▪︎Wolf▪︎

701 27 0
                                    

Wieczór był jego ulubioną porą dnia, dlatego  gdy tylko słońce zaczynało chować się za horyzontem, przychodził tu by posiedzieć w spokoju i ciszy. Był to położony na wzgórzu opuszczony od lat budynek, coś na wzór domku rodzinnego. Miejsce to było znacznie oddalone od miasta, a co za tym idzie, panowała tu prawie całkowita cisza.

Wolf wspiął się po rynnie, nie chcąc tracić czasu na zbędne szukanie schodów w środku budynku. Tak często tu przychodził, lecz ani razu nie był w środku. Po prostu nie widział takiej potrzeby. To co go bardziej interesowało było na dachu budynku, gdzie po chwili się znalazł. Usiadł na jednej ze skrzynek, jednocześnie opierając o nią swój żelazny pręt z którym nigdy się nie rozstawał. Westchnął, przejeżdżając dłonią po twarzy, po czym spojrzał na miasto które świetnie wyglądało w blasku zachodzącego słońca. Stąd miał widok praktycznie na większą część swoich terenów, więc jeśli wydarzyłoby się coś niepokojącego, szybko by to dostrzegł. Tak mało zostało by wszystkie ziemie należały do niego. Już niebawem to się stanie, a wtedy dołączy do tych na górze.

Uśmiechnął się, myślami uciekając do wydarzeń z ostatnich miesięcy, kiedy to jeszcze świat demonów był poważnie zagrożony, przez sztucznego demona. Łatwo nie było, jednak dali mu radę, a raczej Staz wraz z Fuyumi, których swoją drogą nie widział od dłuższego czasu. Z tego co wiedział, brunet wrócił z dziewczyną z powrotem do jej świata i najprawdopodobniej tam został. Nie dziwił mu się, już na początku wiedział, że ta dwójka ma się ku sobie. Jednak świadomość, że po tym wszystkim każdy poszedł w swoją stronę, była przytłaczająca. Przez ten czas zdążył się do nich przyzwyczaić. Nawet do Bell, która nie raz działała mu na nerwy. Zapewne teraz podróżowała po świecie w poszukiwaniu coraz to ciekawszych skarbów. Wszyscy odeszli. Jedynie on sam nadal tkwił w tym miejscu, każdego dnia zgarniając sobie nowe tereny, by w końcu wszystkie należały do niego. Wtedy zostałby pełnoprawnym mieszkańcem Akropolu. Jednak czy aby na pewno był całkowicie sam?

Nagły podmuch wiatru oraz trzepot skrzydeł sprawił, że na jego twarzy pojawił się uśmiech.

— A ty znowu tutaj — [Kolor]włosa dziewczyna z gracją wylądowała tuż za nim. Jej dzikie [Kolor] oczy przeszywały jego osobę na wylot. Schowała czarne jak smoła skrzydła, po czym podeszła do niego i nic nie mówiąc wzięła żelazny pręt, dokładnie mu się przyglądając. Odwróciła głowę w inną stronę i już po chwili w jej drugiej dłoni znajdował się niewielkiej wielkości kamyk.

— A ty znowu uciekłaś z domu? — Nie zmieniając pozycji, spojrzał na nią kątem oka, lecz po chwili ruszyła w stronę krawędzi budynku, więc ujrzał ją całkowicie. Ubrana była w [Kolor] spodnie wciągnięte w tego samego koloru, sznurowane buty bojowe, sięgające jej do kolan. Wyżej miała zwykłą [Kolor] koszulkę oraz [Kolor] bluzę z kapturem zawiązaną na biodrach. Zawsze tak chodziła. Odkąd pamiętał. Jednak jego wzrok spoczął na czarnym tatuażu przedstawiającym smoka, ciągnącym się od lewego barku, prawie do nadgarstka. Dokładnie taki sam jaki widział u pewnego mężczyzny, będącego jedną z potężniejszych osób na Akropolu.

— Tch, nie uciekłam — Fuknęła z niezadowoleniem, ustawiając kamyk na jego większym odpowiedniku. Spojrzała na miasto, po czym przybrała odpowiednią pozycję, zamachnęła się i posłała prowizoryczną piłeczkę golfową w dal. Uśmiechnęła się, lecz po chwili zaczęła wzrokiem szukać nowego kamyka, który by się nadał. — Po prostu wyszłam z domu jak typowa nastolatka.

Wolf nawet na chwilę nie spuszczając z niej wzroku, podparł dłonią policzek. Dobrze wiedział jakie były te jej "wypady", a jeszcze lepiej wiedział jaki był jej ojciec. Mimo iż spotkał go tylko raz, zdołał go zapamiętać w całej okazałości. Było to świeżo po tym jak razem ze Stazem, Fuyumi oraz Bell znaleźli się na Akropolu. Mieli szczęście, że akurat wtedy spotkali [Imię], która razem z wampirem znali się praktycznie od dzieciństwa. Zaprowadziła ich do posiadłości w której mieszkała, chcąc ukryć ich przed strażnikami którzy pilnującymi, by przypadkiem nie pojawili się tu jacyś nieproszeni goście. Jej plan był świetny, jednak pojawiła się pewna przeszkoda, a mianowicie jej ojciec, który wyczuł intruzów gdy ci tylko weszli na jego teren.

 ✏︎ 𝚘𝚗𝚎 𝚜𝚑𝚘𝚝𝚜Where stories live. Discover now