For you

1.6K 131 82
                                    


"Someone to face the day with
Make it through all the rest with
Someone I'll always laugh with
Even at my worst I'm best with you"



- Bucky, a co byś powiedział na kolację w Avengers Tower? - spytał Steve podczas obiadu. Gdy kilka dni temu wszystko sobie wyjaśnili, sytuacja między nimi zaczynała się normować. Buck już nie musiał się martwić o to, że jego uczucia są nieodwzajemnione, a Steve tylko się nad nim lituje. Natomiast Kapitan cieszył się, że brunet był cały czas obok niego i mógł go przytulić, gdy tylko tego zapragnął. A chciał tego ciągle. Najchętniej wcale nie wypuszczał ze swoich ramion. - Pomyślałem, że to już czas byś poznał moich przyjaciół, nie chcę cię przed nimi dłużej ukrywać. - Uśmiechnął się szeroko do swojego towarzysza. 

- Masz na myśli powiedzenie wszystkim o nas? - zapytał dosyć niepewnie Bucky, przełykając kęs pizzy. 

- Oh, zdecydowanie tak. - Roześmiał się głośno. - Wszystkim z drużyny, potem Ameryce, a na koniec całemu światu. Nie musimy już żyć w sekrecie. 

- Cóż, nie mam nic przeciwko temu. - odpowiedział bez przekonania.

- Ale?

- Ale nie wiem czy spotkanie to dobry pomysł. 

Steve złapał go za rękę, widząc niepewność w jego oczach, a on kontynuował. 

- Nie wiem, czy jestem mile widziany w Avengers Tower. Wiesz jaka jest sytuacja z Tonym. Nie chciałbym wpychać się tam, gdzie mnie nie chcą. Może powinieneś pójść beze mnie, przynajmniej na początku. 

- Głupek z ciebie, Buck. Skoro ja jestem mile widziany to ty również. Od teraz jesteśmy w pakiecie, taka transakcja wiązana. - Uśmiechnął się, całując jego knykcie. 

Jednak Barnes wciąż nie był do końca przekonany. Chciał poznać przyjaciół Steve'a, był im wdzięczny za to, że byli przy nim, gdy on sam był nieobecny. Z drugiej strony obawiał się tego spotkania, obawiał się braku akceptacji z ich strony. 

- Nie chcę żebyś przeze mnie popsuł swoją relację z resztą Avengers. - Westchnął. - Mogę się im nie spodobać. A co jeśli zacznie się kłótnia lub będzie panować krępująca cisza? Nie chciałbym żebyś czuł się niekomfortowo

- Bucky, też bym tego nie chciał, ale jeśli musiałbym wybierać między nimi, a tobą - wybrałbym ciebie. Zawsze wybiorę ciebie. Dlatego nie przyjmuję do wiadomości tego, że mogliby cię nie polubić. Jeśli naprawdę są moimi przyjaciółmi będą się cieszyć z tego, że ja jestem szczęśliwy. I jestem przekonany, że nawet Tony nie będzie temu przeciwny. Zaraz do wszystkich zadzwonię, zgoda? - spytał z nadzieją w głosie.

- A mam inne wyjście? - Pokręcił głową, z małym uśmiechem malującym się na ustach.

Steve ucałował Bucka w policzek i zabrał ich już puste talerze do umycia, by po chwili zacząć wykręcać numery do swoich przyjaciół. Był bardzo podekscytowany, nie mógł doczekać się spotkania.

Pół godziny później Rogers dołączył do bruneta odpoczywającego po sytym posiłku w sypialni.

- Wszystko załatwione. - Rzucił się na łóżko, przytulając się do boku Bucky'ego. - W piątek jemy w Avengers Tower. Tak się cieszę, że w końcu ich spotkasz, polubicie się, zobaczysz. Boję się tylko, że ktoś może próbować mi cię odbić, jesteś zdecydowanie zbyt uroczy. To powinno być nielegalne, Buck. - mówił, rysując palcami po klatce piersiowej swojego chłopaka. 

Bucky parsknął na te słowa, pstrykając Steve'a w nos. 

- Nie jestem uroczy, jestem byłym zabójcą Steve, nie psuj mi reputacji. 

✔  Till the end of the line | StuckyWhere stories live. Discover now