Rozdział 1

20 1 0
                                    

Szary dzień, szary tydzień, szary miesiąc. Co ja tu w ogóle robie? Za oknem prawie nic nie widać. Jest gęsta mgła i pada rzęsisty deszcz. Wpatruje się w wiewiórkę która zdaje się nie zważać na pogode. Z gracją biega po drzewie nie przejmując się przyziemskimi sprawami takimi jak siedzenie w tej słabo oświetlonej klasie z ludźmi z którymi już od jakiegoś czasu nie mam nic wspólnego. Uwierzycie że tyle rzeczy potrafi zmienić się w zaledwie miesiąc? Nagle musisz dojrzeć nie ważne czy tego chcesz, przestać być na poziomie nastolatka myślącego ile ma lajków na instagramie albo co ubierze na piątkową imprezę. I finalnie nagle dostrzegasz rzeczy których wcześniej nie widziałaś, zaczynają denerwować Cie osoby które wcześniej uważałaś za przyjaciół i przede wszystkim zaczynasz zauważać jak bardzo nieświadomą osobą byłaś kiedyś. Boisz sie ze to z Tobą jest coś nie tak bo nie pasujesz do większości ale zagłębiając się w to coraz bardziej i bardziej zdajesz sobie sprawę że wcale tak nie jest.  Ale od początku- 27 listopada 2018, dzień jak każdy inny...

-Ingrid?....Ingrid mogłabyś poświęcić mi trochę swojej cennej uwagi? 
-Tak?- podnoszę głowę i odrywam wzrok od wiewiórki która znika z mojego pola widzenia. 
-Jesteś z nami?- pani Phil, otyła 30-latka z krótkimi czerwonymi włosami wlepia we mnie swoje wielkie zielone oczy. 
-Jasne-wzruszam ramionami. 
Kobieta patrzy na mnie przez chwile z politowaniem po czym ze zrezygnowaniem kontynuuje zaczęty temat. 
-No jasne po co na czymkolwiek się skupiać lepiej wymyślać sobie teorie na temat swojego brata ćpuna- No tak musiała sie odezwać. Oto i ona, dziewczyna z "idealnego" chrześcijańskiego domu- Silly. Chce mi sie śmiać na samą myśl jej ojciec zdradza jej matkę z własną sekretarką która mogłaby być jego córką. I pomyślicie hej przecież to przykre. Ale to nie moja wina ze panna nieskazitelna postanowiła otworzyć swoją niewyparzoną buzie. W innym razie może moje myśli byłyby odrobinę milsze. 

-Silly!- pani Phil zaczerwieniła sie bardziej niż sie tego spodziewałam.
-Nic nie szkodzi- uśmiecham sie ironicznie ubierając plecak-Nie dbam o to.  

-Teraz masz zamiar wyjść- blondynka patrzy na mnie jak na wariatke.

-Wiesz co...miałam tego nikomu nie mówic... W końcu to nie po chrześcijańsku- wstaje z ławki i ide w strone wyjścia- Ale w sumie... jebać to- smieje sie- Jak wszystko tutaj.- unosze rece- Może i mój brat był ćpunem ale dobrze wiem kto pierwszy był jego klientem.- kłade ręce na ławce dziewczyny i wlepiam w nią swój wzrok- A raczej klientką- przesyłam jej uśmiech.

-Ingrid usiądz

-Nie nie nie- unoszę ręce w geście kapitulacji- już nie będę zajmować pani cennego czasu- obracam się i wychodzę z klasy.
Co za gówniany dzień. Co za gówniane życie. Na korytarzu jest pusto bo jeszcze trwają lekcje. Nie wiem co ze sobą zrobić, nie moge a nawet nie chce wracać do domu, tu też nie chce być a włóczenie sie po mieście godzinami akurat dzisiaj nie ma większego sensu przy takiej pogodzie. Wychodze na zewnątrz i opieram sie o ściane. Przed nasza szkołą na moje nieszczęście znajduje sie parking. Dostrzegam Mie z Erickiem, jak mniemam juz teraz jej chłopakiem. Chyba sie z nim żegna bo szatyn wsiada do samochodu a ona idzie w moją stronę. Zakrywa sie plecakiem jakby to miało jakoś pomóc. Chociaż gdybym miała na sobie tyle makijażu tez raczej bałabym sie wody pod jakąkolwiek postacią. 

-Ugh nienawidzę deszczu- brunetka otrzepuje krople wody ze swojej kurtki- I w ogóle takiej pogody- na jej twarzy pokazuje sie smieszny grymas. Dziewczyna patrzy na mnie oczekując odpowiedzi.- Co Ty tu w ogóle robisz w środku lekcji?- dodaje po chwili widząc brak mojego zainteresowania. 
-Mogłabym zapytać Cie o to samo- unosze brwi. 
-Lekcje mnie nudza- przewraca oczami- A Eric nie- rumieni sie. 
-Yhm- marszcze brwi i wyciagam paczke papierosów z kieszeni.

-Wiesz Eric chciał pogadać ale spieszyło mu sie...

-Daj spokój- wzdycham.

Dziewczyna patrzy na mnie przez chwile próbując coś powiedzieć ale ostatecznie milknie.
-Cholera Ingrid... Zmieniłaś sie... w cholere..
-Tak to zdanie ma sens Mia- parskam szukając zapalniczki. 
-Hej...wiem że między nami ostatnio było różnie... Ale... Nie poznaje Cię. Zachowujesz się jak inna osoba- dziewczyna kładzie swoją rękę na moim ramieniu. Unoszę wzrok i patrzę na nią z politowaniem.
-Może zawsze taka byłam- wzruszam ramionami i odsuwam się od Mii tak żeby jej dłoń nie spoczywała dłużej na moim ramieniu.

WzgórzeWhere stories live. Discover now