Część pierwsza: SOWIA POCZTA

1.5K 69 121
                                    


Wbiegła po schodach, starając się robić jak najmniej hałasu. Dwa razy minęła sąsiadów, w przelocie kiwając im głową, a kiedy przechodziła obok drzwi pani Climton, jej kroki stały się niemal bezszelestne.
Doskonale pamiętała pretensję starszej pani, kiedy z hukiem upuściła zakupy akurat na jej wycieraczkę. Był to czysty przypadek! Jednak żadne tłumaczenia nie pomagały, a skrzeczący głos kobiety trzeszczał w uszach Hermiony po dziś dzień. Od tamtego momentu postanowiła nie wchodzić sąsiadce w drogę, na żadne możliwe sposoby. Nie sposób było utrzymywać dobre stosunki ze wszystkimi mieszkańcami, jednak nic nie wadziło próbować.
Mieszkanie w bloku ma niestety te dobre jak i złe strony. Dobre są takie, że zawsze jest od kogo pożyczyć sól w razie deficytu. Jeżeli zaś chodzi o te złe... cóż, tych z pewnością jest więcej.
Dwa piętra wyżej, pozwoliła sobie na rozluźnienie spiętych mięśni, a drzwi od mieszkania zamknęła już bez zbędnej ostrożności, czy delikatności. Na klatce schodowej mieli prawo ustalać sobie zasady jakie tylko chcieli, jednak tutaj to ona była panią, tylko ona mogła sprawować rządy.
Właśnie tutaj, w tym niewielkim, prowincjonalnym mieszkaniu, mogła robić wszystko na co tylko miała ochotę – jeżeli oczywiście nie zakładało to dudniącej muzyki i wrzasków.
Zrzuciła przyciasne w tym momencie pantofelki i na palcach ruszyła w stronę łazienki. To był jej codzienny rytuał, dzięki któremu pozbywała się choć części frustracji, zasiedlającej się przez cały dzień w jej skołatanym sercu – gorący prysznic, lampka wina i... listy.
Nie musiała patrzeć na niewielką komodę strojącą pod ścianą, żeby wiedzieć, że w skromnie zdobionej szkatułce, należącej niegdyś do jej matki, leżą ułożone chronologicznie pergaminy. Wszystkie z tym samym podpisem, każdy z osobna równie mocno podnoszący na duchu i dodający nadziei.
Od kiedy jej życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni, a w sercu zabrakło chęci do walki o lepsze jutro, to właśnie one wyciągnęły ją na wierzch i pozwalały oddychać pełną piersią. A przynajmniej w te ciemne, samotne wieczory.


*

Kończąc szkołę, nawet przez moment nie pomyślała, że jej życie może potoczyć się właśnie w ten sposób. Była szczęśliwa. Zakochana w Ronaldzie, otoczona bezgraniczną przyjaźnią Harry'ego, nauczyła się nie zwracać uwagi na zaczepki Malfoy'a, a jej wyniki z Owutemów były najlepsze na roku. Wszystkie te rzeczy pamiętała jednak, jak przez gęstą mgłę, na którą nakładały się obrazy późniejszych wydarzeń.

Okazało się, że związek z Ronaldem wcale nie był tym czego w życiu pragnęła. Dopiero po burzliwej kłótni i jeszcze gorszym rozstaniu, postanowiła w pełni wziąć życie we własne ręce. Zrezygnowała z posady aurora, do której tak naprawdę nigdy nie czuła powołania i zajęła się pracą dla Banku Gringotta. Chciała znaleźć się jak najdalej od przeszłości... jak najdalej od Ronalda.
Nowa praca okazała się pełnym strzałem w dziesiątkę. Była odpowiedzialna za papierkową robotę, podliczała wszystkie wpłaty i wypłaty, nadzorowała je osobiście... miała wielkie szczęście, dostając tę posadę. Gobliny nie ufały ludziom w najmniejszym stopniu, jednak w jej przypadku pomógł prawdopodobnie fakt, że należała do „Złotej Trójcy", a także była jedną z nielicznych, którym udało się włamać do, teoretycznie, najbezpieczniejszego banku na świecie. Może to dziwne, jednak po minie głównego zarządcy wywnioskowała, że właśnie ten fakt przeważył na wszystkim – znając słabości Gringotta, mogła pomóc je wyeliminować.
Pokochała swoją pracę, oddała się jej całkowicie, a życie znów zaczęło nabierać kolorów. Zapisała się na jogę, która miała na celu ułatwić naukę magii manualnej, a w wolnych chwilach chodziła na wykłady prowadzone przez znanych czarodziejów.
Nigdy nie rezygnowała z możliwości chłonięcia wiedzy, co w tym przypadku nie okazało się zbyt fortunne.Właśnie na jednym z takich wykładów poznała Thierry'ego Louigi – nienaturalnie przystojnego Włocha, z hipnotyzującym uśmiechem.
Pojawiał się coraz częściej, zerkając w jej stronę z urzekającą nieśmiałością. Po zaledwie dwóch tygodniach zaczęli się spotykać, a po kolejnych dwóch cały magiczny świat obiegła informacja o nowym związku Hermiony Granger, najlepszej przyjaciółki Harry'ego Pottera.
Thierry oczarował ją w każdym stopniu. Okazało się, że tak jak ona kocha książki, interesują go eliksiry i astronomia, z kolei niemalże chorobliwie nienawidzi Quidditcha. Opowiedział, że przyjechał do Londynu aby pracować w Banku Gringotta jako korespondent między Anglią, a Włochami, w sprawie transferu większej ilości pieniędzy. Wydawał się idealny, urzekał ją pięknymi słowami i podbijał serce cudownym uśmiechem.
Sądziła, że w jego ramionach odnalazła wreszcie ciepło, dom i szczęście, którego tak usilnie pragnęła. Niestety nikt, zupełnie nikt, nie spodziewał się tego, co wydarzyło się później.
Cudowna aparycja i świetlisty uśmiech potrafiły zmylić dosłownie każdego, do tego stopnia, że nikt nawet przez sekundę nie wątpił w szczerość i wiarygodność Thierry'ego Lougi.
Jakież było zdziwienie wszystkich, kiedy pewnego dnia po prostu zniknął z powierzchni ziemi, wraz z pieniędzmi z transferu. Hermiona miała to nieszczęście, że akurat w ten dzień postanowiła odwiedzić swojego ukochanego w pracy, a pech chciał, że dodatkowo trafiła w kluczowy moment całej akcji. W stałym miejscu pracy Thierry'ego nie zastała ani jego, ani pieniędzy... za to ją zgarnęło trzech aurorów, którzy zaalarmowani przez Gobliny wpadli do pomieszczenia chwilę po niej.
Została oskarżona o współudział w międzynarodowym przekręcie największej szajki przestępców magicznych na świecie. Thierry Lougi okazał się w rzeczywistości najlepszym przemytnikiem we Włoszech o nazwisku Eusebio Pici.
Padła ofiarą idealnie zaplanowanej intrygi- wiążąc się z nią, jedną z wybawicieli magicznego świata, załatwił sobie czystą kartę, nie wzbudzając w nikim podejrzeń. A ona głupia mu zaufała! Nienawidziła siebie za to i na nic zdały się tłumaczenia, że omamił wszystkich.
W uniknięciu Więzienia pomógł jej jedynie fakt, że nic nie wiedziała o całej intrydze. Sprawdzali ją przy użyciu Veritaserum, nie było więc mowy o pomyłce, a mimo to drzwi Gringotta były dla niej zamknięte, zabierając ze sobą także ciepłą posadę.
Została z niczym. Lougi – Pici, jakkolwiek go nie zwać, zrujnował jej opinię do tego stopnia, że wszystkie zakłady zamykały przed nią drzwi, nim zdążyła chociażby podejść...
Gdyby była kimś innym, może cała sprawa rozeszłaby się po kościach, jednak nie w tym przypadku. Nie, gdy nosiła nazwisko Granger, znane w całym magicznym świecie.
Po trzech miesiącach bezsensownego poszukiwania pracy i łapania się lewych fuch, straciła wszystkie oszczędności. Po kolejnym miesiącu, musiała opuścić swój ukochany domek...
Przez te wszystkie tygodnie nie prosiła nikogo o pomoc. Cały czas była przekonana, że jakoś to będzie. W końcu chyba nie wszyscy wierzyli w jej winę?
Dopiero, gdy z bagażami wychodziła za drzwi domu zrozumiała, że nic więcej nie zdziała.
Postanowiła zwrócić się o pomoc do Harry'ego, który bez szemrania spełnił każdą jej prośbę.
Po wielu rozmowach załatwił jej pracę w bufecie Ministerstwa Magii i zaoferował pokój w swoim domu, nim nie znajdzie czegoś dla siebie.
Cały ten układ trwał przez pełny, bity miesiąc dopóki nie przyszła wypłata, burząca wszelkie nadzieje na lepszą przyszłość. Okazało się, że z samej pracy w bufecie nie wyżyje, zatrudniła się więc do sprzątania gabinetów po godzinach. O dziwo, nie zważając na jej niewyjaśniony związek z kradzieżą góry galeonów, zgodzili się.
Potem wszystko poszło jak z płatka. Co prawda harowała całymi dniami, jednak miała możliwość wynajęcia niedrogiego mieszkania, w starym bloku, w mugolskiej dzielnicy.
Zaczęła odzyskiwać spokój, jednak nie szczęście. Potrzebowała kogoś z kim mogłaby porozmawiać o wszystkim, jednak wolałaby... aby ten ktoś nie wiedział kim ona jest.
Pewnego dnia, przeglądając „Proroka Codziennego" trafiła na rubrykę „Samotni Czarodzieje", a w oczy rzuciła jej się krótka wiadomość, z podpisem „Łagodny Smok". Pseudonim autora rozbawił ją do tego stopnia, że nie potrafiła odmówić sobie przeczytania jego słów:

Cinderella StoryWhere stories live. Discover now