Leaving Neverland - o Pinokiu który chciał być Piotrusiem Panem

4 0 0
                                    


Gdy HBO wydało dokument "Leaving Neverland", dotyczący przestępstw dokonanych przez Michaela Jacksona, świat stanął na głowie. Gdzieś tak po raz czwarty. Po raz czwarty zaczęły się dyskusje, po raz czwarty społeczeństwo podzieliło się na dwa obozy i po raz czwarty... Nie potrwało to szczególnie długo.

Pamiętam dzień, gdy po raz pierwszy doszły mnie słuchy o aktach pedofilii, jakich (rzekomo) dopuszczał się mój (ówcześnie) największy idol. Miałem paręnaście lat, a słuchy dochodziły z kuchni, podczas wieczorowej pogadanki moich rodziców. Mówili wtedy o pozwach, poszlakach, faktach i przypuszczeniach , a ja siedziałem obok i słuchałem. A im więcej słuchałem, tym mocniej upewniałem się, że Michael Jackson, którego piosenki "Black or White" słuchałem przed chwilą w swoim pokoju, był pedofilem. Nigdy nie zostawiało to we mnie cienia wątpliwości. Nie potrzebowałem wygranej sprawy sądowej - fakt, że dorosły mężczyzna przez wiele lat spędzał noce w jednym łóżku z małymi chłopcami całkowicie mi wystarczał.

Nawet na sekundę nie zmieniło to jednak sposobu w jaki postrzegałem Króla Popu. Wciąż podziwiałem jego twórczość oraz wartości, które promował. Oddzielenie wizerunku artysty od tego kim jest prywatnie nie stanowiło dla mnie problemu, robiłem to instynktownie. Z czasem jednak jego ciemna strona przyciągnęła mnie tak, jak to robią inne historie kategorii true crime - od Teda Bundyego po Eda Geina. Tragiczne dzieciństwo muzyka, uzależnienie od leków przeciwbólowych i operacji plastycznych, bielactwo. Wreszcie, kusząca dzieci niczym piernikowa chatka Baby Jagi, odizolowana od świata posiadłość "Neverland" - wesołe miasteczko, aquapark i zoo w jednym. Za dnia - piotrusiowe neverendingstory; w nocy, gdy czar pryskał - groteskowy thriller złożony z aktów pedofilii. Wszystko to w nadużywanym obecnie efekcie VHS. Z takim podejściem podszedłem też do filmu "Leaving Neverland" - chciałem chłonąć tę atmosferę, bać się, ekscytować.

Szybko jednak dotarły mnie słuchy, że to nie o tym jest ten dokument. Że jest to historia Wade'a Robsona i Jimmyego Safechucka - dwóch ofiar Michaela Jacksona. Ich fascynacji jego muzyką, miłości do gwiazdora, życiu osobistym, relacji z rodziną. Że największe zarzuty dotyczą ich matek, które w pogoni za sukcesem własnych dzieci, same pchnęły je w objęcia pedofila. Ten koncept wydał mi się jeszcze ciekawszy, bo dojrzalszy. Przypomniał "Casting na Jon Benét" - film opowiadający o morderstwie nieletniej modelki z perspektywy okolicznych mieszkańców. Finalnie z takim podejściem podszedłem do produkcji HBO - jak do czegoś bardziej "wytrawnego" i skomplikowanego, niż emocjonująca sensacja zbrodni. I dobrze, bo inaczej mógłbym odbić się od treści, a tak tylko się na niej zawiodłem.

Ponieważ oprócz tragicznej historii i bohaterów materiał ten nie posiada nic. Nakręcony jest banalnie, banalnie zmontowany i opowiedziany (przez cztery godziny utrzymuje właściwie jedno tempo), nie posiada przez to niemal żadnej wartości, prócz informacyjnej. Najciekawiej było na początku, gdy dorośli już mężczyźni opowiadali o swojej relacji z gwiazdorem, jak o szkolnej miłości. Kontrast ten budził przyjemny niepokój. Poznawanie absurdu bogactwa Jacksona również utrzymywało moje zainteresowanie. Dalej jednak forma okazała się zbyt monotonna, a chronologicznie przedstawione życie ofiar odrywało od klawiatury jedynie momentami.

Najbardziej wzruszające okazały się dwie sceny. Pierwsza związana jest z Wadem, który spacerując nocą po ogromnej posiadłości muzyka, usłyszał płaczącą w kącie postać. Był to Król Popu, kompletnie załamany tym, że będzie musiał rozstać się z rodziną chłopca. Dorosły mężczyzna, roniący łzy nad niezdrową znajomością z paroletnim dzieckiem, którą niedługo sam przecież zerwie, znajdując sobie kolejny substytut straconego dzieciństwa. Druga, równie wzruszająca, należy do Jimmyego. W pewnym momencie pokazuje widzom drobną szkatułkę ze złotą biżuterią. Były to wysadzane diamentami pierścionki zręczynowe, które otrzymywał po odbytych stosunkach seksualnych z muzykiem. Wyjąwszy jeden z nich, jego dłoń zaczęła drżeć. Zaraz później włożył kosztowności z powrotem, twierdząc, że nie lubi na nie patrzeć.

Film nie wydał mi się niemal zupełnie kontrowersyjny. Jedyne negatywne słowa o Michaelu Jacksonie padały z ust nieodpowiedzialnych matek, reszta treści dotyczyła nieszczęśliwej miłości do idola, poczuciu porzucenia, traumy, rozpadzie rodziny. Tym bardziej zdziwiło mnie w końcu oburzenie przeciwników "Leaving Neverland". Materiał miał bowiem za cel rozliczyć się z przeszłością, skupiał się na uczuciach bohaterów, wciąż kochających martwego już idola. Nie wiem jak można nie uwierzyć w te uczucia, w drżącą rękę Jimma, w nocny spacer Wade'a, w łzy Michaela.

Oddzielnym tematem jest jednak kontrowersja idąca za radiami, które decydują się nie puszczać muzyki Michaela Jacksona. Takie stacje jak BBC i Radio ZET całkowicie odcięły się od dorobku muzyka. Słyszałem już wiele głosów w tej sprawie, w większości negatywnych. Wiele osób wierzących w prawdziwość dokumentu twierdzi, że powinno oddzielić się to kim był Król Popu z jego dorobkiem artystycznym. Nikt jednak nie zwraca uwagę na to, że stacja radiowa to nie człowiek, a korporacja, która muzyką promuje wartości i nieustannie dba o swój wizerunek. Najbardziej narażone są w tej sytuacji mainstreamowe media, u których kontent musi być family-friendly. (Stąd np. wyróżniamy dwie wersje piosenki "You're Beautiful" Jamesa Blunta, gdzie w wersji radiowej, słowa "fucking high" zamienione zostały na "flying high".) Znając jednak życie, za jakiś czas, gdy sprawa przycichnie, a świat po raz czwarty zapomni o tym, co działo się w Nibylandii, przeboje Króla wrócą na fale metrowe.

Leaving Neverland jest, między innymi, historią o zagubieniu racjonalności. O ludziach, których niespodziewany sukces zastał za szybko, za łatwo, zbyt niespodziewanie. O ludziach, którzy, nie zasługiwali na tak wielkie wyróżnienie w świecie show biznesu, ponieważ, w siedmiomiliardowym świecie przeładowanym talentami, nikt tak na prawdę na nie nie zasługuje. Jest też o całym show biznesie, który racjonalność stracił dziesiątki lat temu. Dla mnie posiada jednak kolejną informację, której nikt nie pokazał, ani nie wypowiedział. Oglądając ofiary molestowania, które w zbyt młodym wieku zostały przeniesione w środowisko, na które nie były gotowe emocjonalnie, ani intelektualnie, nasunął mi się na myśl sam Michael Jackson. Jedyną różnicą jest, że bohaterów dokumentu zwabiono i wykorzystano, jednak przy tym nikt ich do niczego nie musiał zmuszać. Nikt ich nie wyszydzał, nie bił, nie obniżał ich wartości i nie odbierał przyjemności z życia. Dlatego dla mnie jedną z największych ofiar komercjalizmu, Hollywood i gonitwy za American Dream zawsze będzie ten, który przez to wszystko zyskał i stracił najwięcej - znienawidzony przez świat Król Popu.

Вы достигли последнюю опубликованную часть.

⏰ Недавно обновлено: May 05, 2019 ⏰

Добавте эту историю в библиотеку и получите уведомление, когда следующия часть будет доступна!

Różne InnościМесто, где живут истории. Откройте их для себя