Dzień 8

418 36 13
                                    

*22.02.1983 r.

*Michael

Obudziłem się kiedy tylko słońce troszkę wyjrzało zza horyzontu. Budzik nie był potrzebny. Spojrzałem na kalendarz, w którym czerwonym mazakiem zakreśliłem dzisiejszy dzień. Początek przygotowań do największego przedsięwzięcia w moim życiu. Za kilka godzin musiałem pojawić się, aby porozmawiać na temat projektu mojego stroju, bardzo mi zależało, aby wyglądał dokładnie tak jak go sobie wyobraziłem, przygotowałem nawet kilka wstępnych szkiców. Później powinienem zacząć pracę z tancerzami. W głowie już miałem cały układ, ale chętnie zobaczę też co przygotowało dwóch moich pomocników. Być może wykorzystam któryś z ich pomysłów. Trzeba też wybrać miejsce, w którym teledysk będzie kręcony. Wyobrażałem sobie jakąś ciemną, mroczną, opustoszałą ulicę. Mam nadzieję, że uda się nam znaleźć coś odpowiedniego. Zapowiadał się pracowity dzień. Ale przed tym musiałem jeszcze coś zrobić.
Wstałem z łóżka i zarzuciłem na siebie granatowy szlafrok, po czym wyszedłem. Po chwili byłem już na zewnątrz i szedłem w stronę pierwszego, napotkanego ochroniarza, którego imienia nie pamiętałem. Aby doglądać całej posesji, było ich zatrudnionych kilkudziesięciu na różne zmiany i zajmował się tym mój menadżer. Niektórych kojarzyłem tylko z widzenia i nigdy nie zamieniłem więcej niż kilku zdań.
Mężczyzna był bardzo zdziwiony widząc mnie o tej porze poza domem.
-Dzień dobry panie Jackson-Mówiąc to zdjął czapkę z daszkiem, którą miał na głowie.
-Dzień dobry-Wyciągnąłem do niego rękę, którą od razu uścisnął-Szukam Bruna-przeszedłem do konkretów zanim zdążył zadać jakiekolwiek pytanie.
-Najprawdopodbniej będzie od 7:00-powiedział drapiąc się nerwowo po głowie. Nie wiem czy przyczyną była moja obecność czy pytanie.
-Mógłbyś mu przekazać, aby przyszedł do mojego gabinetu?
-Oczywiście, przekażę gdy tylko się pojawi
-Dziękuję-odwróciłem się i wszedłem spowrotem do domu. Drewniany zegar wskazywał 5:30 więc zostało jeszcze półtorej godziny. Ale muszę mu dać jasno do zrozumienia, że nie chcę go widzieć z moją żoną.

Zrobiłem sobie kawę i przeniosłem się na balkon mojego pokoju. Usiadłem wygodnie w fotelu i obserwowałem niewielkiego ptaka, który siedział na gałęzi i śpiewał. Był cały niebieski. Co chwilę rozpościerał swoje delikatne skrzydełka i przelatywał z gałęzi na gałąź. Po kilku, może kilkunastu, takich podchodach pojawił się drugi ptak. Ten jednak niebieskie miał tylko skrzydła. Być może była to samica. Gdy tylko się pojawiła tamten zaczął puszyć się jeszcze bardziej. W końcu zaczęły razem wesoło ćwierkać i po chwili odleciały. Widząc tę krótką scenkę i słysząc śpiew trochę się odprężyłem. Od zawsze natura mnie zachwycała i uspokajała. Nie ważne, czy był to szum wody, dźwięk liści poruszających się na wietrze, czy śpiew ptaków. Mogłem zamknąć oczy i otoczony tymi dźwiękami zapomnieć o całym świecie.
Zastanowiłem się spokojnie nad całą sutuacją, co zrobić, aby Vanessa zobaczyła, że naprawdę mi zależy i nie były to tylko puste słowa. Z Evą było łatwiej, bo sama łaknęła mojej obecności i cieszyła się z każdej chwili, chociaż czasami ciężko mi było z nią rozmawiać. Może to dziwne, bo nigdy nie miałem problemu z kontaktem z dziećmi, a tu nagle się okazało, że problem pojawia się, gdy w grę wchodzi moja własna córka. Jednak miałem wrażenie, że jest bardziej otwarta niż Vanessa, którą trudno mi było rozgryźć. Nie wiem, co się stało z tymi wszystkimi wspólnie spędzonymi latami. Tak jakby cała więź, całe zufanie, wiedza o sobie nawzajem, gdzieś wyparowały. Naprawdę przyda nam się spędzenie kilku dni tylko w swoim towarzystwie.

W końcu, gdy wybiła 6:30 postanowiłem zdjąć piżamy i przebrać się w jakieś normalme ciuchy. Czarne spodnie i zielona koszula w kratę były w sam raz. W końcu nie było powodu, abym musiał ubierać się elegancko.
Zaraz potem udałem się do gabinetu, aby zaczekać na ochroniarza. Zdziwiłem się, gdy równo punkt siódma zapukał do drzwi.
-Chciał mnie Pan widzieć-powiedział zamykając za sobą drzwi. Przyjrzałem mu się uważnie. Chyba nie domyślał się o co chodzi. Wskazałem mu miejsce, aby usiadł.
-Posłuchaj, postawię sprawę jasno-zacząłem i podparłem brodę na pięściach-Jeśli jeszcze raz zobaczę cię z Vanessą i możesz szukać pracy gdzieś indziej
-Słucham?-jego wyraz twarzy wskazywał na zdziwienie. Po chwili jednak zmarszczył brwi-Podpisał pan umowę, nie może jej pan tak po prostu zerwać
-Chcesz się przekonać?-Słysząc to wstał odsuwając gwałtownie krzesło.
-Myśli pan, że pozbywając się mnie zdobędzie ją?
-To nie twoja sprawa-warknąłem.
-Nawet jakby się pan pozbył wszystkich mężczyzn z jej otoczenia i nadal zostawiał ją samą na całe dnie, to nic by to nie dało-Zacisnąłem mocniej pięści.
-Wracaj do pracy-powiedziałem zimnym tonem. Bez słowa wyszedł. Ta rozmowa tylko mnie zdenerwowała, najbardziej dlatego, że on chyba miał rację. Zamiast przekonywać go, aby się do niej nie zbliżał, powinienem robić coś, aby przyciągnąć ją do siebie. Zdałem sobie sprawę, że zachowałem się jak zazdrosny nastolatek, a nie dwudziestoparoletni facet, który jest mężem i ojcem. Po chwili sam opuściłem gabinet i udałem się do pokoju dziewczyn. Postanowiłem że zabiorę je ze sobą i pokażę im trochę mojego świata. Czemu nie zrobiłem tego wcześniej? Nieważne...
Uklęknąłem przy łóżku po stronie, na której spała Vanessa i delikatnie musnąłem palcami jej zaróżowiony policzek. Nawet nie drgnęła. Uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie jakie psikusy kiedyś jej wycinałem. Miała twardy sen więc nie było to zbyt trudne. Podejrzewam, że nawet wybuch z armaty nie wyrwałby jej ze snu. Jednak, płacz Evy z sąsiedniego pokoju, robił to bez problemu. Ale chyba matki już tak mają, nawet jeśli nie obudzi ich armia czołgów to głos dziecka zrobi to w mig.
Przyglądałem jej się przez dłuższą chwilę. Była dla mnie najpiękniejsza na świecie. Może nie idealna, ale nie o to przecież chodziło. Ideał może być piękny i podziwiany, ale to niedoskonałości czynią nas wyjątkowymi. To dzięki nim po świecie chodzą ludzie, a nie kopie manekinów. Mówię to, mimo że sam jestem perfekcjonistą i staram się dążyc do doskonałości w każdym aspekcie mojego życia.

Ostatnia Szansa | MJ | ZAKOŃCZONE |Where stories live. Discover now