Tam

35 7 5
                                    

  Aleksy, chłopak o wyjątkowych w swoim wymiarze, fioletowych oczach, który jeszcze przed chwilą ekscytował się pizzą, którą właśnie miał zamiar spróbować, w jednej sekundzie znalazł się w całkiem innym miejscu. Uderzyła w niego potężna i nadzwyczaj ciężka aura bólu i cierpienia, pozbawiona choćby krzty radości. On przyzwyczajony do codziennej, nieustającej, otaczającej go dobroci, poczuł jak całe jego ciało, w tym najmocniej serce, zaczęły go niemiłosiernie piec. Doznał szoku, którego nie jesteśmy sobie nawet w stanie wyobrazić.
  Światło, które tak niedawno w potulny sposób wylewało się we wnętrzu pizzerii, teraz stało się gęstym, matowym mrokiem, spośród którego zdawała się wydzierać drobna fioletowa poświata, która w tajemniczy sposób sprawiała, że otoczenia stawało się w chociaż małym stopniu widoczne. 
  Siedział przy stole, dokładnie takim samym jak ten, na którym właśnie wylądować miała pyszna pizza, choć było w nim coś innego, straszniejszego.
  Przyjaciele, wspaniali ludzie, każdy mający swoją własną wyjątkową, zawsze pogodną i uśmiechniętą twarz, teraz wyglądali jak dokładne duplitaty, każdy, kropka w kropkę. Ku jeszcze większemu zdziwieniu, Aleksy dopatrzył się w nich swojej własnej twarzy. Jego niezwykłe i jedyne w swoim rodzaju oczy, teraz stały się wręcz żenującą kopią.

  Ale o co tak właściwie chodzi? Co się dzieje?

  Wszyscy fioletowoocy wpatrywali się bezdusznie w przestrzeń przed sobą, jedyną rzeczą dzięki, której możnaby ich jakoś rozróżnić, były ich rany. Każdy miał istny ogrom ociekających krwią, głębokich ran. Niektórzy mieli nienaturalnie powykręcane ręce i nogi, inni nie mieli ich wcale, tylko nieustająco krwawiące kikuty. Ubranie większości osób było  mocno poszarpane, inni zaś byli pozbawieni jakiegokolwiek odzienia. Zdawali się trząść z zimna, a może z bólu?
  Aleksy uznał, że skupi się przez chwilę na własnym ciele. W jednej sekundzie doznał tak potwornego bólu, że aż ciężko jest to opisać zwykłymi słowami. Spojrzał na swoje ręce, całe były pocięte, wyglądały jakby nie było na nich ani krzty skóry, tylko nieustannie płynąca ciemno-czerwona gęsta ciecz.
  Dostawszy jakiegoś niewutłumaczalnego impulsu, z ciągle podniesionymi rękami i obłędem w oczach, odchylił głowę do tyłu i spojrzał w górę, nagle coś dźgnęło go w oko, które momentalnie zamknął. Chciał wydać z siebie ostry krzyk, lecz jego gardło było niezdolne do mowy.

  Działało tu kilka zasad, o których Aleksy nie miał pojęcia. Jeśli nie powstrzyma się nagłych impulsów w ciele i ruszy się przez nie choć o minimetr, zostanie się skaleczonym niewidoczną, niemiłosierną mocą. Od ciągłego cierpienia można tu uciec tylko poprzez śmierć, co wcale nie jest takie proste. Krew nigdy się nie skończy, więc nie wykrwawisz się śmiertelnie. Nie musisz jeść, więc głodówka nie pomoże. Siedząc w miejscu i nic nie robiąc, oddalasz się tylko od tej upragnionej śmierci. Jedyną opcją jest przejście przez specjalne drzwi, które znajdują się naprawdę bardzo, bardzo daleko. Trzeba by było poświęcić masę czasu by do nich dotrzeć, ale będąc w ruchu nie da się powstrzymać tych okropnych, nagłych odruchów.

  Ludzie tutaj nie mają umiejętności adaptacji, cierpienie które odczuwają nigdy się nie kończy i nie mogą się do niego przyzwyczaić. Jest to ból tak okropny, że nikomu ani się śni ruszać z miejsca, narażając się na jeszcze większe cierpienie. Oprócz niewielu śmiałków, którzy z powodzeniem przekroczyli bramy niebios.

  Aleksy pozostanie tu, dopóki nie dotrze do drzwi. Albo dopóki Bóg nie usunie tego świata.

                         ○●○                  ●○●

Zapraszam do okazywania wszelkich uczuć jakie towarzyszyły Ci podczas czytania. Czy będzie to krytyka, czy pochlebstwa, nie wstydź się i zostaw swój komentarz!

Jest mnie więcejजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें