Rozdział ósmy, w którym projekt sie kończy

624 68 169
                                    

Następne dni w szkole były dla mnie katorgą.
Laski, które całe przerwy absorbowały francuzika na przerwach zaczęły mi dokuczać.
No ciekawe czemu.
Pewnie się dowiedziały o tym kto zepsuł nosek ich obiektu westchnień.

Musiałem, nie odczepiłby się od Artura!
Poza tym potem mu pomogłem i na szczęście nie wygląda gorzej niż wcześniej.
To one sobie coś ubzdurały!

Szedłem szkolnym korytarzem do mojej szafki.
Minął tydzień od mojej wprowadzki tutaj i incydentu z Żabojadem.
Przez ten tydzień zdążyłem poznać jeszcze kilka spoko osób które interesują się tym samym co ja, ale oprócz Artura do gustu najbardziej przypadł mi wcześniej poznany Ludwig, jego przyjaciel Feliciano i chyba brat Ludwiga.

Są spoko, byłem z nimi na mieście w weekend i spotkaliśmy Artura którego też się udało wyciągnąć.
Kto by pomyślał że z Arturem wyrzucą nas z knajpy.
Ja tylko mu pokazywałem jak scyzoryk działa a oni od razu... A może to przez to że zachowywaliśmy się jak pojebani...

Nieee wiem, grunt że nas wyrzucili i musiałem odprowadzić Artura do jego mieszkania, bo po pierwsze jako jedyny dorosły wśród nas postanowił się upić jedną szklanką whisky, a po drugie projekt.

Nie mam pojęcia jak można się tak urządzić jedną szklanką whisky ale nie ważne co i tak muszę go zanieść do jego domu.

Feliciano i Lud jeszcze sobie gdzieś poszli więc ich z nami nie było.
Niosłem Artura na plecach podczas gdy on gadał o jakichś niestworzonych rzeczach i komplementował nieświadomie zapach moich włosów.

To było urocze qwp

Kiedy dotarłem z żyjącym bagażem na plecach do domu Artura wyjąłem z jego kieszeni klucze.
Powinien bardziej o nie dbać, nawet nie musiałem się pytać by domyśleć się gdzie są.
Jeszcze mu ktoś zabierze klucz i okradnie, a to nie było by fajne.

Wsadziłem klucze do zamka jego drzwi i przekręciłem w lewą stronę.
Nie poszło.
Czyżby zostawił otwarty dom?
Możliwe.

Wszedłem na chama do jego domu bo był otwarty i i tak by mi pozwolił.

Poszedłem do dużego pokoju i położyłem Artura na jego kanapie.
Odwróciłem się w stronę wyjścia i już miałem wychodzić ale przejście zagrodził mi mojego wzrostu ciemno rudy chłopak.

- Kim jesteś - z jego ust wydobył się niski trochę zachrypnięty głos

Przestraszyłem się trochę.
Nie na co dzień przecież włazi się do domu znajomego z samym nim pijanym i spotyka kogoś innego.

- aa... Emm.. Eeem... - tylko tyle zdążyłem wydusić

- Aemem? Tak się nazywasz czy język ci ktoś uciął popaprańcu?

- Alfred jestem, Artur się upił i przyszedłem go odstawić do jego domu... Nie wiedzia... -

- Że ktoś tu jest? Tak domyślam się, ale kim jesteś dokładniej? Kim jest dla ciebie mój brat? - przerwał mi

Aaaa teraz to ma sens, Artur mówił że ma braci.

- Kolegą I guess? Mamy razem projekt, jak byłem z innymi znajomymi go spotkaliśmy i tak jakoś wyszło...

- Masz inny akcent, nie jesteś stąd prawda? - znów mi przerwał

Oh boi, here we go.

- Masz rację, nie jestem stąd, jestem Amerykaninem i się tu nied...

- O nie no znowu... - i kolejny raz mi przerwał

Co jest z nim nie tak, ja mu nie przerywam

- Co znowu?

Irytujące Przeprowadzki i Irytujący Bryt ~ UsUkWhere stories live. Discover now