paru mil i wściekał się za każdym razem, kiedy wlókł się wraz ze zmęczoną nią do ich mieszkania. Prawie nigdy nie pamiętała o rzuceniu na siebie zaklęcia odświeżającego. Ale o starym mugolskim sposobie nigdy nie zapominała, a może po prostu uzależniła się też od miętowej gumy do żucia.

Służbowe wyjazdy za granicę dla większości były okazją ku temu, żeby przesiadywać ze znajomymi z pracy przy barze i upijać się do nieprzytomności, a rankiem straszyć wszystkich zmęczoną twarzą na kolejnych szkoleniowych wykładach. To nie dla Hermiony. Owszem, posiedziała z nimi dzisiaj trochę dłużej, biorąc sobie do serca wykład Rona na temat poznawania nowych ludzi. Wypiła trochę wina, ale szybko doszła do wniosku, że woli wrócić do swojego pokoju, wziąć gorący prysznic, używając tych śmiesznych hotelowych tubek z kosmetykami. Potem zawinęła się w równie hotelowy szlafrok, rozumiejąc ludzi, którzy często sobie to wszystko pożyczają. Niezależnie od tego, jakiej użyłaby przy praniu magii (albo mugolskiego płynu do płukania), nigdy nie osiągnie takiego efektu.

Potem położyła się spać. Najprawdopodobniej leżała tak dość długo, jeszcze dłużej zbierając się, by podejść do okna. Ruch uliczny zawsze trochę ją uspokajał, a miała cudowny widok na Avenue C.

Wyszła na balkon boso. Zawsze wybierała brak obuwia, gdy mogła o tym w ogóle decydować. W ich mieszkaniu się nie dało, bo Ron rozrzucał wszędzie te swoje szachy, miniaturowych graczy quidditcha i inne rupiecie, które przyprawiały ją o ból głowy. Często mówił o dzieciach i chciał je mieć chyba tylko po to, żeby usprawiedliwić posiadanie zabawek.

Zimne powietrze w żadnym wypadku nie wydawało się świeże - w końcu stała w samym centrum Nowego Jorku - ale było w nim coś ożywczego. Ożywczego w takim stopniu, że raczej nie da rady już zasnąć.

Nie lubiła w służbowych szkoleniach tego, że nie miała pod ręką zbyt wielu papierów, które mogłaby wypełniać. Zbyt mała ilość pracy też przyprawiała ją o ból głowy. W ciągu tych kilku lat swojego pobytu w ministerstwie, bardzo szybko udało się jej zostać szablonową pracoholiczką.

Książka? Zabrała ze sobą jakąś książkę? Z całą pewnością, ale jeśli teraz którąś zacznie, będzie musiała ją skończyć, a wszystkie były dość opasłe.

Ostatecznie po prostu usiadła na krześle, przypominającym te ogrodowe. Oparła stopy o szklany stolik, na co nie pozwoliłaby sobie w innych okolicznościach.

- Nie powinnaś używać tak mocnej szminki, Granger, to się kłóci z twoim codziennym wizerunkiem kobiety zapracowanej, która nie ma czasu się nawet uczesać. Pewnie myjesz zęby i jednocześnie brudzisz się atramentem przy kończeniu jakiegoś sprawozdania.

Oddzielne pokoje, balkony także oddzielne, ale wciąż zbyt blisko siebie.

Lubiła tę szminkę. Co prawda, dostała ją od Ginny i nie do końca była przekonana do tego odcienia czerwieni, ale i tak jej użyła. Krwista na tyle, by podbijać biel zębów. Dlaczego użyła jej akurat dzisiaj? Zwyczajny przypadek. Tak jak przypadkiem jest pośpieszne decydowanie o założeniu czarnej sukienki, gdy nie ma się tyle czasu, żeby dobierać bluzkę i spódnicę. Kolor mógłby wydawać się banalny, ale dlaczego miałaby się tym przejmować?

Czy chcę wiedzieć?On viuen les histories. Descobreix ara