Rozdział 1: Zaczęło się...

13 5 0
                                    

   Poranek zaczynał się tak jak każdy inny. Zaspałem na swoje zajęcia. Jestem zwykłym studentem bez jakieś pokaźnej liczby znajomych. Moja rodzina jest bardzo daleko stąd, ale staram się z nią spotykać raz na dwa miesiące. Moje znajomości na studiach opierają się głównie na "cześć" i w sumie tyle. Ale nie przeszkadza mi to jakoś za bardzo. Dopóki nie mam wrogów wszystko jest w porządku. Na spokojnie spakowałem się na pozostałe lekcje, ubrałem się i umyłem. Do uczelni jadę pociągiem, bo jest o wiele szybciej niż na pieszo, ale czasem lubię się przejść. Bardzo lubię książki post apokaliptyczne. Zawsze są takie surrealistyczne i niewyobrażalnie prawdopodobne jak i fikcyjne jednocześnie. Zachwycają mnie w swojej prostocie. Ale nie chciałbym by świat się skończył. A ja w teraźniejszym świecie nie radze sobie za bardzo, a co dopiero na jego koniec. Dojechałem do mojej cudownej szkółki. Muszę tam chodzić, bo rodzice zbierali na nią całe swoje życie, a mi głupio by było po tym wszystkim powiedzieć, że nie chce się już uczyć. Wchodzę spokojnie do sali i wszyscy na mnie patrzą. Nie lubię być w centrum uwagi.
- Witam szanownego ucznia. A co się stało, że tak późno?
- Zaspałem profesorze.
- Znowu Benny? Na litość boską aż kupię ci budzik.
- Nie trzeba profesorze dziękuje za troskę.
- Dobra siadaj i słuchaj.
I tak codziennie. Zawsze się mnie czepiają, że się spóźniam. Nigdy nie potrafię wstać nawet z budzikami na czas. Po prostu tak mam. Usiadłem do swojej ulubionej ławki przy oknie gdzie ludzie zazwyczaj nie patrzą w tą stronę. Czuję na sobie czyiś wzrok. Od wracam się i widzę faceta o czarnych włosach i gęstej brodzie. Wydaje się na starszego ode mnie. I wcale go nie kojarzę.
- I co tam Dadim? Dlaczego tak się spóźniasz? Potrzebujesz pobudek, co?- I zaczął się szczerzyć
- Nie, dziękuje. W ogóle skąd znasz moje przezwisko?
- Chodziliśmy razem do podstawówki nie pamiętasz mnie?
- Nie?
- To może chcesz poznać moje przezwisko?
- Dawaj.
- Mów do mnie Xebi.
- Xebi?
- Tak. Bo w podstawówce mówili na mnie zjeb i po prostu lekko pozmieniałem by brzmiało fajnie.
- A zjeb. Kojarzę. Dzieci się z ciebie śmiały, bo nie miałeś pieniędzy.
- A no właśnie... Ale odkułem się i jak nawet nie poznałeś mnie to dobrze haha.
Ten koleś to mój przyjaciel z czasów podstawówki. Bardzo się zmienił od tamtych czasów. Spytacie pewnie czemu "Dadim"? Bo w podstawówce miałem problemy z wymową i bardzo dużo się jąkałem. Pani kazała mi przeczytać jakiś tekst i zaciąłem się na słowie "dama" I cały czas powtarzała da- da- da-. Przy którymś da- się za mocno zestresowałem i pierdnąłem. Pierd zabrzmiał jak "dim" i stąd wzięło się dumne i kozackie "Dadim".
- Chcesz wyjść gdzieś po zajęciach?
- No nie wiem... jestem bardzo zajęty.
- A co robisz?
- Yyyy... No ten... będę siedział w domu.
- To jest aż tak ważne?
- Oczywiście! Mogę wypocząć i dostać wstępnych odleżyn!
- To może wpadnę do ciebie i pogadamy o odleżynach?
- Ty nie odpuścisz prawda?
- Nie! Nie widzieliśmy się kupę lat!
- No już. Zjebowi nie odmówię.
-Jestem Xebi...
- Dobra, dobra.
Zajęcia się skończyły i z moim nowym starym przyjacielem ruszyliśmy ku mojemu domu. Wykłady skończyły się późno więc wracaliśmy przy zachodzie słońca. Był zimny wiatr, słońce ledwo grzało, a ludzi było mało. Idealny czas na samotny spacer. Ale ten przykleja znowu zaczął za mną łazić jak w podstawówce.
- Skąd wiedziałeś, że to ja?
- Bo nikt inny nie odzywa się do nauczycieli z takim szacunkiem jak ty.
- W sumie to wiele wyjaśnia. Tak w ogóle zimno ci?
- Nie.
- A ok...
- Czemu jesteś taki życzliwy dla mnie? Od kiedy cię spotkałem te kilka lat temu zawsze taki byłeś.
- Nie wiem. Po prostu czuje, że tak powinienem się zachować.
- Ta jasne. A ja czuje, że powinienem pójść na spanko.
- Przecież jeszcze wcześnie! Serio chcesz spać?
- Nie, ale chce mieć wymówkę.
- Jesteś niemożliwy!
- A jednak.
Doszliśmy do mojego domu. Jest to mała kawalerka z minimalną łazienką i minimalistyczną kuchnią. Mam bardzo dużo książek i konsole do gier. Nie przepadam za tłumami więc cały wolny czas spędzam sam w domu. Tym razem mi się coś nie poszczęściło.
- To twój dom?
- Tak, a co?
- Malutki! Jak ty się tu mieścisz?
- Przywykłem. Mniej płace za małe lokum.
- Coś w tym jest. To gdzie będę spał?
- Co?
- Co? A nie pytałem?
- Nie?
- A to przepraszam! To będę mógł dziś u ciebie przenocować? Późno już rozumiesz.
- Nie?
- No proszę cię! Nie będę sprawiał problemów, obiecuje!
- Eh... Niech ci będzie... A masz jakieś ubranie na zmianę?
- Oczywiście! Zawsze jestem przygotowany na nocowania na spontanie!
- To jest chore.
- Ciii... Idę do sklepu po przekąski! Chcesz coś?
- Samotności.
- Bez żartów!
- To poproszę czekoladę i majonez.
- Majonez?
- Bo mi się skończył, a nie mam pieniędzy na nowy.
- No dobrze! To zaraz wracam!
Xebi wyszedł bardzo zadowolony. Patrząc na jego ruchy to w sumie wyskoczył. Poszedłem do szafy wyciągnąłem ręcznik dla moje przyjaciela i poszedłem ze swoim pod prysznic. Wszedłem do kabiny i słyszałem tylko przyjemny szum wody, i czułem ciepło rozrastające się po moim ciele. Uwielbiam to uczucie. Pod prysznicem potrafię wyłączyć swój umysł. Wyciszam się do tego stopnia, że czuje jak krew płynie w moich żyłach. Potrafię poczuć każdą kropelkę spadającą na moje ciało. Dla mnie czas jakby się zatrzymuje. Myślę wtedy o sprawach życiowych. Co mnie czeka dalej? Jaki będzie następny poranek? Co przyniesie jutro? Zazwyczaj mam nadzieję na coś co zmieni moją rutynę, ale zawsze się rozczarowuje. Poczułem brzdęk pod moim stopami. Mój mózg automatycznie się włączył. Obróciłem się i zobaczyłem Xebiego. Stał wryty jakby ducha zobaczył.
- Co się tak gapisz? Mógłbyś poczekać na swoją kolej, proszę?
- Prze-przepraszam! Nie chciałem! Myślałem, że myjesz zęby czy coś!
Wybiegł z łazienki. Potraktowałem go za ostro? Nie, chyba nie. Wyszedłem ze swojej wodnej sielanki i ubrałem się w moją piżamę tygrysa. Nie pytajcie. Prezent od siostry i w sumie tak w nim sobie śpię, bo mnie nie stać na normalną piżamę. Wychodzę z łazienki i patrzę w stronę łóżka gdzie siedzi przybłęda. Cały czerwony i zawstydzony. Aż mi się zrobiło go trochę żal, ale tylko trochę.
- Już możesz.
- Do-dobrze... Przepraszam jeszcze raz! Nie chciałem...
- To ja przepraszam, że cię tak zaskoczyłem. Mogłem zamknąć drzwi, ale zapomniałem o tobie.
- Czyli wszystko w porządku?
- Owszem.
- Dziękuje za przebaczenie! A tak w ogóle urocza piżama!
- Zamknij się i idź się kąpać...
- Przepraszam... Już idę...
Wszedł nie śmiało do łazienki. W sumie nie pokazałem mu gdzie co jest. Jakoś musi sobie poradzić. A kupił mi ten majonez? I moją czekoladę? Rozglądam się po moim małym kwadracie i widzę siatkę z zakupami. Zaczynam ją rozpakowywać i dostrzegam swój upragniony majonez. Dumnie odłożyłem go do lodówki, a czekoladę zgarnąłem do kieszeni. Rozpakowując zakupy nie spodziewałem się, że kupi tak dobre rzeczy. Paluszki w czekoladzie, chipsy z jabłek, wodę mineralną, wino, szczoteczkę do zębów i prezerwatywy... Widzę, że jak na zawstydzonego gościa jest dosyć śmiały w swoich przekonaniach. Słyszę otwieranie się drzwi. Obraca się do mnie facet z wyrobionym ciałem, w długich spodniach od piżamy i jeszcze lekko mokry.
- Widzę, że jesteś pewny swego.
- C-co?! Nie! To nie tak jak myślisz! Kupiłem to, bo pomyślałem, że kiedyś się przydadzą...
- Ta jasne. Dobra dość tego smędzenia, wskakuj do łóżka.
- Będziemy spać razem?
- A widzisz gdzieś tu drugie łóżko? Ja też nie. Więc nie udawaj, że ci się nie podoba ten pomysł, bo zawsze możesz spać na podłodze.
- Dobrze!
Włączyłem telewizor, wziąłem przekąski i wino, które kupił Xebi i położyłem się obok niego.
- Xebi.
- Co znowu zrobiłem...
- Tym razem nic, ale mam pytanie.
- Dawaj!
- Ile ty masz pieniędzy?
- A czemu pytasz?
- Bo jak widzisz, mnie ledwo stać na kawalerkę. Ledwo udaje mi się dożywać od pierwszego do pierwszego. Nawet czasami jem co drugi dzień by zaoszczędzić jak największą ilość pieniędzy. A ty dziś zjawiasz się z siatką pełną łakoci i ze zbudowanym ciałem. Mnie nie było by stać na siłownie, a co dopiero wino.
- Rodzice mi opłacają stancje. Ja w tym czasie chodzę do pracy jako mechanik i funduje sobie za to jedzenie i zachcianki. Czasem jak nie mam czasu dla siebie to zostaje mi z miesiąca trochę grosza. A ty gdzie pracujesz, że tak mało zarabiasz?
- Aż trochę mi wstyd się przyznać...
- Dawaj! Nie wyśmieje cię przecież! Żadna praca nie hańbi!
- Jestem recenzentem książek i dorabiam sobie jako sprzątacz u nas na uczelni...
- Serio? A ile za to dostajesz?
- Za recenzowanie dostaje tyle co nic. Jakoś 100-200 złotych miesięcznie. Nie jestem zbyt popularny wśród czytelników rozumiesz... A za sprzątanie dostaje 10 złotych za godzinę, a zazwyczaj sprzątam 2-3 godziny...
- Potrzebujesz pomocy?
- Nie... radzę sobie jakoś...
- Na pewno? Na mnie zawsze możesz liczyć pamiętaj!
- Nie mogę liczyć nawet na swoją rodzinę, ale dziękuje.
- A czemu?
- Nie chcę o tym mówić.
- Nie naciskam.
Rozmowa nam zaczynała powoli się kleić i rozmawialiśmy głównie o naszym życiu. Ja zazwyczaj nie miałem za dużo do powiedzenia ciekawego, ale lubię słuchać. Jestem w tym dosyć dobry. W jednej chwili poczułem się bardzo senny. Zacząłem odpływać i poleciałem na Xebiego.
- Dadim?
- T-tak?
- Wszystko dobrze?
- Tak... tylko jestem zmęczony.
- Idziemy spać?
- Dobrze... Tylko zgaś światło i nie przystawiaj się do mnie w trakcie snu proszę.
- Nie ma problemu druhu!
Światło zgasło i poczułem jak wielki kawał mięsa kładzie się obok mnie. Leżał dosyć daleko tak jak mu kazałem, ale i tak czułem gorąco bijące z jego ciała. To jest mój pierwszy raz jak z kimś śpię w jednym łóżku. Zazwyczaj nie miałem zbyt wielu okazji by tego doświadczyć. Zacząłem zapadać w sen od tego gorąca... Obróciłem się do niego plecami i zasnąłem.


NASTĘPNY DZIEŃ


Nastał ranek. Był to weekend, a jak na wolny dzień wstałem dosyć wcześnie. Gdy chciałem wstać poczułem, że coś mnie zatrzymuje. Xebi przypałętał się do mnie w nocy i przytulił...
- XEBI!
- Tak?!-obudził się w szoku
- Mówiłem byś się nie przystawiał...
- Przepraszam... robię tak niekontrolowanie!
- Ta. Teraz za kare zaparz nam kawy...
- Masz sypaną?
- Nie. Tylko rozpuszczalną.
- Dobrze.
Wstałem z łóżka i spojrzałem przez okno. Zapowiadał się kolejny nudny dzień, choć zaczął się wybuchowo. Nie mogłem się przyzwyczaić, że cały czas ktoś jest u mnie w domu. Niestety jeśli Xebi się czegoś uprze to przy tym zostanie. Po prostu nie mam już siły się z nim męczyć, więc niech robi co chce.
- Po kawie co zazwyczaj robisz?!
- Siedzę w domu, albo wychodzę na spacer.
- To pójdziemy na spacer?!
- Można jeśli chcesz.
Wyszliśmy z domu. Poszliśmy do parku pełnego ludzi, bo Xebi chciał po patrzeć na życie innych. Dziwny fetysz, ale czemu nie. Usiedliśmy na ławce i rozmawialiśmy o uczelni. Nagle w jednej chwili usłyszeliśmy krzyk kobiety.
- Co to było?!
- Nie wiem. Trzeba to sprawdzić chyba.
Biegliśmy w stronę krzyku, ludzie uciekali, byli przerażeni. Zaczynałem powoli wątpić czy na pewno chce to zobaczyć. Biegłem za Xebim i w pewnym momencie się zatrzymał, a ja przywaliłem w jego ogromne plecy.
- Co ty odpierdalasz?
- Da-da-dadim!
- Co się drzesz jak jakiś opęta-
Zmroziło go. Mnie też. Kobieta była żywcem pożerana przez dwójkę dzieci. Nagle Xebi się otrząsnął i pociągnął mnie za rękę. Zaczęliśmy bardzo szybko uciekać. W śród nas było więcej ludzi, którzy rzucali się na siebie i pożerali się nawzajem. Ale o co tu chodzi? Czy to jest apokalipsa? Zombie? W prawdziwym życiu?! Nie, na pewno nie. To jest niemożliwe by nastąpił koniec świata. Wokół nas wojsko zaczęło do wszystkich strzelać. Xebi cały czas ciągnął mnie za sobą.
- Dadim! DADIM!
- T-tak?
- Musimy pojechać samochodem. Szybko wsiadaj!
- To twój?
- Nie, ale były w nim kluczyki.
- Ale to kradzież!
- Chcesz żyć?
- Dobra... wsią-
I w tej chwili poczułem coś co mnie przebiło na wylot. Dostałem w brzuch pociskiem. Poczułem się bardzo słabo. Xebi na siłę wciągał mnie do samochodu krzycząc cały czas moje imię. W trakcie mojego omdlewania przebudzałem się co jakiś czas i pamiętam las. Gęsty. Słyszałem głoś Xebiego i kogoś jeszcze. Dorosłego faceta. I jakąś kobietę? Następnie obudziłem się w namiocie. Było już późno. Nie miałem siły wstawać. Spojrzałem w prawo i zauważyłem tylko mojego przyjaciela, który przemęczony zasnął. W tej chwili poczułem się bardzo senny więc pozwoliłem się zabrać krainie snów.

Has llegado al final de las partes publicadas.

⏰ Última actualización: Apr 21, 2019 ⏰

¡Añade esta historia a tu biblioteca para recibir notificaciones sobre nuevas partes!

Co przyniesie jutro...Donde viven las historias. Descúbrelo ahora