rozdział 5

2 0 0
                                    


Karteczkę z numerem schowałam do ramoneski. Czekając na taksówkę, nerwowo stukałam czubkiem buta o chodnik , denerwowałam się. Nie chciałam, aby ktokolwiek mnie namierzył. Tym bardziej Hobbs i ten jego pomagier- na samą myśl zrobiło mi się nie dobrze. W końcu pod budynek szpitala podjęło auto. Białe BMW. Kierowca opuścił szybę w dół. Poznałam go. Lecz dla bezpieczeństwa wolałam tego nie ujawniać.

-Dzień Dobry- przywitał się z szarmanckim uśmiechem

Odwzajemniłam uśmiech.

-Dzień Dobry.

Wsiadłam do samochodu. Było w nim dużo miejsca, podgrzewane siedzenie, pełno elektroniki.

Odpalił silnik i z kocim ruchem ruszył w trasę. Widać było,że wszystko ma opanowane.

Po krótkiej ciszy..

-Aisha mamy dziesięć minut, zanim nas namierzą. Słuchaj mnie uważnie,

Kiwnęłam głową, choć kark nadal mnie bolał od tego niewygodnego łóżka w szpitalu.

-Tutaj masz notes.

Obejrzałam go kilkakrotnie, w środku pełno adresów imion i kwot.

-znaleźć i zabić - spytałam krótko.

Mężczyzna w garniturze poprawił swój krawat, a spod marynarki wyjął mały srebny kluczyk.

-Na tą misje masz tylko dobę. Znajdź i zabij. Musisz zdążyć przed Hobbsem. Inaczej to on dopadnie ciebie i naprawdę Cię zabije. Od tej pory nie mogę ci już pomagać. Spojrzał na zegarek, zostało pięć minut.

- Coś jeszcze ?-zapytałam, zabierając wszystko co miałam w samochodzie

-Uważaj na siebie, muszę zginać byś ty mogła żyć. - stwierdził na koniec. Dając mi kartę kredytową. Trzymaj się mała. Wiesz co robić, zawsze wiedziałaś.

Brzmiało to jak pożegnanie.

- Do zobaczenia. - znów posłał uśmiech.

Zaparkował w zupełnie innej dzielnicy niż dotychczas mieszkałam. Bynajmniej nie rozpoznałam tego miejsca. Inne kamienice, inne wystawy sklepów, wszytko było obce i takie..nijakie.

Lecz wiedziałam,że muszę zachowywać się jak by to był mój dom. Do,którego wracam. Po paru dniach nieobecności. Domyśliłam się,że ta karta...rodzaj klucza do drzwi. Kątem oka zauważyłam jak Frank odjeżdża swoim luksusowym autem, a ja zostaje sama. Pociągnęłam za złotą klamkę, drzwi otworzyły się. Weszłam do środka, Duży hol był użądzony skromnie, kilka obrazów, jeden fotel stolik i telefon,który przypominał j mi czasy mojego dzieciństwa. Odstawiłam walizkę w jeden z narożników. Usiadłam wygodnie i głośno westchnęłam. Spojrzałam na swoją dłoń, delikatnie poruszałam nadgarstkiem.

-Ał-syknęłam. Bolało mnie. Miałam wrażenie,że mój stan ogólny był gorszy niż psychiczny. Tyle się ostatnio działo, że chyba przyzwyczaiłam się już do pewnych spraw. Właściwie to nie byłam pewna czy jetem wstanie zabijać... Frank był przekonywujący w tym co mówił. A na dodatek Hobbs i ta zakrwawiona dziewczyna.. Nina ? Na samą myśl przeszedł mnie dreszcz.

Na szklany stolik wyjęłam ze szlufki od spodni wyjęłam pistolet. Położyłam go i popatrzyłam na broń. Przez chwilę zastanawiałam się Kim jestem. ? Chwyciłam w dłoń. Idealnie pasowała, wskazujący palec umieściłam na miejscu, w którym powinien być, gdybym tylko chciała strzelić do wroga. Trzymając w ręce poczułam,że na pistolecie jest coś napisane, wypukłe znaczki. Opuszkiem palca wyczytałam z nich pewną wiadomość.

Nie wiadomo skąd przyszedł mi do głowy pomysł,że ten napis, te znaczki coś oznaczały.

-To jakaś podpowiedź- wyszeptałam sama do siebie. Mając nadzieję,ze nikt mnie nie usłyszał. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym byłam, by upewnić się,że nikt mnie nie obserwuje.

Natychmiast z mojego bagażu,który stał nieopodal wyciągnęłam czerwony notes. Szybko przekartkowałam i trafiłam na pierwsza literę nazwiska Bruks. Eleonora i ta kwota .. przerażająca 5000. Za jedną głowę ? - pomyślałam. Lecz nie ..chyba nawet nie żałowałam tej kobiety. Dwa lata temu zginął jej maż -Pan Bruks, oboje prowadzili sklepik rybny. Znałam go.. a raczej pamiętałam  dzieciństwa. Do niego chodziłam .. po ryby, gdy byłam głodna. Zawsze dostarczał mi je po kryjomu, a do tego dawał mi maślaną bułkę. Jeszcze raz spojrzałam w notes... 

Zapomniana tożsamośćWhere stories live. Discover now