List

543 44 4
                                    


Ta śmierć, przy­jacielu, dot­knęła mnie bar­dziej, niż wszys­tkie, które przeżyłam dotąd. Ta śmierć dotyczyła mnie bar­dziej. To ciało, tak mi zna­jome, że nieled­wie zda­wało się być kawałkiem mojego ciała, ma przy­sypać te­raz ziemia. Je­go głębo­ko osadzo­ne oczy, je­go wiarę w życie, je­go miłość.

Halina Poświatowska



Najdroższa!

Początki naszej znajomości były cholernie trudne. Nic dziwnego, skoro nie mogliśmy na siebie patrzeć przez siedem długich lat. Nasze stosunki zmieniały się bardzo powoli, nienawiść przemieniliśmy najpierw w chłodne relacje, lecz z czasem stawały się one coraz cieplejsze, a my z wrogów staliśmy się prawie przyjaciółmi. Jednak dalej nie dostrzegałem jak wyjątkowa byłaś, jak wiele dobra wprowadziłaś w moje życie. Gdy zrozumiałem, kim się dla mnie stałaś, było już zbyt późno. A przynajmniej tak uważałem. Byłaś w końcu zaręczona ze swoim wieloletnim przyjacielem - wspaniałym Ronaldem o szlachetnym sercu. Jednak nie byłbym sobą, gdybym odpuścił i skrył się w cieniu. Kochałem Cię całym sercem. I na zawsze już będę kochał. Mimo tego co się wydarzyło. Mimo tego co Cię spotkało. Mimo tego co Ci wyrządziłem.

Nasza miłość nie była prosta, ani lekka. Prawdziwa i szczera z pewnością. To była ta miłość, o której marzy każdy. Dzika, pełna pasji oraz namiętności, a jednocześnie czułości i wzajemnego zrozumienia. Miłość idealna. Miłość, którą nie sposób wycenić. Kiedy odrzuciłaś wszystko i wszystkich dla nas, myślałem, że odfrunę ze szczęścia. Porzuciłaś dotychczasowe życie, wizję stabilnego małżeństwa u boku mężczyzny, który mimo swych licznych wad, zawsze trwał u Twego boku, aby uciec ze mną jak najdalej, by zaszyć się w jednej z moich posiadłości i każdego poranka budzić się z szerokim uśmiechem u mego boku.

Straciłem to wszystko. Straciłem Ciebie. Nie żałuję jednak ani jednej wspólnie spędzonej chwili. Byłaś moim jedynym skarbem, lekarstwem na jakże poszarpaną duszę. Chociaż minęło już tyle lat, dalej nie umiem zrozumieć dlaczego się dla mnie poświęciłaś. Chwila, w której zielony promień, ten przeznaczony dla mnie, mknie w Twoją stronę, w której trafia Cię prosto w serce, zatrzymując je na zawsze... Ona do dziś śni mi się w koszmarach. Wciąż na nowo odtwarzam tą scenę przed oczyma, gdy tylko znajdę moment wytchnienia od nawału pracy, którym się obarczam od Twojej śmierci.

Rozbawiłaby Cię zapewne wieść, że w końcu zaprzyjaźniłem się - szczerze zaprzyjaźniłem - zarówno z Harry'm, jak i jego rudowłosą, złośliwą małżonką. Stali się moim nowym oparciem, podarowali płomyk nadziei, a zarazem wyrwali z bezdennej otchłani rozpaczy. Miałaś rację mówiąc, że są wyjątkowi, niezwykli. Twoi przyjaciele są najwspanialszym darem, który mogłem otrzymać. Nawet dobrze dogadują się z Blaise'm oraz Pansy, zwłaszcza teraz, gdy obie kobiety są w ciąży. Czasem droczą się, czyja córka dostanie imię po Tobie. Obie chcą uczcić Twoją pamięć. Znając ośli upór Pansy i zawziętość Ginny, obie postawią na swoim. Może i rozczuliłoby mnie to, gdyby nie fakt, że na sam dźwięk Twojego imienia w oczach mam łzy.

Minęło już pięć lat. Cholernie trudnych lat. Każdego ranka budziłem się z myślą, że nie mogę Cię pocałować "na dzień dobry", tak jak lubiłaś. Każdego popołudnia wracałem do pustego domu z myślą, że nie usłyszę już więcej Twojego chichotu, gdy ten Twój okropny, wredny sierściuch, którego kupiłem Ci na gwiazdkę po śmierci Krzywołapa, skoczy na mnie z zaskoczenia, kiedy będę zdejmował płaszcz, buty, czy odkładał parasol. Zatrzymałem go, wiesz? Chociaż na początku na mnie prychał i warczał, w końcu mnie zaakceptował. Nawet śpi ze mną czasami, szczególnie w te dni, gdy ponownie ogarnia mnie ból i strach. Miałaś rację, jak zawsze zresztą, gdy mówiłaś, że koty to mądre zwierzęta. Stanowi dla mnie namiastkę Ciebie. Mimo tak wielu negatywnych wspomnień, naprawdę żyjemy w symbiozie.

Sam nie mam pojęcia, dlaczego Cię pokochałem. Przecież to było nieprawdopodobne. Nie powinno się zdarzyć. Pamiętasz, jak powiedziałaś mi kiedyś, że piękno naszej miłości polega na tym, że jest wręcz niespotykana, że mimo różnic i przeciwności losu, udało nam się pozostać niezachwianymi w uczuciach? Najpierw zauroczył mnie Twój uśmiech. A może upór i dziki błysk w oku? Zamiłowanie do książek mnie momentami irytowało. Doskonale o tym wiedziałaś i lubiłaś się ze mną drażnić. Imponowała mi Twoja wiedza, zazdrościłem Ci jej już jako dziecko. Uważałem, że to niesprawiedliwe, że jesteś lepsza. Ale o tym słyszałaś już wiele razy, za każdym razem chichocząc i uśmiechając się lekko. Tęsknię za tym, wiesz? Tęsknię za wszystkim. Nawet za silnym prawym prostym. Chociaż za nim najmniej.

Chciałbym zawrócić czas. Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo. Zrobiłbym wszystko, żebym to ja zginął tamtej nocy. Wszystko. Nikt mniej nie zasłużył na śmierć niż Ty. Byłaś zbyt dobra, zbyt kochana. Poczucie winy zżera mnie od środka niezmiennie od tamtego dnia. Pewnie nie wiesz, ale zamierzałem Ci się oświadczyć. Planowałem zabrać Cię do stolicy miłości – Paryża. Wielokrotnie wspominałaś mi, że chciałabyś tam wrócić. Spacer nad Sekwaną, piknik w blasku gwiazd podczas pełni księżyca, chwile należące tylko do nas. I oczywiście słynna Wieża Eiffela - gwóźdź programu. Doskonale pamiętałem o Twoim lęku wysokości, ale jednocześnie wiedziałem, że widok tak Cię oczaruje, że przestaniesz się bać. Żałuję, że nie zdążyłem.

Lata pracy jako auror nauczyły mnie, żeby zawsze, bez wyjątków, ufać swojemu przeczuciu. Czułem, że wtedy stanie się coś złego, dlatego nie chciałem, żebyś ze mną pojechała. Jednak uparłaś się i jak zawsze postawiłaś na swoim. Przecież to miała być tylko zwykła rozmowa ze świadkiem, który widział zaginiony artefakt. Zwyczajna rozmowa z niedołężną czarownicą, samotnie mieszkającą na odludziu, która nie była w stanie stawić się osobiście w Biurze Aurorów. Skąd mogłem wiedzieć, że tamte lasy zamieszkują zbiegli Śmierciożercy? Mimo swoich zadziwiających i wspaniałych umiejętności stanowiłaś łatwy cel - brakowało Ci bezwzględności, która ich cechowała. Nie dbali o to, kto umrze. Liczył się sam fakt. Prosiłem, abyś uciekała. Spojrzałaś na mnie jak na wariata i zaśmiałaś się. "Nie wierzysz we mnie?", zapytałaś. Nigdy w Ciebie nie zwątpiłem.

Każde wspólne zdjęcie, ulubione miejsce sprawia mi ból. Każde wspomnienie, które się z Tobą wiążę, sprawia, że cierpię niczym przy klątwie Cruciatus. Czasem chcę od tego uciec, mam nadzieję, że nie masz mi tego za złe, ale ogrom cierpienia mnie najzwyczajniej w świecie obezwładnia. Płaczę, wyobrażasz to sobie? Co jakiś czas nachodzi mnie myśli, że może lepiej byłoby, gdybym zapomniał o Tobie i ruszył naprzód. Wciąż jestem młody i przystojny. I chorobliwie bogaty. Jednak nie umiem i nawet nie chcę o Tobie zapominać. Kocham Cię całym sercem i nikogo więcej już do niego nie wpuszczę. Byłaś, jesteś i będziesz jedyna. Nic tego nie zmieni. Nic.

Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał, aż po kres mych dni.

Tylko Twój,

Draco



*

Czytelniku, jeżeli spodobała Ci się ta miniatureczka, to zostaw po sobie ślad :) Jest to historia, którą napisałam w 2015 roku, będąc w liceum. Jedyna rzecz, którą udało mi się dotychczas dokończyć.

Buziaczki,

Cameliana 


Dramione: "List"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz