***

49 10 0
                                    

Dziesiątki ciał napierały z każdej strony. Łokieć znajdował się tuż przy łokciu, biodro tuż przy biodrze, a człowiek tuż przy człowieku. Każdy z nich był jednak sam, chociaż wokół stały setki innych. Nie zwracali uwagi na tłum, który tworzyli, ani tym bardziej na jednostki.

Każdy z nich przebył długą, nierzadko usłaną kolcami, drogę. Nie mieli sił, czasu oraz chęci, by rozglądać się na boki. Oni wszyscy byli pozamykani we własnych bańkach bólu, których nikt nie mógł przebić. Nikt oprócz Niego...

Przychodzili masowo ze swoimi problemami. Zwykli ludzie - roztrzaskane dusze szukające pociechy w świecie pełnym zła i rozpaczy, pozamykane w ludzkich ciałach. A on sklejał ze sobą pozostałe z nich odłamki, napełniał radością, nadawał życiu sens. Uzdrawiał ich, więc nazywali go Uzdrowicielem.

Wśród odwiedzających byli wielcy bohaterowie, którzy pewnego dnia upadli i nie wiedzieli jak wstać. Jednak przeważali zwyczajni ludzie, których przerosło życie i wiążące się z nim mniejsze lub większe cierpienie. To właśnie takich istot na świecie jest najwięcej - nieidealnych, tchórzliwych, często niewidzialnych. Po prostu zwyczajnych.

Jednym z tych zwykłych ludzi był mężczyzna o zmęczonej twarzy i srebrnych włosach. Któregoś dnia, po jednym z wielu upadków, okazało się, że nie wiedział jak i dokąd ma dalej iść. Przybył do Uzdrowiciela, nie licząc na cud. Nie wierzył w Jego dar, moc czy jakkolwiek nazywali "to" inni. On jedynie podążał za wąską wstęga nadziei, aż znalazł się przed obliczem Uzdrowiciela. Upadł wówczas na kolana i błagał o pomoc.

Jak możecie się spodziewać, otrzymał ją. W końcu co to byłby za Uzdrowiciel, gdyby zignorował prośbę człowieka? Zajął się nim, nauczył go na nowo chodzić. Oczywiście, na początku mężczyzna upadał, obdzierając sobie kolana i dłonie. Z czasem jednak kroki stały się pewniejsze, a dusza czystsza.

Mężczyzna nauczył się na nowo żyć.

Był jednym z wielu, którzy odwiedzili Uzdrowiciela oraz z jego pomocą stali się znowu całością. Przed nim były setki, które przebyły tę samą drogę. Po nim mieli nadejść kolejni, kolejni i kolejni.

I tak jak oni, wszyscy uzdrowieni, pewnego dnia odszedł. Obiecywał, że będzie pamiętał o Nim do swojego końca, jednak z czasem, gdy wspomnienia o bólu się zatarły, zapomniał. Innym ludziom mówił o cudzie wspomaganym ciężką pracą. Gdzieś w głębi czuł, że było inaczej, lecz nie potrafił przypomnieć sobie ani trudnej drogi, ani tym bardziej twarzy tego, który przywrócił mu życie.

Uzdrowiciel wiedział o zapomnieniu, które dotykało większość jego podopiecznych i pomimo tego niósł dalej pomoc tym, którzy go potrzebowali. A z każdym ich kolejnym krokiem, uśmiech rozświetlał jego popękaną twarz.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 16, 2019 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

uzdrowicielWhere stories live. Discover now