Rozdział 4 : Misja

27 3 0
                                    

       Wszyscy wstali wypoczęci i gotowi zmierzyć się z trudnościami nowego dnia.

Grupa pierwsza wyruszyła na patrol, a Diana wzięła kilka ryb i poszła do jaskini Alix by rzucić smoczej rodzinie coś na ząb. Gdy dotarła na miejsce ujrzała słodkie smocze mordy. Krwiożercze bestie były bardzo przyjaźnie nastawione i chętnie skorzystały z hojności młodej księżniczki. Po niecałej godzinie wróciła na śniadanie. Powoli role w nowym miejscu znajdowały właścicieli. Luna, Hedera, Tirial i Ireth miały swoje miejsce w kuchni. Mężczyźni zajmowali się rybami dla smoków, a reszta dziewczyn ogólnym porządkiem i świeżą wodą. Odbywał się też  poranny patrol, którym wszyscy się zajmowali.

Wszyscy zajęli się spożywaniem posiłku. W końcu Astrid nie wytrzymała

- Diana, masz jakiś plan na dzisiaj czy lecimy na pewną śmierć do naszego byłego domu?

- Po pierwsze to nie do byłego domu, bo tam wrócimy i to wam obiecuje, a po drugie to zakraść się niepostrzeżenie, skorzystać z tajnych przejść i zabrać ubranie, kosze na ryby, trochę kosztowności i może jakiś prowiant.

- A co jeśli ktoś nas przyłapie?

- Módlmy się, aby tak się nie stało, a teraz odpocznijcie trochę. Wyruszamy o 12.- Wszyscy posłuchali, bo nie widzieli sensu przeciwstawiać się księżniczce, która tak wyśmienicie posługuje się bronią.

   Wrzawa zaczęła się o godzinie 11, bo każdy się szykował. Brali broń, którą  pozostawiali na widoku jak i chowali. Szykowali smoki, a Diana miała nadzieję, że nie popełnia największego błędu w swoim życiu.

 Wyruszyli punktualnie. Droga minęła bez przeszkód. Problemy zaczęły się przy zamku z powodu straży, ale wszyscy znali okolice doskonale i ukrywali się świetnie. Udało się, dotarli pod zamek niezauważeni. Weszli tylnymi, ukrytymi drzwiami, porośniętymi winobluszczem. Znajdowali się centralnie w podziemiach. Odetchnęli z ulgą, ale po chwili zamarli. Ktoś ich zdemaskował sam pozostając w ukryciu. Wszyscy szykowali się na najgorsze, lecz to nie nastąpiło. Z cienia wychynęła postać w sukni. Diana szykowała się do ataku, ale w ostatnim momencie poznała postać.

- Celestia? 

- Diana błagam nie zabijaj!

- Co tu robisz?

- To ja powinnam spytać ciebie. Jak ja się cieszę, że żyjesz, że wszyscy żyjecie.- podeszła do Diany i ją przytuliła. Celastia to młodsza siostra Cadenz, ale starsza od Luny.

- Czyli nas nie wydasz?

- A dlaczego miałabym to zrobić. Chcę wam pomóc. Wiem, że pewnie chcesz odzyskać królestwo, a ja chcę być twoim szpiegiem i informatorem.

- Dobrze przydasz się. Mam nadzieję tylko, że to nie pułapka i nie będę tego żałować

- Nie będziesz,obiecuje, a tera podzielcie się na grupy i idźcie po to co potrzebujecie. Postaram się was kryć.

- Dobra. Ja,  Ast i Heder pójdziemy po ubrania. Gustaw, Orlando, Ron po kosze. Tirial, Ireth, Luna po jedzenie. Wszystko jasne?

- Tak!

- No to ruszamy i błagam nie dajcie się złapać.

   Wyruszyli. Na Dianie i jej przyjaciółkach spoczywało najtrudniejsze zadanie, choć inni też nie mieli lekko. W kuchni nikogo nie było dlatego nie trzeba było się nikogo pozbywać. Do miejsc gdzie dawniej przebywały smoki nikt się nie zapuszczał toteż chłopcy zabrali więcej niż tylko kosze na ryby. Dianie też udało się na nikogo nie natknąć po drodze, ale przed wejściem dziewczyny razem ogłuszyły i pozbawiły przytomności dwóch strażników. Poza tym incydentem wszystko poszło sprawnie i już po godzinie byli z powrotem w podziemiach.

- Diana mam coś. To się wam przyda.- Powiedziała Celestia po czym wręczyła księżniczce sakiewkę ze złotem.

- Dziękuję, a w sprawie spotkań i donosicielstwa to proponuję co trzy, cztery dni wieczorem na skalistym wzgórzu.

- Dobrze, a pierwszy raz pojawię się jutro.- Diana przytaknęła i wraz z przyjaciółmi rozpoczęła drogę powrotną.

 Poza granicami nareszcie mogli odetchnąć z ulgą. Podróż na piechotę męczyła zarówno ludzi jak i smoki, więc gdy tylko znaleźli się w bezpiecznej odległości dosiedli swoich skrzydlatych bestii  i ruszyli przed siebie. Droga minęła im w ciszy. Nikt nie zaczynał rozmowy, bo wszyscy cieszyli się z powodzenia misji i delektowali się spokojnym lotem i widokami zachodzącego słońca. Dotarli do chatki, gdy się ściemniało. Zdenerwowany Miriam natychmiast wypalił z domu i rzucił się na ukochaną elfice z radością wymalowaną na twarzy.

- Jak się cieszymy, że nic wam nie jest i, że wszystko się udało, a teraz zapraszam na kolację.  Może kuchmistrzem nie jestem, ale moja jajecznica powinna być bardziej zjadliwa niż ta która zaoferowała nam ostatnio Diana w ramach przeprosin, a do tego kuchnia nie stanęła w płomieniach, więc chyba nie jest źle.- Wszyscy zaśmiali się na wspomnienie Ashera, a Diana miała ochotę mu przywalić.

   Zakończyli posiłek, nakarmili smoki i usiedli wszyscy wspólnie w salonie. Rozmawiali, śmiali się i wspominali do późna w nocy, aż w końcu postanowili pójść spać.

Kryształowa KsiężniczkaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora