Rozdział 21 - Trzecia osoba

431 27 15
                                    

— Nie sądziłem, że masz takie mniemanie o mnie — prychnął chłopak, stając na wprost swojej dziewczyny. Ta natomiast obojętnym wzrokiem wpatrywała się w blondyna. Siedziała skulona na stole w Pokoju Życzeń, który tej nocy udostępnił dla pary najzwyklejszy, przytulny pokoik.

— Nienawidzę, gdy obrażasz moich przyjaciół — wyznała twardo, łypiąc piorunująco na Ślizgona.

— Na Pansy też nie zostawiłaś suchej nitki — odbił pałeczkę, unosząc brwi. Gryfonka w odpowiedzi prychnęła. Nie sądziła, że dziewczyna może być dla chłopaka równie ważna, jak dla niej Harry i Ron. W końcu podobno Draco nawet jej nie lubił.

Od tamtego wydarzenia minęły trzy dni, ponieważ nastolatkowie nie mieli czasu ani siły na potajemne spotkania. Nie zapomnieli jednak o mocnych słowach, które padły w ostatnim czasie. Teraz mieli okazję wrócić do tamtej sytuacji i wyjaśnić, co im się nie podobało. W gruncie rzeczy takie rozwiązanie uważali za dojrzałe i odpowiedzialne. Hermiona od zawsze sądziła, że lepiej wszelkie urazy od razu omówić, a nie skrywać w sobie ból.

— Ona jest okropna! — Na samą myśl o Ślizgonce, dreszcz odrazy przebiegł po ciele brunetki. Dodatkowo jeszcze wykrzywiła usta z obrzydzenia. Do nikogo nie czuła takiej pogardy jak do Pansy. Malfoy natomiast mimowolnie uśmiechnął się. Jeszcze bardziej rozdrażniło to Gryfonkę. — No i co cię niby tak bawi? — warknęła, a Draco pomimo wszelkich starań, nie potrafił ukryć coraz wyraźniejszego rozbawienia.

— Uwielbiam, gdy jesteś zazdrosna. — Jego śmiech zburzył mur napięcia pomiędzy nastolatkami. Sekundę potem chłopak w ostatniej chwili uniknął otwartej dłoni nastolatki na swojej czuprynie.

— Ona działa mi na nerwy jak mało kto! — W przypływie złości Hermiona zacisnęła ręce w pięści.

— Ja mam identycznie z Potterem — Draco również napiął mięśnie — bohater, bo uniknął śmierci jako niemowlak. Też mi coś! Powinien się cieszyć i dziękować Czarnemu Panu za łaskę, a nie podtrzymywać te głupie historie i zadzierać nosa! Kto mógłby uwierzyć, że taki potężny czarodziej nie trafi śmiertelnym zaklęciem w dziecko, które nawet nie miało jak się obronić?!

Nastolatka przekrzywiła głowę, intensywnie lustrując blondyna.

— Naprawdę tak uważasz? — upewniła się, czując dziwne ukłucie w sercu. Jeszcze nie myślała o tym, że jej chłopak może być aż tak bardzo po stronie Voldemorta, zwłaszcza że tego nie okazywał. Jego słowa natomiast w jej mniemaniu były wyjątkowo głupie i nad wyraz mylne. Nikt nie podważał mocy czarodzieja, ale też nie spotkała się z opinią, że okazał swoją łaskawą stronę. Bzdura nad bzdurami.

— Tak! — wybuchnął Malfoy, dając upust swoim emocjom — jest zarozumiały, nadęty i sztuczny! Wszystko mu albo uchodzi płazem, albo fartem, albo dzięki osobom trzecim, ale nieee! Wielki Czarodziej Pan Potter! Chłopiec, Który przeżył!

Nastolatka zbladła widząc, jak bardzo jej chłopak nienawidzi Gryfona. Automatycznie zapomniała o jego poprzednich słowach i skupiła uwagę na czystej i jednoznacznej nienawiści. Nienawiści tak silnej, że nawet ton głosu Malfoy'a stał się mroźny i nieprzyjemny. Całkowicie inny, niż ukazywał przed dziewczyną.

— To nie prawda! — stanęła w obronie Harry'ego — on jest po prostu dobrym czarodziejem. Ma za sobą ciężkie życie, jeszcze gorsze przed sobą. Czasami podejmuje niewłaściwe decyzję, ale to dobry chłopak i ewidentnie ma talent do magii. Pokaż mi chociaż jedną osobę na piątym roku albo nawet szóstym czy siódmym, która już umie wyczarować patronusa!

Ledwie zakończyła swoją wypowiedź, Malfoy miał już różdżkę w ręce. Łypnął na Gryfonkę tak mroźnym i przeszywającym na wylot spojrzeniem, że ta poczuła dziwny prąd przepływający po plecach. Obserwowała, jak blondyn zręcznie macha różdżką, wykrzykując zaklęcie. Momentalnie z jej końca wyleciał niebieski promień światła. Szybko zaczął formować się w sporych rozmiarów smoka, który zgrabnie przeleciał przez cały pokój. Ciągnął za sobą obłok dymu, oplatający przestrzeń jaskrawą, wyrazistą barwą. Stwór zatoczyła jeszcze koło wokół zaskoczonej Hermiony, a następnie wbił się w sufit, rozpływając po jego drewnianej połaci. Niebieskie iskry znieruchomiały dopiero na ścianach i zniknęły. Nastolatka patrzyła na to oczarowana. Nigdy jeszcze nie widziała czegoś takiego. Następnie, nie kryjąc zaskoczenia, przeniosła wzrok na Dracona. Jego mina była niewzruszona, a mimo to Gryfonka odniosła wrażenie, że minimalnie pobladł. Nie zwracała jednak dłużej na to uwagi. Zakryła usta ręką, a w jej głowie szalało masę pytań.

Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiemWhere stories live. Discover now