Część trzecia: PRÓBA CHARAKTERU

1.2K 84 84
                                    


So please don't judge me 
And I won't judge you 
Cause it could get ugly 
Before it gets beautiful
Chris Brown „Don't judge me"


Kolejne dni mijały na pozór spokojnie. Na pozór, ponieważ za każdym razem, gdy widziała Malfoy'a, silny żal zalewał jej serce, a rumieniec barwił policzki.
Robiła wszystko co do niej należało. Sprzątała, obsługiwała gości w bufecie, pięknie się uśmiechała, jednak była bardzo nieobecna. Z jednej strony była szczęśliwa, że koniec końców wciąż jej nie rozpoznał, zaś z drugiej, wianuszek kobiet, które widziała codziennie przed jego gabinetem sprawiał, że miała ochotę przepchać się przez nie wszystkie i powiedzieć mu prawdę. Mimo to, za każdym razem odwracała się na pięcie, kończyła swoją pracę i wracała do domu, gdzie relaksowała się przy lampce ulubionego wina skrzatów.
Dotychczas, jedynym osiągnięciem, było złożenie podania podsuniętego jej przez Christinę. Gdzieś w głębi duszy żywiła nadzieję, że może jednak ją przyjmą. W końcu została uniewinniona, miała nienaganną przeszłość – ba, wręcz heroiczną!, - a od czasu procesu zachowywała się jak należy. Już minęło wystarczająco dużo czasu. Trzeba wziąć w garść siebie i swoje życie!
Osunęła się w fotelu, przymykając oczy w uczuciu tak spragnionego relaksu. Cisza i spokój. Właśnie tego potrzebowała od dłuższego czasu. Miała już dość, chodzącej za nią Christiny i jej wiecznych ponagleń, by „wreszcie wzięła przeznaczenie w swoje ręce". Dosyć tych wszystkich kobiet pchających się do Malfoy'a i próbujących udowodnić mu, że to one są „tą jedyną"... i ostatecznie dosyć samego Malfoy'a, na którego widok, jej głupie serce wykonywało potężnego fikołka. Wciąż nie rozumiała jakim cudem tak szybko się w nim zakochała. Jak wiele mógł zdziałać kawałek papieru, z cudownie kreślonymi literami... a co dopiero całe ich mnóstwo!
Momentami miała ochotę rzucić tym wszystkim i zwolnić się z Ministerstwa, jednak szybko zrezygnowała z tego bezmyślnego pomysłu. Jak niby miałaby utrzymać się bez stałej pensji? Czynszu nie opłaca się na „ładne oczy". Poza tym miała szansę na naprawdę dobre stanowisko. Postanowiła zostać i czekać.
Nie zraził jej nawet arogancki uśmieszek Astorii Greengrass, która przyjmowała jej podanie na stanowisko pracownika Departamentu Przestrzegania Praw Czarodziejów. Co ją obchodziła jej pogarda? Widziała jej już tyle w swoim życiu, że musiała wreszcie nauczyć się ją ignorować... Ale przecież zawsze łatwo się mówi.
Otworzyła oczy, odkładając na stolik pusty kieliszek po winie. Była tak zmęczona, że jedyne o czym była w stanie myśleć, to szybki prysznic i ciepła, mięciutka pościel. Nim jednak dotarła do wyjścia z salonu, usłyszała głuchy dźwięk, przypominający stukanie o ramę okna... dziób, no tak. Od kilku miesięcy słyszała ten dźwięk tak często, że nie była w stanie pomylić go z żadnym innym. Pierwszy raz jednak,- a prawdę mówiąc to już czwarty- od początku tej korespondencji, nie była zadowolona z widoku czarnego puchacza.
Ze zrezygnowaniem podeszła do okna i wpuściła zwierzę to środka. Wiedziała czyj list przyniósł. Wiedziała także, że ciężko będzie się go pozbyć, bez napisania odpowiedzi.
Z cichym westchnięciem odwiązała kawałek pergaminu i rozwinęła go w powietrzu.

Nie mogę przestać o Tobie myśleć.
O Twoim uśmiechu, oczach, barwie głosu...
Dlaczego nie odpisujesz? Dlaczego mnie odtrącasz?
Czyżby mój puchacz nie dostarczył wcześniejszych listów?
Wciąż na Ciebie czekam.
Przyjdź, ujawnij się, pozwól się poznać, proszę.

To już czwarta wiadomość od czasu balu. Wciąż pisał, mimo że nie dostawał odpowiedzi. Każdy list miał podobne zabarwienie emocjonalne i każdy jeden niezmiennie lądował w jej szkatułce. Nie wiedziała po co je trzymała. Być może była to jakaś irracjonalna chęć posiadania jakiejś jego cząstki? To samo zrobiła i z tym listem, uważnie obserwowana przez nowego lokatora. Sięgnęła do klatki swojej nieobecnej płomykówki, wyciągnęła z niej miseczkę na wodę i podała ją puchaczowi.
- Pewnie kazał ci czekać na odpowiedź, co? - zapytała, głaszcząc go lekko po piórach. Ptak, jakby doskonale rozumiejąc co do niego mówi, przekręcił łebek i zahukał dwa razy.
Nie spuszczał z niej wzroku, a ona wreszcie zrozumiała, że naprawdę nie odleci dopóki nie dostanie tego durnego listu. Co miała zrobić? Usiadła przy biurku i wyciągnęła kawałek pergaminu, pióro oraz kałamarz. Mimo usilnych starań, jej głowa była tak pusta jak kartka leżąca tuż przed nią. Nie wiedziała co napisać, nie potrafiła odnaleźć właściwych słów. Mogła tylko tępo wpatrywać się w blat biurka i tym też się zajęła. Po kilku minutach schowała wszystko do szuflady i wstała. Postanowiła nie pisać nic, a okno zostawiła otwarte z nadzieją, że ptak jednak zatęskni za swoim panem i postanowi do niego wrócić.

Cinderella StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz