Rozdział 14

8.9K 225 1
                                    

Rankiem obudziło mnie lekkie szuranie krzesłem po sali. Nie chciało mi się otwierać oczu, więc póki nic niepokojącego się nie działo to nie miałam takiego zamiaru. Wczorajszego wieczoru ciężko było mi zasnąć i chyba dopiero dzisiaj zasnęłam. Po chwili poczułam na swoim policzku coś mokrego. Poznałam od razu, że to Matthew. Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam mężczyznę jak nowo narodzonego. Nie miał już pod oczami worków, które były oznaką zmęczenia a jego włosy teraz były postawione na żel. Odświeżony i wypoczęty wyglądał o niebo lepiej. Widziałam wczoraj jego zmęczenie, jak prawie zasypiał na krześle.

- Dzień dobry kochanie - cudownie widzieć rano jego piękny uśmiech.

- Dzień dobry - odwzajemniłam, co sprawiło na twarzy chłopaka jeszcze większy uśmiech.

- Jak się spało? - zapytał

-Bywało gorzej za to ty wyglądasz jak nowo narodzony - głaskałam go jego szorstkim policzku, na którym znajdował się kilku dniowy zarost, który swoją drogą cholernie mi się podobał.

- Wczoraj zaraz po prysznicu poszedłem spać, a dzisiaj rano nie miałem czasu aby się ogolić, bo zaspałem - spojrzałam w jego oczy.

- Mi się podoba - uśmiechnęłam się.

- Tak? - nachylił się nade mną - W takim razie, chyba tak zostanie, bo miałem zamiar po pracy się ogolić - odparł.

- Dodaje Ci męskości i seksapilu - zaśmiałam się.

- W takim razie będę tak częściej chodził - pocałował mnie w usta.

- Swoją drogą to, która godzina? - spytałam, bo w sali nie było zegarka a swojego telefonu nie miałam.

- 7.30 - odparł po czym na niego spojrzałam, co on tu tak wcześnie robi - Uprzedzając twoje pytanie co tak wcześnie, na 8.30 muszę być w firmie. Zabrałem twój telefon z domu, bo pewnie się tu nudzisz jak jesteś sama. I ja będę mógł do Ciebie zadzwonić w trakcie pracy. 

- Dziękuje, bardzo dobrze, że o tym pomyślałeś. Nawet nie mogę zobaczyć, która jest godzina - na szafce dostrzegłam piękny bukiet kwiatów.

- Te kwiaty to dla Ciebie kochanie, po drodze do szpitala zajechałem do kwiaciarni i poprosiłem o najpiękniejszy bukiet jaki mają - kochany.

-Dziękuje, są śliczne, nie trzeba była - dałam mu krótkiego buziaka w policzek.

- Dla mojej pięknej kobiety wszystko.

O 8 Matt musiał już się zbierać do firmy. Od szpitala miał jakieś dobre 15 minut do swojej firmy a zważając na to, że jest wczesna godzina i ludzie o tej właśnie godzinie kierują się do pracy to w mieście mogą pojawić się korki. Krótko po wyjściu Matthewa do sali weszła pielęgniarka, która wykonała podstawowe czynności. Przez około godzinę byłam sama, kiedy w drzwiach do sali pojawiła się mama mężczyzny.

- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do niej.

- Witaj kochana jak się czujesz - spytała.

- O wiele lepiej, z chęcią bym już wyszła. Jak na razie to mam dosyć szpitala - obie się zaśmiałyśmy, bo dobrze wiedziałam, że za kilka miesięcy wrócę tutaj.

- Przyniosłam Ci parę owoców - wyłożyła banany, jabłka i inne owoce na szafkę obok łóżka - Widzę, że mój syn już tutaj był?

- Tak, wczoraj wieczorem go wygoniłam do domu aby odświeżył się i wypoczął a także kazałam mu dzisiaj zjawić się w pracy i tym argumentem go przekonałam. Dzisiaj wyglądał jak nowo narodzony.

- Całe szczęście, że Ciebie się posłuchał i pojechał do domu. Przez ten czas kiedy byłaś w śpiączce nie było mowy o tym aby zapędzić go do domu. Chyba było by potrzebne wsparcie wojska - zaśmiałyśmy się obie, to fakt kiedy Matt się czegoś uprze to nie odpuści.

Nigdy więcejWhere stories live. Discover now