Miałaś przed sobą całe życie, płakała nad nią, kiedy jeszcze jej nie zabrali. Tyle razy mogłaś zobaczyć jeszcze słońce, moja malutka... Już nie usłyszę twojego śmiechu, nie zobaczę roześmianych oczu, pełnych iskierek szczęścia. Och, moja malutka, wiesz, że już nie pojedziesz na tą przejażdżkę z wujkiem Rickonem i Tommenem?
Nie nauczę strzelać cię z łuku, ani walczyć siecią. Nie pokaże jak być damą i radzić sobie w trudnych sytuacjach.
Nie będę plotła twoich srebrno złotych włosów, ani pomagała wybrać ci suknie na bal.
Już nic razem nie uszyjemy, moja malutka.
Nie poznasz smaku pierwszego pocałunku ani smaku pierwszej miłości. Nie będziesz miała dzieci, nie poznasz jak to jest być matką.
Wierzę, że z Bogami będziesz szczęśliwsza. Wierzę, że odnajdzie cię dziadek, ciocia i pozostała rodzina, a oni się tobą zaopiekują, nim ja trafię do ciebie. Ale nie martw się, nie bój się, mój czas już się kończy, bez ciebie jeszcze szybciej, zaraz do ciebie przyjdę, moja malutka.
Yngvild płakała nad ciałem swojej zmarłej córki. Inni wyszli, nawet Robb. Została sama ze swoim malutkim skarbem.
Usłyszała jak drzwi do komnaty Lyanny otwierają się.
- Wynoś się! - krzyknęła przez ramię, płacząc.
- Yngvild... - usłyszała cichy głos Robba i poczuła jak ręką dotyka jej ramienia.
- Odejdź... - ręką otarła łzy z twarzy.
- Yngvild - powtórzył drugi raz już bardziej dosadnie. Podniosła na niego załzawione oczy. - Przyprowadziłem kogoś kto może jej pomóc...
- Nic nie może jej już pomóc! - wykrzyczała i jeszcze bardziej zaczęła płakać. Robb widząc jej stan, podniósł ją na równe nogi i przytuli do siebie, kołysząc delikatnie w ramionach.
- Spokojnie - powiedział, delikatnie głaszcząc ją po włosach.
- Pani - do pomieszczenie wszedł jeszcze ktoś, a po głosie poznała, że jest to kobieta. Nie widziała jej, Robb przytulił ją do siebie tak mocno, że nie widziała nic. - Chcę pomóc... - mówiła spokojnym, aksamitnym głosem, po jej akcencie poznała, że nie jest z Westeros. - Sprowadziła mnie tu kometa, a także Pan Światła ukazał mi w płomieniach nową przepowiednie...
Yngvild odsunęła się od Robba i spojrzała na nią. Miała nienaturalne włosy, koloru miedzi, jej oczy również były czerwone. Ale co ona miała powiedzieć z bardzo naturalnym srebrno złotym odcieniem i fioletowymi oczami?
Kobieta miała na szyj naszyjnik, na którym miała ogromny czerwony kamień, a sama była ubrana w czerwone szaty.
- Kim jesteś? - spytała nieufnie.
- Jestem kapłanką Pana Światła.
- W jaki sposób chcesz jej pomóc? - spytała raczej nie oczekując odpowiedzi. - Ona już odeszła...
- Wierzę, że nie - podeszła do Malutkiej i nachyliła się nad jej małym ciałkiem. - Pozwól mi, pani, jej pomóc.
Podeszła do niej i spojrzała na nią pustymi, załzawionymi oczami.
- Uratuj moją córkę - powiedziała zachrypniętym głosem. - Zrób co możesz. Błagam.
***
Od razu musieli wyruszać do Bliźniaków - siedziby Freyów, bo jak się okazało tam miał się odbyć ślub Meery i Edmure'a

YOU ARE READING
Młody Wilk | Robb Stark | Zakończone
Fanfiction------ KOREKTA ------ {rozdziały napisane słownie są poprawione} {korekta nie zostanie skończona póki co} Każdy ma jakiś kres. Każdy kiedyś zaczyna i każdy kiedyś kończy. I każdy w pewnym momencie już nie wytrzymuje. Zwłaszcza ktoś, kto ma do utrzy...